Podopieczne Vadima Czeczuro, które jak do tej pory wygrały zaledwie jedno ligowe spotkanie przystąpiły do tego meczu bardzo skoncentrowane oraz gotowe do walki o każda piłkę i kolejne zwycięstwo. Początek meczu przebiegał po myśli gospodyń i wydawać się mogło, że gdynianki złapały właściwy rytm gry. Niestety sytuacja zaczęła się zmieniać już w 4 minucie, kiedy to prowadzone przez Krzysztofa Koziorowicza koszykarki doprowadziły do remisu a następnie wyszły na prowadzenie, którego nie oddały już do końca meczu. 12-punktowe prowadzenie „Wilczyc” po pierwszych dziesięciu minutach meczu, głównie dzięki skutecznej Rezinie Teclemariam po pierwszej połowie powiększyło się do czternastu „oczek” (27:41). Wśród gospodyń wyniku broniły Krystyna Matsko, Emilie Johnson oraz Małgorzata Misiuk. Wszystkie trzy po 20 minutach miały na swoim koncie po 7 punków.
W trzeciej kwarcie gospodynie prezentowały się zdecydowanie lepiej. Rozmowa trenera Czeczuro z zawodniczkami w szatni przyniosła zamierzone efekty i ciągu ośmiu minut gdynianki zniwelowały stratę do dziewięciu punktów. Choć wydawało się, że sytuacja w tym meczu może się jeszcze zmienić, w ciągu dwóch ostatnich minut gospodynie nie potrafiły skutecznie wykończyć swoich akcji. Punktową niemoc koszykarek z Gdyni wykorzystały przyjezdne, które po 30 minutach prowadziły ponownie różnicą 12 „oczek”.
O końcowym rezultacie zdecydować miała ostatnia część meczu. Broniące wyniku koszykarki ze Szczecina na początku ponownie rozkojarzyły się i pozwoliły gdyniankom na kolejne zniwelowanie strat. Na trzy minuty do końca spotkania gospodynie miały do odrobienia zaledwie sześć punktów. I choć gdynianki starały się przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, to przez 3 ostatnie minuty ponownie nie mogły zdobyć punktów. Znów tą niemoc wykorzystały przyjezdne, które w całym spotkaniu zwyciężyły 56:68.
Powiedzieli po meczu:
Krzysztof Koziorowicz: Zespół z Gdyni postawił nam w czwartej kwarcie bardzo twarde warunki. Do tego momentu graliśmy dobrze. Wtedy nagle zaczęliśmy wypełniać tylko i wyłącznie schematy, zamiast szukać łatwych punktów spod kosza. W końcówce ponownie weszliśmy na swój poziom. Myślę, że zasłużyliśmy na wygraną. Cały mecz kontrolowaliśmy przebieg gry, dziewczyny pokazywały mądrą i rozsądną koszykówkę. Poza kilkoma fragmentami, ale taki jest ten sport. Mam nadzieję, że nie będzie ich zbyt wiele i w kolejnych spotkaniach nie dopuścimy już do nerwowych końcówek. A pokazaliśmy już, że potrafimy to robić.
Magdalena Radwan: Mimo że gra się 40 min. i przestoje mogą się zdarzać, to nas spotyka to zbyt często. Musimy wyeliminować takie rzeczy i przez całe spotkanie utrzymywać koncentrację na najwyższym poziomie. Poza tym, w starciu z Rivierą nie trafiłyśmy dużej ilości prostych rzutów. Nad poprawą procentu skuteczności rzutów z gry także musimy popracować. W szczególności jeśli chodzi o te zza linii 6,75 m.
Vadim Czeczuro: Dobrze zaczęliśmy spotkanie, niestety później za bardzo się uspokoiliśmy. Do tego nie potrafiliśmy poradzić sobie z szybkim atakiem rywali. Co widać po punktach, nie popisała się u nas ławka rezerwowych. Przyczyn porażki upatruje także w tym, że może źle nastawiłem zespół. Dużo pochwał było po ostatnim spotkaniu z Koninem i trochę nas to uspokoiło. W pierwszej połowie nie graliśmy tego, co potrafimy. Oddaliśmy rywalkom dużo kontr i chaotycznie zagraliśmy w ataku. Po przerwie pokazaliśmy konsekwentną ofensywę. Gdy już doszliśmy na 6 pkt starty, w końcówce zabrakło zimnej głowy i prawidłowego wykonania tego, co sobie założyliśmy. W przyszłości musimy nauczyć się wyszarpać takie momenty. Muszę także pochwalić zespół ze Szczecina, za ładne rozrzucenie gry i za wejścia pod kosz. Dzięki temu rywalki miały przestrzeń do zdobywania punktów. Cały czas mamy pod górkę, gdyż Natalia Małaszewska miała dzisiaj nie grać, a do tego mieliśmy parę kontuzji, ale walczymy dalej.
Małgorzata Misiuk: Najbardziej boli to, że mimo ciężkiej pracy bywa moment w meczu, że łapiemy dołek, z którego nie możemy wyjść. Wtedy tracimy punkty z szybkiego ataku, popełniamy bardzo dużo błędów. Nie potrafimy także wykorzystać piłek sprezentowanych przez przeciwnikczki. W starciu z zespołem ze Szczecina popełniłyśmy aż 17 strat i przegrałyśmy walkę na tablicach – 32:39. Ten ostatni element wychodził nam dotychczas bardzo dobrze. To też pokazuje, że rywali były lepsze. Szkoda, gdyż liczyłyśmy, że możemy wygrać sobotnie spotkanie. Widocznie za bardzo na luzie podeszłyśmy do meczu i spotkała nas sroga kara.