Gospodynie przystępowały do tego spotkania osłabione. Na parkiecie nie pojawiła się podstawowa niska skrzydłowa Jhasmin Player. Przeszła operację czyszczenia łąkotki i wiadomo, że nie zagra już do końca tego roku. Warto wspomnieć, że przed tym spotkaniem trener kadry Teodor Mołłow ogłosił, powołania na konsultację szkoleniową. Ponownie w reprezentacji Polski zobaczymy Dominikę Owczarzak, Agatę Szczepanik i Aldonę Morawiec.
Jako pierwsze niewielki prowadzenie objęły gorzowianki. Podopieczne Krzysztofa Szewczyka szybko odpowiedziały celnym trafieniem. Marnowały jednak zbyt dużo okazji w ofensywie , aby przejąć inicjatywę. Natomiast dobrą wiadomością było dla nich to, że rywalki szybko łapały faule. Marna to była jednak pociech w obliczu rażącej nieskuteczności i prostych strat w ataku. Wynik spotkania zmieniał się coraz bardziej na niekorzyść „Pszczółek”. W ekipie z Gorzowa dobrze spisywały się najlepsze „strzelby” drużyny – Kelley Cain oraz Cassandra Brown. Po 10 minutach lublinianki przegrywały 12:21.
Do wysokiej dwójki z Gorzowa dołączyła także Angel Goodrich. Rozgrywająca szybko zdobyła 4 punkty, dzięki czemu jej koleżanki jeszcze powiększyły swoje prowadzenie. W obozie gospodyń gra się nie zmieniała. Zawodniczki oddawały niecelne rzuty i miały naprawdę spore problemy z konstruowaniem akcji. Przewaga przyjezdnych była już dwucyfrowa. Goście jednak również złapali zadyszkę. Gorzowianki przestały egzekwować w ofensywie nawet najprostsze zagrywki. Trener Dariusz Maciejewski wziął „czas”, który paradoksalnie pomógł lubelskiemu zespołowi. Gospodynie trafiły 6 punktów z rzędu, a szkoleniowiec przyjezdnych znowu poprosił o przerwę na żądanie. Lubliniankom udało się zmniejszyć straty do 12 „oczek” do przerwy – 24:36.
Krzysztof Szewczyk musiał wstrząsnąć swoimi podopiecznymi, żeby odwrócić losy tego spotkania. Lublinianki rozpoczęły trzecią partię od mocnego uderzenia. Szybko zdobyły 4 punkty, na co natychmiast zareagował trener Dariusz Maciejewski. AZS UMCS prezentował się zdecydowanie lepiej niż w poprzednich odsłonach. „Pszczółki” regularnie dostarczały piłkę do obręczy rywalek i – co równie ważne – grały aktywnie w obronie. Gorzowianki przez 4 minuty nie dopisały ani jednego „oczka” na tablicy wyników. Jako pierwsza „trójkę” trafiła Angel Goodrich. Błyskawicznie jednak odpowiedziała kapitan lubelskiego zespołu Olivia Szumełda-Krzycka. Prowadzenie gorzowskiej drużyny stopniało do zaledwie jednego posiadania. Lublinianki po raz pierwszy w tym meczu objęły prowadzenie 44:42 na 3 minuty przed końcem kwarty. Miejscowe pokazały charakter i przed decydującą kwartą wygrywały 48:44.
Czwarta kwarta to wojna nerwów. Całą pulę zgarnął ten, kto popełnił mniej błędów i zagrał lepiej w defensywie. Zwycięsko z tej batalii wyszły „Pszczółki”. Na 3 minuty przed zakończenie meczu prowadziły 57:47. Gorzowianki jednak szybko odrobiły straty i ponownie kibice w hali MOSiR mogli mówić o lubelskim horrorze. Ostatnia minuta to walka kosz za kosz. Oba zespoły obejmowały na zmianę prowadzenie. Na 3 sekundy przed końcem tablica pokazywała remis po 66. Wtedy niesamowitym rzutem z połowy popisała się Dominika Owczarzak. Dała tym samym swojemu zespołowi upragnione zwycięstwo 69:66 nad Gorzowem Wielkopolskim.
