Lista aktualności

Sędziowanie

Jak to w życiu bywa - codziennie uczymy się czegoś nowego, zdobywamy nowe doświadczenia. Te doświadczenia wzbogacają nas jako ludzi, poszerzają horyzonty i nierzadko pozwalają inaczej spojrzeć na zdawałoby się oczywiste sprawy.

Takim ciekawym dla mnie doświadczeniem w ostatnich tygodniach było sędziowanie meczu koszykówki w toruńskim IV LO. Mecz towarzyski, pomiędzy reprezentacjami zaprzyjaźnionych szkół z miast partnerskich: Torunia i Filadelfii, ale ja podeszłam do niego bardzo poważnie. Nie powiem - miałam tremę. Kurs sędziowski zaliczony już jakiś czas temu. Wiedza ogólna, lecz raczej podstawową mam. Wyczucie "boiskowe" również, choć bardziej z punktu widzenia zawodnika. Praktyki do tamtego dnia - zero. Na szczęście tego dnia otuchy dodawało mi to, że swój pierwszy krok z gwizdkiem na boisku, czyli w innej roli niż zwykle, będę stawiała u boku doświadczonego już sędziego i najbliższej mi osoby - męża. W szatni przeprowadziliśmy konferencję przedmeczową - zadawałam masę pytań..., co jest typowe dla mnie. Omówiliśmy przede wszystkim założenia i kryteria dotyczące oceny zetknięć zawodników, błędów, utrzymania dyscypliny na boisku i poza nim. Z tą dyscypliną na boisku bywa różnie i nawet mała chwila nieuwagi może doprowadzić do nieprzyjemnych sytuacji, gdyż w ferworze walki nerwy na boisku często puszczają... Kolejnym punktem naszej rozmowy był sposób poruszania się po boisku oraz tzw. podział stref odpowiedzialności, za które każdy z nas miał być odpowiedzialny - w zależności od ustawienia. Na koniec Przemek podkreślił, jak ważna jest współpraca pomiędzy sędziami, gdyż na boisku stanowią swego rodzaju zespół, a to oznacza, że powinni się wspierać w każdej chwili. Mecz... standardowe cztery kwarty, w troszkę skróconym wymiarze. Poziom sportowy nie do końca wysoki, ale uczestnicy i widzowie dobrze się bawili a o to właśnie chodziło. Wraz z podrzutem piłki moja trema minęła i zaczęłam podążać za akcją, by jak najlepiej oceniać sytuacje na boisku. Jakieś delikatne muśnięcie zawodnika rzucającego do kosza. Czy to już faul? – hmm... – Nie, gramy dalej. Kroki, czy też auty i błędy podwójnego kozłowania były najprostsze do odgwizdania... No tak, tylko ja miałam spory problem z wydaniem z gwizdka jakiegokolwiek dźwięku. W przerwie między pierwszą a drugą kwartą na mojego partnera posypały się gromy, że dał mi jakiś felerny gwizdek. Po zamianie gwizdków niestety sytuacja nie uległa zmianie - dalej jakoś tak niemrawo "brzmiałam"... W czasie kolejnej przerwy przeprosiłam i zapewniłam, że jeśli będę kiedyś znowu próbowała swoich sił w sędziowaniu, to najpierw pójdę gdzieś do lasu poćwiczyć ;)) Krótko podsumowując - doświadczenie było cenne i konkluzja nasuwa się jasna. Sędziowanie to nie taka prosta sprawa, jakby się niektórym wydawało. Jest akcja, musi być szybka reakcja, trafna ocena i egzekwowanie kar. Dla wielu zawodników, trenerów i kibiców, sędzia to bardzo często wróg, gdyż niejednokrotnie w trakcie meczu podejmuje decyzje, które - delikatnie mówiąc - nie są po ich myśli. A sędzia to też człowiek i jak każdy, zdarza się, że popełnia błędy. Niestety - zdecydowanie za rzadko potrafi się do tego przyznać. Pozostaje mieć nadzieję, że tak jak my - zawodniczki i trenerzy pracujemy nad swoimi słabościami i brakami, tak samo arbitrzy pracują nad swoimi...