,

Lista aktualności

Lotos pokazuje klasę

Pomimo ambitnej pogoni w czwartej kwarcie drużyna CCC Polkowice nie potrafiła odwrócić losów meczu i ostatecznie uległa swoim rywalkom 75:83. Rozpędzone koszykarki Lotosu Gdynia nie pozostawiły cienia wątpliwości kto będzie nadawał ton ligowej rywalizacji. Zwłaszcza gdy tak świetną formę strzelecką utrzyma gdyńskiego trio: Anderson - Leciejewska - Kobryn. Jedna Monique Coker to za mało by wygrać z wicemistrzyniami Polski.

,

Z pewnością nie tak wyobrażali sobie inauguracje kibice CCC. Jeszcze przed meczem, podczas rozgrzewki, kontuzji kręgosłupa nabawiła się Olga Żytomirska i było jasne, że Andrzej Nowakowski będzie sobie musiał radzić bez tej zawodniczki. Kto wie, jak potoczyłyby się późniejsze wydarzenia, gdyby „Żyto” wybiegła na parkiet? Widoczna była bowiem różnica wzrostu, zdecydowanie przeważająca na korzyść gdynianek, w barwach których brylowały Magda Leciejewska i Ewelina Kobryn. Pierwsze punkty dla CCC w nowym sezonie zdobyła Justyna Jeziorna – polkowiczanka z krwi i kości, jedna z dwóch wychowanek występujących aktualnie w pierwszej drużynie (drugą jest Karolina Majewska). Popularna „Siwa” bardzo udanie rozpoczęła to spotkanie, notując kilka ważnych zbiórek i punktów „w swoim stylu” – po zbiórce spod kosza, obok bezradnych przeciwniczek. Wynik remisowy utrzymywał się jedynie przez 6 minut, do stanu 11:11. Wówczas przebudziły się gdynianki, które zawęziły szyki obronne i nie pozwalały „Pomarańczowym” na zbyt wiele, notując przechwyty i łatwe punkty po kontrach. Dzięki temu do końca pierwszej części gry zdobyły 12 punktów, tracąc jedynie jedno „oczko”! Druga kwarta rozpoczęła się od zdeterminowanych ataków polkowiczanek, które jednak nie potrafiły przełamać strzeleckiej niemocy. Z dobrej strony zaprezentowały się dwie Amerykanki, Carvajal i Coker [na zdjęciu], które dzielnie walczyły pod tablicami, jednak wobec dużo wyższych rywalek bywały bezradne. Po upływie kilku minut trener Lotosu, Krzysztof Koziorowicz, zdecydował się postawić na ostrą obronę już od linii końcowej boiska. Przyniosło to pożądane skutki – CCC miało spore problemy z wyprowadzaniem piłki, a gdy ta znalazła się już pod koszem Lotosu, to na zegarze zostawało niewiele spośród 24 sekund przewidzianych na przeprowadzenie akcji. Przez to polkowiczanki notowały coraz większą liczbę strat i niecelnych rzutów, co owocowało powiększaniem się przewagi Lotosu, która po 20 minutach gry wynosiła już 12 punktów. Głównym mankamentem w grze CCC były rzuty z dystansu, które w przedsezonowych sparingach były główną bronią polkowiczanek. Przez dwie kwarty podopieczne Andrzeja Nowakowskiego oddały siedem prób, z czego celna była tylko jedna – Frances Carvajal z drugiej minuty meczu. Po przerwie polkowiczanki wyszły jakby bardziej zdeterminowane i napełnione sportową złością. I było to widać w pierwszych akcjach, kiedy to odrobiły część strat. Niestety, Monique Coker wciąż odczuwa skutki niedawnej kontuzji, a że jeszcze nie nadrobiła braków kondycyjnych (do treningów wróciła dwa dni przed meczem) spędzała na parkiecie coraz mniej czasu. Sama Carvajal nie miała szans w rywalizacji z rewelacyjną Leciejewską czy Kobryn. Gdynianki brak Coker na parkiecie wykorzystały bezbłędnie, „odjeżdżając” swoim rywalkom na 20 punktów (34:54 po 5 minutach). Dopiero pod koniec tej części gry zafunkcjonowało to, czego brakowało w grze polkowiczanek – celność zza linii 6,25m. Najpierw celnie rzucała Anna Pietrzak, a po chwili poprawiła Bortelova i to pozwoliło na częściowe odrobienie strat, które po 30 minutach wynosiły „tylko” 16 punktów (48:64). Ostatnia część meczu to istne show w wykonaniu Anny Szyćko. „Szyszka”, bo tak nazywana jest przez koleżanki z zespołu, na wejściu zanotowała dwa przechwyty i cztery łatwe punkty. Niestety