W Siedlcach udało się utrzymać trzon drużyny z poprzedniego sezonu, który dodatkowo został wzmocniony, m.in. Amerykanką Samanthą Lapszynski. - Dużych zmian nie ma, trzon drużyny został z poprzednich lat, więc nasz styl grania również dużo się nie zmienia - podkreśla Katarzyna Trzeciak.
Czego w takim razie możemy spodziewać się po grze PGE MKK w najbliższych rozgrywkach? - Naszym atutem w ataku powinna być szybkość i konsekwencja z odrobiną szaleństwa, które często nie „leży” przeciwnikom. Dużym atutem jest również to, że każda z nas może być liderem w danym dniu meczu. Z kolei w obronie na pewno się postawimy i będziemy walczyć o każdą piłkę - mówi Trzeciak.
Regularnie powoływana do reprezentacji Polski rozgrywająca w poprzednim sezonie zdobywała średnio 7,2 punktu, 4,1 zbiórki i 3,3 asysty na mecz. Czy teraz liczy na poprawę tych indywidualnych wyników?
- Najważniejsze jest dobro drużyny i to, abyśmy grały zespołowo. Oczywiście, indywidualnie mam wiele do poprawy, więc pełniąc rolę pierwszej rozgrywającej moja gra musi stać się lepsza, aby zespół też na tym zyskał - zaznacza zawodniczka PGE MKK.
Ekipa z Siedlec zajęła w poprzednich rozgrywkach 10. miejsce w tabeli, oznaczające brak awansu do fazy play-off. Na co w tym roku stać tę drużynę?
- Ambicji na pewno nam nie brakuje, a jako drużyna chcemy pokazać charakter i walkę. Mimo iż nasz skład nie należy do najmocniejszych, to chcemy namieszać trochę w lidze, a po meczach - nawet tych przegranych - liczy się to, aby zejść z boiska z podniesioną głową z myślą, że zrobiłyśmy wszystko, a przeciwnik był po prostu lepszy - dodaje Katarzyna Trzeciak.
-----