,

Lista aktualności

Agnieszka Kułaga: Dawać z siebie maksimum

- Dyscyplina i dawanie z siebie maksimum wysiłku podczas każdego ćwiczenia to są chyba dwa elementy, które najbardziej zapamiętam z treningów w Valpo - mówi Agnieszka Kułaga. Urodzona 20 lutego 1986 roku wychowanka MKS PM Tarnów ma za sobą bardzo udany sezon w zespole Valparaiso University, gdzie stała się pierwszoplanową postacią swojej drużyny.

,

W minionym sezonie Agnieszka Kułaga szybko stała się liderką swojej ekipy. Wystąpiła w trzydziestu spotkaniach, w których średnio zdobywała 14.6 punktu, miała również 3.6 asysty i 5.2 zbiórki. Na jak długo pojawiłaś się w Polsce? - W tym roku udało się, że mam wyjątkowo długie wakacje. Przyleciałam do Polski w połowie maja, a do Stanów wracam dopiero w sierpniu, kiedy zaczynamy przygotowania do sezonu. Stęskniłaś się za ojczyzną? - Wydawałoby się, że po tylu latach powinnam się przyzwyczaić do pobytu zagranicą, jednak sentyment do Polski pozostaje. Czasem ciężko jest wracać do Stanów i z reguły najgorsze jest kilka tygodni po wylocie. Podczas sezonu na szczęście nie ma już czasu na myślenie, bo trzeba się skupić na grze. Opowiedz o swojej drużynie Valpo? - Valpo jest to skrót od Valparaiso University, szkoły w Indianie, położonej bardzo blisko Chicago. Gramy w pierwszej dywizji NCAA w konferencji Horizon League. Naszymi odwiecznymi rywalami są Uniwersytety Notre Dame i Purdue, które położone są również w Indianie. Ten rok był naszym pierwszym w nowej konferencji i wymagało to dużej ilości zmian w naszej drużynie. W składzie, oprócz mnie, miałyśmy jeszcze jedną zawodniczkę z Europy, a reszta dziewczyn to Amerykanki. Nasza drużyna słynie w Stanach z twardej obrony co jest zasługą przede wszystkim głównego trenera - Keitha Freemana. Czy koleżanki z drużyny chętnie uczą się języka polskiego? - Od mojego pierwszego roku w Stanach mamy w zespole zwyczaj, że podczas rozgrzewki, czy to przed treningami czy meczami, liczymy po Polsku. I to by było chyba na tyle z języka polskiego w zespole - dziewczyny potrafią liczyć do piętnastu. Chęci w nich na pewno są, ale jakoś nauka języka nie przychodzi im z łatwością. Polski w końcu nie jest taki prosty do nauki. A jak Twój angielski? - Lepiej zapytaj jak tam mój Polski. (śmiech) Po trzech latach studiów i porozumiewania się jedynie po angielsku czasem ciężko mi znaleźć polskie odpowiedniki angielskich słów. Jest to przyzwyczajenie, które jeszcze pozostaje kilka tygodni po powrocie do kraju. Najgorzej jest na boisku gdzie jestem raczej przyzwyczajona do komunikowania się z dziewczynami po angielsku. Jak wyglądał miniony sezon? - Był to zdecydowanie mój najbardziej udany sezon w karierze. Jako zespół, myślę, że zrobiłyśmy ogromny postęp podczas sezonu. Indywidualnie przewodziłam drużynie w punktach, asystach i minutach spędzonych na parkiecie. Ten sezon był dla mnie świetnym doświadczeniem, gdyż po raz pierwszy w Stanach byłam liderką drużyny. Zostałam również uhonorowana wyborem do grona najlepszych zawodniczek ligi, ale co się dla mnie bardziej liczy, dziewczyny ufały mi w kluczowych momentach meczów. Wiązało się to z dużą odpowiedzialnością i myślę, że będzie to na pewno owocować w następnych sezonach. Jesteś w USA już trzeci sezon, który był najtrudniejszy i dlaczego? - Zdecydowanie pierwszy rok. Nie grałam tyle ile spodziewałam się przed wylotem. W pewnym momencie byłam bardzo sfrustrowana i rozczarowana. Po jakimś czasie jednak, a przede wszystkim po wielu rozmowach z trenerem, zdecydowałam, że ta cała sytuacja jest ogromną szansą dla mnie samej. Zaczęłam codziennie, oprócz regularnych treningów z drużyną i siłowni, trenować indywidualnie pod okiem szkoleniowców. Dzięki temu zrobiłam podczas kilku miesięcy ogromny postęp i na drugim roku byłam już gotowa do gry w pierwszej piątce. Co dla mnie jest jednak najważniejsze, dzięki tym wszystkim godzinom spędzonym na sali, zbudowałam pewność siebie i