Początek spotkania należał do Energi. Zawodniczki Elmedina Omanicia zdecydowanie lepiej prezentowały się w ataku, szczególnie dobrze grały podkoszowe z Torunia. Do duetu Macaulay-Szczechowiak włączyła się dobrze znana w Łodzi Paulina Misiek, gdy pojawiła się na parkiecie w trakcie kwarty, przez co przyjezdne zasłużenie prowadziły 19:12 po pierwszej odsłonie meczu.
W drugiej to Widzew zaczął nadawać ton grze. Torunianki były bardzo nieporadne w ataku, a Widzew konsekwentnie odrabiał stratę i do przerwy dzięki m.in. Urbaniak i Crook przegrywał już tylko 28:29.
Trzecia kwarta to dobry początek łodzianek. Przemówienie w szatni Piotra Rozwadowskiego musiało podziałać motywująco na jego koszykarki. Widzew w pewnym momencie prowadził już 38:34, ale zawodniczki z Torunia jeszcze raz pokusiły się o zryw i uzyskały kilka oczek przewagi przed ostatnią, decydującą kwartą - 48:43.
Ostatnie 10 minut to pościg Widzewa za Energą. Łodzianki "dopadły" gości w połowie kwarty po celnej trójce wszędobylskiej Urbaniak i było po 52. Następnie Energa wyszła na prowadzenie 56:52, by ponownie je stracić po akcji 2+1 Kenig i 4 oczkach Robinson. Było 59:56 dla Widzewa na 1 min. 30 sek. do końca spotkania. Niestety łodzianki nie dociągnęły dobrego wyniku do końca, a Matee Ajavon była bezbłędna na linii rzutów wolnych i nastąpiła 5-minutowa dogrywka. Wynik w czasie regularnym - 60:60.
W niej Energa uzyskała prowadzenie 66:61 i nie oddała go do końca spotkania. Ostatecznie torunianki wygrały po wielkim wysiłku i wysoko postawionej poprzeczce ze strony Widzewa 66:63.
Widzew Łódź - Energa Toruń 63:66 (12:19, 16:10, 15:19, 17:12, d: 3:6)
Widzew: Urbaniak 20, Robinson 13, Crook, Kenig - 8, Adamowicz, Bandyk - 4, Niedzielska - 3, Brumermane 2, Bujniak 1, Kaja
Najlepsze w Enerdze - Macaulay - 18, Szczechowiak 14, Ajavon 12