Bardzo cieszę się z tego zwycięstwa, bo moje zawodniczki na nie zasłużyły - Philip Mestdagh

Lista aktualności

Bardzo cieszę się z tego zwycięstwa, bo moje zawodniczki na nie zasłużyły - Philip Mestdagh

VBW Arka Gdynia po pełnym emocji i zwrotów akcji meczu pokonała w Lublinie obrończynie tytułu i awansowała do półfinału ORLEN Basket Liga Kobiet, gdzie zmierzy się z PolskaStrefaInwestycji Enea AJP Gorzów Wlkp. Co po meczu powiedziały Kamila Podgórna i Dominika Fiszer oraz trenerzy obu drużyn?

- Cały mecz nie był ładny do oglądania, bo było mało czasu na przygotowanie i regenerację. Miałyśmy problem, żeby wejść w ten mecz i żeby przełamać różnicę punktową, bo byłyśmy na prowadzeniu tylko 9 minut. Koniec końców to my doprowadziłyśmy do zwycięstwa, chociaż zespół z Lublina zaskoczył nas szybkim atakiem. U nas kluczem do przełamania była lepsza gra w obronie i agresywność – mówi Kamila Podgórna, zawodniczka Arki.

- To było spotkanie pełne walki, zostawiłyśmy dzisiaj serce na parkiecie i zagrałyśmy lepiej niż w Gdyni, ale to nie wystarczyło. Smutek jest ogromny, bo nasz sezon dobiegł dzisiaj końca. Z tego miejsca chciałabym podziękować wszystkim, którzy w tym roku byli związani z tym zespołem i wykonali swoją pracę w stu procentach, pozwolili nam być skupionymi na grze. Na pewno jest nam przykro przez ten wynik, ale taki też jest sport, taki był ten sezon i taki był również ten mecz – twierdzi Dominika Fiszer, koszykarka AZS UMCS.

- Bardzo cieszę się z tego zwycięstwa, bo moje zawodniczki na nie zasłużyły. Byliśmy w dobrym położeniu po wygranej u siebie, ale początkowo moi gracze nie byli w stanie zrealizować tych samych założeń na parkiecie. Po pierwszej połowie byłem zawiedziony, bo brakowało u nas intensywności w obronie i boiskowej kreatywności. W drugiej połowie to poprawiliśmy, weszliśmy na wyższy poziom i wróciliśmy do gry. To była świetna walka dwóch topowych ekip i szkoda, że tylko jedna może przejść dalej, bo był to pojedynek na najwyższym poziomie – opisuje Philip Mestdagh, szkoleniowiec drużyny gości.

- Wygrał dzisiaj zespół z szerszym, silniejszym i bardziej zbilansowanym składem, co podczas meczu dało nam się we znaki. Jesteśmy rozczarowani, bo nikt nie zakładał, że skończymy tylko na ćwierćfinale. Chcieliśmy i mogliśmy więcej, ale ten zespół spotkał ogrom pecha, bo przez kontuzje straciliśmy kluczowe zawodniczki. Taki jest sport, w tamtym roku my mieliśmy szczęście, a inne zespoły były kontuzjowane, a w tym sezonie było odwrotnie. Wiemy, dlaczego tak się stało, ale na wnioski przyjdzie jeszcze czas. Trzeba docenić to, co ten zespół zrobił przez 3 lata – tłumaczy Krzysztof Szewczyk, trener gospodyń.