zyskałam zaufanie swojego trenera. Na pewno cały pierwszy sezon nauczył mnie nie tylko pokory, ale również pokazał, że indywidualna praca i dążenie do celu przynosi efekty. Na czym polega różnica pomiędzy polską koszykówką a amerykańską? - Gra jest oczywiście jedna, ale różnic jest bardzo wiele. Zarówno koncepcje w ataku jak i obronie są inne, ale myślę że główna różnica leży w podejściu, zarówno zawodników jak i trenerów do każdego treningu i meczu. Dyscyplina i dawanie z siebie maksimum wysiłku podczas każdego ćwiczenia to są chyba dwa elementy, które najbardziej zapamiętam z treningów w Valpo. Wiadomo, każdy trener ma swoją filozofię gry i w zależności dla kogo się gra, realizuje się założenia taktyczne. Zagrywek i systemu gry każdego trenera można się z czasem nauczyć, ale to co zostanie ze mną na zawsze i co wyniosłam z naszej drużyny to nastawienie: jak trenujesz, tak później grasz. W Stanach, ze względu na to, że większość czasu gram na jedynce zdarzają się dni, że spędzam godziny z trenerem na oglądaniu filmów tylko po to, żeby przygotować się jak najlepiej do meczów. Czy udało Ci się odwiedzić jakieś ciekawe miejsca w Stanach? - W sezonie bardzo dużo podróżujemy i głównie dzięki temu zobaczyłam sporą część Stanów. Pomimo tego, że wyjazdy podporządkowane są zawsze meczom, czasem mamy okazję, żeby w wolny dzień trochę pozwiedzać albo na chwilę pójść na plażę. Ostatnio graliśmy na przykład w Cincinnati, na Florydzie, w Utah czy w Nowym Yorku. Co roku jeździmy na kilka turniejów przedsezonowych i w tym roku, z tego co wiem, grać będziemy na Hawajach. Może mecz NBA lub WNBA? - Byłam na kilku meczach, choć osobiście wolę oglądać NCAA niż NBA. Jak wygląda Twój zwykły dzień? - W sezonie każdy dzień jest bardzo podobny. Trenujemy i gramy praktycznie siedem dni w tygodniu: rano siłownia, później zajęcia, treningi indywidualne i po południu już regularny trening. Podczas sezonu bardzo dużo podróżujemy i nie ma za wiele czasu na inne zajęcia poza koszykówką. Poza sezonem, kiedy mamy więcej czasu na życie prywatne, spędzam dużo czasu w Chicago i staram się wtedy korzystać z życia. Kiedy zamierzasz powrócić do kraju na stałe? - Przede mną jeszcze ostatni sezon gry w Stanach i na nim się na razie skupiam. Na stałe ze Stanów wracam prawdopodobnie w maju i wtedy będę decydować gdzie grać dalej. Śledziłaś rozgrywki Ford Germaz Ekstraklasy? Jeśli tak to komu kibicowałaś? - Od czasu do czasu sprawdzałam wyniki w internecie, szczególnie podczas play-offów. W finale byłam za Wisłą choć z tego co widziałam Lotos był też bardzo silny w tym roku. W tym sezonie pozytywnie zaskoczyło mnie Leszno i bardzo podziwiam tamtejszych działaczy, że stworzyli fajny zespół oparty na Polkach. W której drużynie w Polsce najchętniej byś się widziała? - Nie myślałam jeszcze o tym za wiele, ale po tych kilku latach dobrze by było faktycznie pograć w Polsce. Biorę pod uwagę zarówno Europę jak i Polskę, ale wybiorę zespół z aspiracjami i w którym będę się mogła dalej rozwijać. Czy utrzymujesz kontakt z innymi Polkami grającymi za oceanem? - Jasne. Jest w Stanach kilka zawodniczek, które znam jeszcze z polskich rozgrywek. Zdarza się, że spotykamy się czy to na turnieju czy na ligowym meczu. Ponadto spotkałam wiele dziewczyn z innych europejskich reprezentacji i z nimi też staram się utrzymać jak najczęstszy kontakt. Jak spędzasz wolny czas w Polsce? - W maju dałam swojemu organizmowi chwilę wolnego, na regenerację po sezonie. Teraz jednak z powrotem zaczynam indywidualne treningi i oczywiście kontynuuję trening siłowy. Staram się również grać jak najwięcej pięć na pięć. Mam jeszcze kilka zaliczeń na studiach, gdyż chce je skończyć przed końcem sierpnia i dlatego na razie, w wolnych chwilach, staram się trochę pouczyć. Prawdziwe wakacje zaczną się dopiero w lipcu, po obozie AIA. Planujemy z grupą znajomych wypad do Paryża i mały tour po Europie. Dziękuję za rozmowę - Dziękuję również.