,

Lista aktualności

Leszno płaci frycowe

Zaprawione w ligowych bojach łodzianki nie miały większych problemów z pokonaniem beniaminka ekstraklasy. Wystarczyło pierwsze dwadzieścia minut, aby koszykarki Dudy Tęczy Leszno zapomniały o wywiezieniu dwóch punktów z gorącego terenu w Łodzi. ŁKS, prowadzony przez jakże skuteczną Katarzynę Kenig, ostatecznie wygrał z zespołem prowadzonym przez Krzysztofa Zajca 66:57. Mimo porażki wstydu swoim kibicom leszczynianki nie przyniosły.

,

Spotkanie rozpoczęło się z 15-minutowym opóźnieniem, gdyż zespół z Leszna przyjechał do hali dopiero około godz. 17:30. W pierwszej piątce ŁKS-u zobaczyliśmy aż 3 zawodniczki, które wzmocniły zespół w letniej przerwie - Sylwię Wlaźlak, Magdę Skorek i Dorotę Piątkowską. Byc może dlatego pojedynek ten nie był porywającym widowiskiem, a łodzianki w miarę spokojnie "wypunktowały" rywala, skupiając się przez większość meczu na doskonaleniu zagrywek taktycznych. W grze widać było dużo chaosu, ale przy tak dużych zmianach kadrowych, było to nieuniknione. W drużynie z al. Unii nie wystąpiła Leona Krystofova, mimo, ze jest już potwierdzona do gry w PZKoszu. Czeszka jest jednak po chorobie, a poza tym, odbyła dopiero 2 treningi z zespołem i jej przygotowanie taktyczne byłoby mizerne. - Nie ma co jej spalać już na początku. Niech potrenuje z nami kilka dni i do końca się wyleczy - powiedział po meczu Mirosław Trześniewski, szkoleniowiec łodzianek. Beniaminek z Leszna przyjechał do hali przy al. Unii bez Marzeny Najmowicz, najbardziej doświadczonej koszykarki tego klubu. To znacznie osłabiło jego siłę rażenia. W pierwszej kwarcie mecz nie toczył sie między dwiema drużynami PLKK, a raczej między Kasią Kenig i Agnieszką Budnik. Te koszykarki były motorem napędowym obu teamów i zdobyły najwięcej punktów w tej części spotkania, zakończonej minimalnym zwycięstwem gospodyń 19:18. Na początku drugiej odsłony, trener gości zdecydował się na wprowadzenie niezwykle doświadczonej Edyty Krysiewicz i okazało się to bardzo dobrym posunięciem. Przymierzyła ona najpierw dwukrotnie zza linii 6,25 i dwukrotnie trafiła, a następnie zabrała się za rozgrywanie. 36-letnia rozgrywająca nie miała jednak wystarczającej pomocy koleżanek (w tej części meczu, w drużynie z Leszna oprócz Krysiewicz punktowała jedynie Budnik) i ta kwarta okazała się decydująca dla losów meczu. Gospodynie raz po raz trafiały "za trzy", a po rzucie równo z koncową syreną Magdy Włodarskiej, ełkaesianki zeszły na przerwę z 13-punktowym prowadzeniem. W drugiej połowie mecz stał sie nudniejszy. Łodzianki próbowały przeprowadzać długie, kombinacyjne akcje, co jednak częściej kończyło się stratami, niż rzutem do kosza, a nawet jeśli to sie udało, to skuteczność była nienajlepsza. "Niewyregulowane celowniki" miały przede wszystkim Sylwia Wlaźlak i Birute Dominauskaite. Zawodniczki Dudy miały dziś jednak zbyt mało atutów, aby wykorzystać słabszy dzień ŁKS-u, który utrzymywał już do końca spotkania, wypracowaną w drugich 10 minutach, przewagę, oscylującą w granicach 8-13 punktów. - Zapłaciliśmy dziś frycowe i pewnie nie raz jeszcze zapłacimy - skomentował krótko występ swojego zespołu trener ekipy z Leszna. Z gry swoich podopiecznych nie był zadowolony szkoleniowiec zwycięskiej drużyny, Mirosław Trześniewski: - Słabiej zagrały dziś nasze podkoszowe zawodniczki, w związku z czym, praktycznie przez całe spotkanie musieliśmy grać strefą. To się nie może zdarzać w kolejnych meczach. Za dużo jest jeszcze niekonsekwencji, niezrozumienia i to trzeba wyeliminować. Krytycznie o swojej postawie wypowiedziała się również nowa-stara zawodniczka ŁKS-u, Sylwia Wlaźlak, która po raz pierwszy po powrocie do Łodzi, mogła się zaprezentować publiczności, przed którą przed dziewięcioma laty zdobywała Mistrzostwo Polski: - Zagrałyśmy dziś jedno z najgorszych spotkań w ostatnim czasie. Nasze występy w turniejach towarzyskich pozwalały myśleć optymistycznie, a dziś nie było najlepiej. Jak to mówią "pierwsze koty za płoty", mamy nad czym pracować i wierzę w to, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej i ŁKS pokaże dobrą koszykówkę. Statystyki