w nienajlepszej formie wciąż jest Iwona Kaszuwara, zawodniczka, która rok temu była filarem AZS KK Jelenia Góra, nie potrafiła złapać piłek, adresowanych do niej pod sam kosz. To wręcz rozwścieczyło Andrzeja Nowakowskiego, który zdjął tą zawodniczkę po zaledwie kilku minutach gry. Było pięć minut do końca meczu, a Lotos prowadził dwunastoma punktami i mało kto wierzył jeszcze w sukces polkowiczanek. Te jednak nie zamierzały odpuszczać i za sprawą kolejnych „trójek” Szyćko i Bortelovej, zniwelowały straty do zaledwie 6 „oczek”. To wyraźnie ożywiło polkowicką publiczność. Jednak potem znalazło zastosowanie powiedzenie, „Kto mieczem wojuje - od miecza ginie”. Niemal każda następna akcja Lotosu kończyła się w sposób identyczny – piłka krążąca po obwodzie, trafia w końcu do Merike Anderson, a ta już wiedziała jak nią trafiać do kosza zza linii 6,25. Sztuka ta udała się jej aż czterokrotnie! W związku z tym, marzenia o zwycięstwie nad Lotosem, koszykarki i kibice z Polkowic muszą odłożyć na przyszłą rundę. Należy jednak nagrodzić polkowiczanki za nieustępliwą walkę i determinację, którą wykazały się przegrywając nawet dwudziestoma punktami. Dodatkowym „plusem” u koszykarek CCC były nowe stroje. Podopieczne Andrzeja Nowakowskiego, prawdopodobnie jako jedyne w Polsce, od tego sezonu grać będą w… spódniczkach! Nowatorski pomysł działaczy początkowo nie przyjął się z aplauzem, jednak jego efekty są piorunujące. Polkowiczanki wyglądają w nich naprawdę świetnie, co zgodnie potwierdzają kibice i dziennikarze. Kto wie, być może w przyszłości większa liczba drużyn zdecyduje się na odejście od standardowego stroju… Po meczu powiedzieli:
Krzysztof Koziorowicz, trener Lotosu: Wierzyłem w zwycięstwo w Polkowicach, choć zdawałem sobie sprawę, że prócz kilku sparingów nie mieliśmy czasu się zgrać. Sporo problemów sprawiła nam „strefa” postawiona przez CCC. Mamy LaTanya’e White, która nie bardzo umie grać przeciwko takiemu ustawieniu, jednak trzymałem ją na parkiecie, bo przecież gdzieś musi się uczyć, bowiem potrzebuje ona trochę czasu, by udowodnić, że jest naprawdę świetną zawodniczką, a co do tego nie mamy wątpliwości. Dobrze, że wielką dyspozycją wykazała się Anderson, która potwierdziła swoją przydatność kolejny raz i bardzo mnie to cieszy. Mecz prawie cały czas mieliśmy pod kontrolą, choć w czwartej kwarcie taką kontrolę utraciliśmy, gdy Polkowice doszły nas na sześć punktów. Na szczęście wytrzymaliśmy ciśnienie. Gratuluję zespołowi z Polkowic gry do końca. To bardzo dobrze, że gdy jest minus dwadzieścia, to zespół potrafi się podnieść i odrobić straty. Andrzej Nowakowski, trener CCC: Przegraliśmy siłą fizyczną zdecydowanie. Kobryn i Leciejewska zbierały dużo piłek, a poza tym nasze zawodniczki, które musiały pokryć te koszykarki, są te kilka centymetrów niższe i w ataku były potwornie stremowane i nie radziły sobie zbyt dobrze. Nie wiem jednak, z czego wynikała ta trema, bowiem mają te swoje 23 lata i powinny takie ciśnienie wytrzymać. Zmienił się charakter tego zespołu. W pewnym momencie przegrywaliśmy już dwudziestoma punktami i zmiana obrony spowodowała to, że zaczęliśmy walczyć o każdą piłkę i każdy punkt. A o to chodzi w koszykówce i to powiedział Krzysiek (Koziorowicz, trener Lotosu – dop. KP), że walczyliśmy do końca, że były emocje. Brakuje nam czwartego gracza na wysokie pozycje, bowiem Ola Żytomirska przed meczem doznała urazu kręgosłupa. W ostatnim czasie Monique nie trenowała przez 10 dni, w związku z tym musiałem jej dawać częste zmiany. Jestem zadowolony z indywidualnej defensywy, choć brakuje nam zespołowej obrony. Gratuluje Lotosowi zwycięstwa, no i życzę, żeby tytuł wrócił do Gdyni. Teraz jedziemy do przeciwnika, najbogatszego w lidze i będziemy walczyć – może nam się uda coś wskórać. Statystyki