21.03.2007 08:00, Rozmawiał: Robert Błaszczyk
Jelena Skerovic: Najważniejsze jest mistrzostwo
- Jako jedna z liderek czuję się dobrze, ale to nie jest łatwe zadanie. Przez cały rok trzeba być podporą zespołu - mówi Jelena Skerovic. O roli w zespole, najbliższych planach Wisły Can-Pack, a także o tegorocznej przygodzie w Eurolidze, opowiada rozgrywająca "Białej Gwiazdy".
21.03.2007 08:00, Rozmawiał: Robert Błaszczyk
Play-off rozpoczęte. Jak traktujecie te pierwsze spotkania? Trochę "z przymrużeniem oka"?
- Nie traktujemy tak tych spotkań. Nie jesteśmy teraz w najwyższej formie, ale z każdym spotkaniem gramy lepiej. Mecz w niedzielę był lepszy od tego sobotniego i jestem pewna, że forma zespołu będzie rosnąć.
Ale chyba nie łatwo o koncentrację w grach z tymi słabszymi drużynami...
- Zgadza się. Szybko zyskujemy przewagę i zaczynamy prowadzić spokojnie grę. Wtedy rywalki zaczynają grać dobrze i niesione dopingiem kibiców odrabiają straty. My potrzebujemy trochę czasu, by znów wrócić do naszego tempa gry i wyjść na kilkupunktowe prowadzenie.
Prowadzicie 2:0 z Polfą i możecie się w spokoju przygotowywać do kolejnego spotkania...
- Mam nadzieję, że będzie to ostatnie spotkanie. Poniedziałek miałyśmy wolny. W kolejne dni będziemy trenować dwa razy dziennie.
Myślisz jeszcze o przegranym finale pucharu Polski z Lotosem?
- To już zostało za nami. Musimy spotkać się w finale Ford Germaz Ekstraklasy. Do niego jednak długa droga. Musimy pokonać Polfę, później AZS Poznań lub Gorzów. Ale mam nadzieję, że znajdziemy się w finale.
Nie straciłyście nieco pewności siebie?
- Raczej nie. Jeśli zobaczysz na statystki, wyglądamy bardzo dobrze.
Mimo wszystko nie łatwo było się podnieść po tej porażce. W sezonie zasadniczym przegrałyście przecież tylko jedno spotkanie.
- Tak, ale teraz już zostawiamy to i skupiamy się wyłącznie na meczach play-off.
Łatwiej grało się Wam przed rokiem, czy teraz, gdy jesteście mistrzyniami Polski.
- W tamtym roku Lotos był faworytem, teraz my nim jesteśmy. Natomiast inne zespoły również będą walczyć. Wszyscy traktują nas jako faworyta, dlatego wszyscy chcą z nami wygrywać. Mobilizują się dodatkowo na nasze spotkania. Każda zawodniczka gra przeciwko nam na 100% swoich możliwości. One grają bez presji i często wszystko im wychodzi.
Mówimy sporo o Lotosie. Macie takie przeczucie, że jesteście skazani na siebie w finale Ford Germaz Ekstraklasy?
- Ja mam nadzieję, że tak będzie. Musimy pamiętać, że inne zespoły również mają szanse.
To chyba dobry moment, by dokonać analizy pierwszej części sezonu. W lutym zakończyłyście swoją przygodę w Eurolidze. Jak teraz - na chłodno - oceniasz wasz występ?
- Ja myślę, że ten rok w Eurolidze był bardzo dobry. Tym bardziej, że od stycznia było dużo kontuzji w zespole i często było tak, że przed spotkaniami trenowało 8-9 zawodniczek. Miałyśmy sporego pecha.
Komentarze nie były jednoznaczne. Były głosy rozczarowania. Play-off zakończyłyście na tym samym etapie co przed rokiem...
- W tym roku wygrałyśmy 5 meczów w grupie. Później toczyłyśmy wyrównane spotkania z Hiszpankami – "kosz za kosz". Na finalnym wyniku Wisły zaważyły kontuzje, o których wspomniałam. Może będziemy miały jeszcze szansę na pokazanie swoich umiejętności w europejskich pucharach i zajęcie lepszej pozycji.
