Gdy tylko pojawiło się zaproszenie do Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej „Przylądek Nadziei”, koszykarki Ślęzy wyszły naprzeciw. Co więcej, zaproponowały, że własnoręcznie upieką pierniczki dla dzieci. – To gest płynący prosto z serca. Pierwszy raz spotkałam się z taką sytuacją – stwierdziła Natalia Kusztal, jedna z organizatorek wizyty koszykarek w „Przylądku Nadziei”.
Oprócz słodkości, mali pacjenci otrzymali także maskotki, przypinki i plakaty Ślęzy. Nie to jednak było najważniejsze. – Chciałyśmy wyrwać dzieci z codziennej, szpitalnej rutyny, żeby choć na moment zapomniały o sytuacji, w jakiej się znajdują – mówi Magdalena Leciejewska. - Rozmawiając z nimi, widziałyśmy radość i uśmiechy na ich buziach – dodaje skrzydłowa Ślęzy, „ciocia Magda”.
A rozmowy dotyczyły spraw wszelakich. Dzieci ciekawe były początków sportowej kariery naszych zawodniczek, czy tego, ile punktów zdobywają w meczach. Wszystkich zaskoczył, a przy tym rozbawił do łez, rezolutny chłopiec, który spytał koszykarki o to, czy mają chłopaków. Inny z małych pacjentów upodobał sobie Sharnee Zoll do wspólnej zabawy. A że Amerykanka odpowiedziała spontaniczną reakcją, to chłopiec nie odstępował jej na krok.
- Dziewczyny były fantastyczne. Odpowiadały na pytania dzieci, rozdawały upominki, pozowały do zdjęć, podpisywały plakaty. Dostarczyły im mnóstwo radości. I to jest po prostu piękne – mówi Natalia Kusztal.
Koszykarki odwiedziły także dzieci w szpitalnych salach. Te, które nie mogły przyjść na spotkanie w świetlicy. – W jeden z sal spotkałyśmy chłopca, który zakończył już leczenie i za cztery dni opuści szpital, akurat na święta Bożego Narodzenia. Jego mama była przeszczęśliwa. Dla nas to również było bardzo krzepiące – zakończyła Magdalena Leciejewska.