Szewczyk: Celem odzyskanie mistrzostwa
fot. Wisła Can-Pack

,

Lista aktualności

Szewczyk: Celem odzyskanie mistrzostwa

- Myślę, że dla każdego trenera praca w takim klubie jak Wisła jest nobilitacją. Oferta z Wisły była z tych z kategorii nie do odrzucenia - mówi trener Krzysztof Szewczyk.

,

Dlaczego zdecydował się Pan na przyjęcie oferty Wisły?

- Wisła Kraków jest znanym i cenionym na europejskich parkietach zespołem. Myślę, że dla każdego trenera praca w takim klubie jak Wisła jest nobilitacją. Oferta z Wisły była z tych z kategorii nie do odrzucenia.

Prowadzony przez Pana zespół AZS UMCS Lublin w zeszłym sezonie ograł trzykrotnie zespół Białej Gwiazdy. Jak ocenia Pan drużynę Wisły z ostatnich rozgrywek i co chciałby Pan zmienić w krakowskim zespole w nadchodzących miesiącach?

- Ocena gry Wisły z zeszłego sezonu to nie moje zadanie i nawet nie wypada mi tego robić. W każdym bądź razie w nadchodzących rozgrywkach zespół Wisły musi być prawdziwym zespołem, także poza parkietem. Będziemy chcieli grać dobrą obronę z szybkim przejściem do ataku – to jest podstawowy cel. Resztę naszej taktyki będziemy opracowywali jak będę miał już do dyspozycji pełny skład personalny.

W czasie swojej trenerskiej kariery miał Pan okazje współpracować z takimi trenerami jak chociażby Anrdrej Urlep – pięciokrotny mistrz Polski w koszykówce mężczyzn. Jakie inspiracje czerpał Pan z pracy z nim, a także innymi szkoleniowcami?

- Wiadomo, że wywodzę się z tak zwanej wrocławskiej szkoły koszykówki, gdzie zawsze najważniejsza była obrona. Współpraca z takimi trenerami jak Urlep, Winnicki, Kurtinaitis czy Adamek, których spojrzenie było bardzo podobne do siebie, na pewno odcisnęła piętno na moim warsztacie, gdzie kluczową kwestią jest defensywa. Od każdego z nich starałem się wyciągnąć coś dla siebie.

Miał Pan okazje pracować w swojej karierze zarówno w koszykówce męskiej jak i żeńskiej. Jakie widzi Pan różnice w prowadzeniu zespołu?

- Wydaje się, że najważniejszą różnicą jest kwestia mentalna. Wśród kobiet odgrywa ona bardzo ważną rolę. Trzeba bardzo zwracać uwagę na atmosferę w zespole, ale jak już kobiety uwierzą w trenera, to naprawdę praca z nimi jest bardzo przyjemna.

Jakie stawia Pan cele przed zespołem Białej Gwiazdy w nadchodzącym sezonie?

Cele są dwa: odzyskanie mistrzostwa Polski i jak najlepsze zaprezentowanie się w europejskich pucharach.

W drużynie, którą będzie Pan prowadził w przyszłym sezonie zagra Pana była zawodniczka z Lublina Dominika Owczarzak, kontrakt przedłużyła znana Panu z pracy w reprezentacji Magdalena Ziętara, a kolejnymi nabytkami są: Hiszpanka Leonor Rodríguez Manso, Jamajka Maurita Reid występująca do niedawna w Artego Bydgoszcz i Litwinka Giedrė Paugaitė. Jak ocenia Pan te transfery i czy liczy Pan na kolejne wzmocnienia zespołu (wywiad przeprowadzany przed zakontraktowaniem Greinacher i Antić)?

- Na chwilę obecną te zawodniczki które trafiły do nas były pierwszymi opcjami na naszej liście życzeń. Brakuje nam jeszcze trzech zawodniczek zagranicznych i dwóch z polskim paszportem. Najważniejszym celem będzie podpisanie amerykańskiej zawodniczki podkoszowej, która zrobi różnice. Na nią w założeniu chcemy poświęcić największe środki. Wydaje się, że będziemy czekali na draft w Korei i po nim podpiszemy umowę z taką koszykarką, która - jak ja to mówię - zrobi różnicę. Co do pozostałych zawodniczek zagranicznych jesteśmy podczas zaawansowanych rozmów z dwójką – jedną podkoszową i jedna grającą na pozycji skrzydłowej. Będą to zawodniczki uniwersalne mogące grać na dwóch pozycjach. Jeśli chodzi o Polki myślę że w ciągu maksymalnie dwóch tygodni rozstrzygnie się ta kwestia.

W jednym z wywiadów określono Pana „furiatem o gołębim sercu”. Jaki ma Pan styl prowadzenie przez siebie drużyny?

Myślę, że każdy kto mnie zna wie, że dużo krzyczę ale i też że można zawsze przyjść i porozmawiać. Są to dwa oblicza jedno podczas spotkań czy treningów, a drugi poza nimi. Zawsze w to co robię angażuje się w 100 % . A myślę że to jest najważniejsze.

Ostatnie słowo należy do Pana.

Na pewno w tym sezonie kibice zobaczą zespół Wisły walczący, zostawiający serce na parkiecie.