Czy nie jest tak, że niektórym zawodniczkom po prostu zabrakło wiary w swoje umiejętności?
- Ciężko mi powiedzieć. Brakowało zgrania całego zespołu, co wynikało z kontuzji. Wiesz, trenowało 5 zawodniczek, kolejne 5 dochodziło do meczu po kontuzji. Kiedy przystępowałyśmy do meczu, było widać, że nie są w pełni przygotowane.
Ty również przystąpiłaś do spotkania z Ros Casares Walencja z problemami.
- Kiedy graliśmy w Walencji, ja skręciłam kostkę. Dwa dni później już musiałam grać mecz. Podobnie jak moje koleżanki.
Po rewanżu z Ros Casares było mi najbardziej żal Ciebie. Jesteś już w Wiśle długo. Było widać, że dajesz z siebie wszystko. Jednak zabrakło sił, zdrowia...
- Moim zadaniem jest, by "trzymać" zespół w każdym meczu. Myślę, że miałyśmy momenty, w których byłyśmy lepsze. Zabrakło szczęścia.
Spotkania z TEO czy Ros Casares Walencja były dla mnie bliźniaczymi koszmarami. W decydujących momentach tych meczów nikt poza Tobą i Anna DeForge nie chciał wziąć odpowiedzialności na siebie...
- Ja i Anna jesteśmy jednymi z liderek zespołu. Miałyśmy pozycję do rzutów, więc próbowałyśmy. Były jednak takie momenty, w których można było oddać rzut wcześniej – zanim piłka trafiła do mnie czy do Anny.
Jak czujesz się jako jedna z liderek zespołu?
- Czuję się dobrze, ale to nie jest łatwe zadanie. Przez cały rok trzeba być podporą zespołu.
Jak oceniasz tegoroczne transfery? Vilipic, Canty, Holdsclaw - to nieco inne zawodniczki, niż Maryna Kress czy Kara Braxton.
- Cały zespół jest zupełnie inny. Mamy siedem nowych zawodniczek. To była głównie decyzja trenera i prezesa. Myślę, że stworzył się mocny zespół. Jeśli zdobędziemy mistrzostwo, będzie to udokumentowaniem tego.
Czy nie warto było budować zespołu według pewnego schematu? Musiałyście poświęcić dużo czasu na poznanie nowego systemu gry.
- To był nasz największy problem na początku. Z podstawowego składu zostałam tylko ja i Anna DeForge. Nowe zawodniczki uzupełniły ten skład. Poznawałyśmy się w meczach. Teraz już wiemy, czego oczekuje druga zawodniczka - jakie lubi otrzymywać podania, jaki preferuje styl gry. Zgadza się - Kara Braxton nie jest taką samą zawodniczką jak Daliborka Vilipic. Tak samo Anna Wielebnowska nie gra tak jak Maryna Kress.
Jako rozgrywająca, z którymi zawodniczkami wolałaś współpracować?
- I z jednymi i z drugimi! (śmiech) (Jelena obiecała, że zdradzi po zakończeniu sezonu – dop. red.)
4. kwietnia WNBA Draft. Na listach, na których umieszczane są potencjalne kandydatki do gry w WNBA, próżno szukać zawodniczek z Europy. Jak myślisz dlaczego?
- Oni nie wierzą wystarczająco w europejskie zawodniczki. Znają ich klasę, ale nie potrafią im zaufać.
Widzisz siebie w WNBA?
- Myślę, że tak. Ale jest tam bardzo ciężko, bo oni wolą stawiać na "swoje" zawodniczki. Może być tak, że ja jestem lepsza, ale gra inna zawodniczka, która jest ze Stanów.
Sezon powoli zbliża się do końca. Zastanawiasz się nad przyszłością?
- Wszystko jest otwarte. Mamy play-off, teraz najważniejsze jest mistrzostwo Polski. Po sezonie zobaczymy, jak będzie.
Nie możesz jeszcze zdecydowanie powiedzieć, że zostaniesz w Wiśle?
- Bardzo chciałabym tutaj zostać, ale nie mogę powiedzieć zdecydowanie, że tak będzie.