,

Lista aktualności

Dariusz Jaroń: Czapki z głów przed Wisłą

Taki scenariusz zakładali chyba tylko najwięksi optymiści. Wisła Can-Pack Kraków szybko, bo w dwóch meczach, wyeliminowała z Euroligi mocną kadrowo Nadieżdę Orenburg i drugi rok z rzędu zakończy te elitarne rozgrywki co najmniej w czołowej ósemce, czyli ścisłej elicie Starego Kontynentu.

,

Gdy po fazie grupowej okazało się, że w 1/8 finału koszykarki "Białej Gwiazdy" będą rywalizować z Nadieżdą pod Wawelem zapanował umiarkowany entuzjazm. Nie dość, że rywal niewygodny, pełen utalentowanych i uznanych koszykarek, z gwiazdą WNBA pierwszej wody, Tiną Charles na czele, to jeszcze po pierwszym meczu w Krakowie nie będzie chwili wytchnienia, tylko długa i kosztowna podróż do odległego i mroźnego Orenburga. Na rywalizację z Nadieżdą niecierpliwie czekali jednak kibice, chcący przekonać się o sile mocno przebudowanej zimą, za sprawą przyjścia Yeleny Leuchanki i Nicole Powell, Wisły. Zainteresowanie pierwszym spotkaniem było ogromne. Tłum wypełniających do ostatniego miejsca krakowską halę fanów nie rozczarował się, chociaż gospodynie zgotowały nam prawdziwy thriller. Na szczęście z happy endem. Wiślaczki w pierwszej kwarcie zmiotły rywalki z parkietu, ale w kolejnych, głównie za sprawą obrony strefowej przeciwniczek, straciły kilkunastopunktową przewagę. O losach meczu zadecydowała dogrywka. W tej górą były krakowianki. W Orenburgu role się odwróciły. To Wisła po pierwszej słabszej kwarcie musiała gonić wynik i dopięła swego. W czwartej kwarcie podopieczne Jose Ignacio Hernandeza rozdawały już karty i drugi z rzędu awans "Białej Gwiazdy" przynajmniej do ósemki europejskiej klubowej koszykówki stał się faktem. Co teraz? Przede wszystkim zasłużony odpoczynek. Kalendarz wreszcie okazał się łaskawy dla wiślaczek, które najbliższe spotkanie rozegrają dopiero 16 lutego z Lotosem w Gdyni. Ale chwila oddechu dla krakowianek na pewno nie potrwa długo, bo już 22 lutego w Salamance meczem z Halconem Avenida rozpoczną rywalizację o Final Four Euroligi. Na przemyślenia na temat szans Wisły przyjdzie jeszcze czas, ale warto pamiętać, że najbliższego rywala krakowianek, mimo kilku zmian w składzie, świetnie zna trener Hernandez, przez lata związany właśnie z klubem z Salamanki. Istotne jest też to, że Wisła w Eurolidze już nic nie musi, tylko może, a im mniejsza presja, tym łatwiej wznieść się na wyżyny, jakimi niewątpliwie byłby ponowny awans wiślaczek do turnieju finałowego. Śmiem twierdzić, że wcale nie jest to dla Wisły "mission impossible", ale o tym napiszę niebawem. Żałuję tylko, że tak dobry spektakl, jakim był pierwszy mecz Wisły z Nadieżdą, mogli obejrzeć jedynie fani zgromadzeni na hali i internauci śledzący relację na łamach strony internetowej wisla.tv (świetna robota!). Wiem, że osoby decyzyjne w stacjach telewizyjnych rozliczane są z oglądalności, ale istotna jest też ranga wydarzenia. Nie mamy - może poza siatkówką - w Polsce drużyn klubowych, które są sklasyfikowane w czołowej ósemce Europy. Wierzę, że mecz z Salamanką, przynajmniej ten rozegrany w Krakowie, znajdzie się w kręgu zainteresowań którejś ze stacji, tym bardziej, że mistrzostwa Europy, których będziemy gospodarzami odbędą się już za kilka miesięcy. Trudno o lepszą promocję koszykówki, niż mecz tak dobrych drużyn o tak wysoką stawkę. Na Wasze opinie, pytania, pomysły czekam pod adresem mailowym d.jaron@plkk.pl