Lotos za mocny

Oczywiście trudno było wymagać zwycięstwa z gdyniankami, które reprezentują nasz kraj w rozgrywkach Euroligi, ale też ciężko oprzeć się wrażeniu, że zawodniczkom Widzewa sił wystarczyło jedynie na pierwszą kwartę. Przez resztę meczu grały ambicją. Już początek pokazał, że Widzew czeka ciężka przeprawa. Na szczęście udanie mecz - od trójki - otworzyła Lidia Kopczyk i wydawało się, że gospodynie spróbują powalczyć z Lotosem. Niestety, dziś walka z wysoką Amerykanką Aneiką Henry była właściwie niemożliwa. Ciemnoskóra środkowa wraz ze swoją rodaczką Jolene Anderson dokonały dzieła zniszczenia i łącznie zdobyły aż 43 punkty, czyli ponad połowę dorobku Lotosu. O drugiej kwarcie łodzianki chcą najpewniej jak najszybciej zapomnieć. Po rzucie Aleksandry Pawlak na 21:26 nastąpił niepokojący przestój, w trakcie którego rywalki zdobyły 11 punktów, a Widzew żadnego i zrobiło się 21:37. Wtedy Lotos uzyskał panowanie na parkiecie i nie pozwolił zbliżyć się widzewiankom aż do końca. Na domiar złego szybko cztery faule złapała Anna Tondel i nie mogła grać tyle, ile zazwyczaj, co przy świetnych warunkach fizycznych koszykarek Lotosu miało znaczenie. Trzecia kwarta była jedyną wygraną przez łodzianki w tym meczu, ale czwarta była już katastrofą, choć początek na to nie wskazywał. W krótkim odstępie czasu gospodynie zdobyły dwie trójki - najpierw Magdalena Rzeźnik, a później celnym rzutem z dystansu w drugiej minucie kwarty popisała się Ola Pawlak. Gospodynie przegrywały dzięki temu różnicą już tylko 15 punktów i wydawało się, że nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa w meczu. Niestety, jak się później okazało to były... ostatnie trafienia widzewianek w spotkaniu! Przez osiem kolejnych minut puntkował Lotos i znów kibice byli świadkami szarży gdynianek, której Widzewł nie potrafił powstrzymać (ten fragment gry przegrany 0:18).