Dla lublinianek było to ostatnie spotkanie przed własną publicznością w tym roku. Za tydzień czeka je jeszcze mecz rewanżowy z beniaminkiem – JAS FBG Zagłębie Sosnowiec.
============
Pomeczowa konferencja:
Dariusz Maciejewski (trener KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wielkopolski):
Pogratulować. Dobry mecz. Wróciły do gry zawodniczki. My fatalnie zachowaliśmy się w trzeciej kwarcie. Nie dość, że robiliśmy proste starty, które kończyły się później szybkim atakiem 1-0, to jeszcze nie potrafiliśmy wykończyć akcji spod samego kosza. Aż mi się nie chce wierzyć, bo dawno takiej sytuacji nie widziałem, żebyśmy spod samej „dziury” przestrzelili tyle piłek. To było jakby decydujące, bo przez te dwie pierwsze kwarty mieliśmy kontrolę. Później była ta sytuacja w trzeciej, gdzie faktycznie po prostu zgłupieliśmy. Czwarta kwarta – wróciliśmy do grania. Szczęście dopisało tym razem gospodarzom. Równie dobrze można było ten mecz zakończyć w nasza stronę. Dominika (Owczarzak – dop. red) zapamięta na pewno ten mecz na długo, jak i kibice. Gratuluję jeszcze raz. Trudno. My musimy po prostu grać dalej i myśleć o tym, żeby po prostu być jeszcze lepszym.
Cassandra Brown (KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wielkopolski):
Jesteśmy mocno zawiedzone, bo przegrałyśmy po rzucie równo z syreną końcową. Możemy mieć pretensje tylko do siebie. Prowadziłyśmy 14 punktami w drugiej kwarcie i zrobiłyśmy się bardzo nieuważne i zaczęłyśmy popełniać zbyt wiele strat. Udało nam się wrócić do gry w czwartej kwarcie, ale miałyśmy zbyt wiele strat.
Krzysztof Szewczyk (trener Pszczółki AZS UMCS Lublin):
Dziękuję za gratulacje. Tak jak tutaj trener powiedział, ten mecz mógł się rozstrzygnąć równie dobrze dla Gorzowa. Tak jak w życiu – troszeczkę szczęścia trzeba mieć. Dzisiaj nam dopisało. Tutaj duże brawa dla dziewczyn za to, że się podniosły po dla nas zupełnie nieudanej pierwszej połowie, gdzie w pewnym momencie już przegrywaliśmy 17 punktami. Nie wiem czy to uspokoiło zespół z Gorzowa. My w każdym razie wyszliśmy bardzo agresywnie, zmieniliśmy obronę ze strefowej na „swego”. Było kilka przechwytów i z tego poszły szybkie kontrataki. Udało się. Tym bardziej się cieszymy, że gramy bez dwóch podstawowych graczy i takie zwycięstwo to jest dla nas podwójnie cenne. Tym bardziej, że po czterech porażkach to wiadomo jak się gra. Wygraliśmy ten mecz, mimo że nie trafiliśmy ośmiu wolnych i przegraliśmy sromotnie „deskę” dwunastoma zbiórkami. W takich meczach kształtuje się charakter i tutaj duże słowa uznania dla dziewczyn.
Dominika Owczarzak (Pszczółka AZS UMCS Lublin):
Myślę, że wszystko już zostało powiedziane, ale od siebie mogę powiedzieć, że bardzo się cieszę, że przełamałyśmy tę złą passę, że dzisiaj wreszcie odniosłyśmy to zwycięstwo. To nie było dla nas łatwe. Tak jak trener powiedział, straciłyśmy dwóch kluczowych graczy i z tygodnia na tydzień musiałyśmy się przestawić na to, żeby grać zupełnie inną rotacją. Pokazałyśmy ogromny charakter, bo odrobić 17 punktów, to też jest coś. W końcówce też przespałyśmy jeden moment i nagle z prowadzenia 10 punktami, przegrywałyśmy jednym. Jestem bardzo szczęśliwa, żę dzisiaj wygrałyśmy i gratuluję całej mojej drużynie za to jak zaangażowałyśmy się w ten mecz.