Wisła nie dała szans

Krakowianki rozpoczęły mecz z pełną koncentracją i determinacją. Już od samego początku narzuciły swój styl i grały bardzo dobrze w defensywie. Wybiło to z koncepcji gry miejscowe, które nie potrafiły znaleźć recepty na zdobywanie punktów. Po pierwszej kwarcie przyjezdne uciekły na 7 punktów przewagi. Druga, trzecia i ostatnia kwarta wyglądały bardzo podobnie. Tęcza próbowała, momentami tylko efektywnie, przebić się przez wysoką i agresywnie broniącą obronę Wisły, by zdobywać punkty. Często bowiem notowała stratę albo oddawała niecelny rzut. Przyjezdne tą niefrasobliwość w grze wykorzystywały bardzo często, by z kontry zdobywać cenne punkty. Tak z każą minutą rosła przewaga punktowa Wisły i po końcowym gwizdku sędziego na tablicy widniał wynik 51:78 dla gości. W Lesznie nie zanotowano więc niespodzianki. Faworyt wygrał i to zdecydowanie. Miejscowy zespół nie udźwignął chyba ciężaru gry w tym dniu, spalił się już w pierwszej kwarcie, szczególnie po tym, gdy boisko, doznając urazu, opuściła Joanna Czarnecka. Najlepsze wrażenie po sobie zostawiła na parkiecie Mercedes Fox-Griffin, która brylowała w ataku i dobrze kreowała grę. Nie miała jednak silnego wsparcia wśród pozostałych koleżanek, szczególnie na rozegraniu. Na małe wyróżnienie w ekipie gospodyń zasłużyła też Elżbieta Mukosiej. Pozytywnym elementem dla Tęczy była wygrana w tym meczu pod względem zbiórek (najlepsza Shawn Goff - 9 zbiórek) i bloków. Niestety za to dodatkowych punktów nie przyznaje się. Wisła Can-Pack Kraków pokazała się z bardzo dobrej strony. Widać było w grze zaangażowanie, przemyślane akcje i wysokie umiejętności indywidualne poszczególnych zawodniczek. Gunta Basko przy wydatnej pomocy Eweliny Kobryn, Pauliny Pawlak i Magdaleny Leciejewkiej pokazała, że w Krakowie myślą poważnie o powrocie na koszykarski tron.