,

Lista aktualności

Dariusz Jaroń: Satysfakcja i niedosyt

Rozgrywki Euroligi dla polskich drużyn zakończyły się w miniony piątek. W Final Four zagrają Spartak Moskwa, UMMC Jekaterinburg, Ros Casares Walencja i Halcon Avenida Salamanka. Najlepszy z naszych zespołów - Wisła Can-Pack Kraków kończy rywalizację w czołowej ósemce. Czy z podniesionym czołem? Na pewno, ale i z lekką nutką niedosytu.

,

Postawmy sprawę jasno: w tym sezonie celem numer jeden dla klubu spod Wawelu jest powrót po trzyletniej przerwie na tron mistrzyń Polski i powalczenie o krajowy puchar (bardzo ciekawie zapowiadający się turniej finałowy już w najbliższy weekend w Polkowicach). Pod tym kątem budowano skład, kontraktując przed sezonem m.in. Magdalenę Leciejewską (wielkie wzmocnienie Wisły przy jednoczesnym osłabieniu potencjału aktualnych mistrzyń kraju – Lotosu Gdynia). Nie oznacza to wcale, że Euroliga znalazła się na dalszym planie, tu - podbudowani ubiegłorocznym sukcesem i wyjazdem do Walencji na Final Four - włodarze krakowskiego klubu liczyli na czołową ósemkę i cel ten został zrealizowany. Jak to zwykle, nie tylko w sporcie, bywa apetyt rósł w miarę jedzenia i po wyeliminowaniu w dwóch meczach Nadieżdy Orenburg wiele osób, w tym niżej podpisany, liczyło na ogranie ekipy z Salamanki, ale były klub trenera Jose Ignacio Hernandeza okazał się zbyt wymagającym rywalem dla wiślaczek. Co zaważyło o stosunkowo gładkiej porażce krakowianek w dwóch, przegranych dwucyfrową różnicą punktów, spotkaniach? Jedni wskażą na problemy zdrowotne Wisły Can-Pack, a konkretnie uraz stawu skokowego Nicole Powell (nie była sobą w rywalizacji z Salamanką), wcześniejszą chorobę Yeleny Leuchanki, a także słabszą postawę Eweliny Kobryn (miała ciężkie zadanie grając przeciwko podkoszowym Halconu), czy Erin Philips (ją również nie ominęły kłopoty ze zdrowiem) i atut własnego parkietu po stronie Hiszpanek. Na pewno każdy z tych czynników odegrał swoją rolę w niepowodzeniu wiślaczek, ale ja - za trenerem Hernadnezem - powtórzę, że Salamanka była po prostu lepszym zespołem. Indywidualnie krakowianki nie wypadają bowiem gorzej w porównaniu z poszczególnymi koszykarkami Halconu, ale jako zespół podopieczne trenera Lucasa Mondelo funkcjonowały w rozegranym w ubiegłym tygodniu dwumeczu znacznie lepiej. Tak jak Wisła Can-Pack w niedawnej rywalizacji z Nadieżdą. Pozostaje trzymać kciuki za Salamankę w Final Four, jednocześnie ciesząc się, że krakowianki drugi rok z rzędu uplasowały się w ścisłej czołówce europejskich drużyn klubowych. Pisałem już o tym, ale te słowa powtarzać będę jak mantrę: ile polskich zespołów, bez względu na dyscyplinę sportu, łapie się do czołowej ósemki Starego Kontynentu? No właśnie... W tym sezonie na parkietach Euroligi występowały jeszcze dwie polskie ekipy; Lotos Gdynia i KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wielkopolski. Borykającymi się z różnego typu problemami mistrzyniom i wicemistrzyniom kraju nie udało się jednak przebić do fazy play-off. Gdynianki w mocnej grupie B (m.in. z Fenerbahce Stambuł i UMMC) zajęły ostatnią lokatę z dorobkiem jednej wygranej nad Gospic Croatia. O jedno zwycięstwo więcej zanotowały podopieczne trenera Dariusza Maciejewskiego, które w grupie D ograły Frisco Sika Brno i Nadieżdę. Czy gdynianki i gorzowianki mogły zaprezentować się lepiej? Patrząc na suchy bilans drużyn - na pewno, ale mając na uwadze zawirowania kadrowe i sytuację w klubach trzeba uczciwie przyznać, że na podbój Europy ani Lotos, ani KSSSE w tym sezonie się nie wybierał. Miejmy nadzieję, że kłopoty obydwie drużyny mają już za sobą i dostarczą nam w tym sezonie jeszcze wielu emocji, walcząc o medale mistrzostw Polski! Na Wasze opinie, pytania, pomysły czekam pod adresem mailowym d.jaron@plkk.pl