Finał, mecz 1: Ślęza na prowadzeniu
fot. Paweł Kucharski/Ślęza

Lista aktualności

Finał, mecz 1: Ślęza na prowadzeniu

Ślęza Wrocław wygrała z Wisłą Can-Pack Kraków 71:65 w pierwszym spotkaniu wielkiego finału Basket Ligi Kobiet. Mecz nr 2 już w czwartek o godz. 18.45. Transmisja w TVP Sport i sport.tvp.pl

GALERIA ZDJĘĆ

Bardzo dobrze w to spotkanie weszły zawodniczki z Krakowa. Dzięki trafieniom Magdaleny Ziętary i Sandry Ygueravide Wisła Can-Pack prowadziła już 12:3 po niecałych pięciu minutach rywalizacji. Ślęza szybko wzięła się za odrabianie strat. Akcję 3+1 zanotowała Zuzanna Sklepowicz, a do remisu rzutem wolnym doprowadziła Kateryna Rymarenko. Ostatecznie dzięki trafieniom Kourtney Treffers to gospodynie wygrywały po pierwszej kwarcie 21:20.

Na początku drugiej części meczu wrocławianki ponownie miały problemy w ataku, a mistrzynie Polski błyskawicznie to wykorzystały. Zanotowały niesamowitą serię 14:0 i po trafieniach Ziomary Morrison było już 34:21. Zespół trenera Arkadiusza Rusina znowu musiał zmniejszać straty. Bardzo aktywna była Sharnee Zoll – dzięki jej indywidualnej akcji wrocławianki przegrywały po 20 minutach rywalizacji tylko pięcioma punktami.

W pierwszych minutach trzeciej kwarty Ślęza doprowadziła do remisu po trafieniach Agnieszki Skobel, a rzut Sharnee Zoll pomógł tej ekipie ponowne zdobyć prowadzenie. Późniejsze trójki Skobel oraz Rymarenko dały wrocławiankom przewagę 48:41. Ostatecznie po 30 minutach gospodyniom udało się utrzymać siedmiopunktowe prowadzenie – pozwoliły Wiśle Can-Pack na zdobycie tylko ośmiu punktów w tej części meczu.

Czwarta kwarta to okres kontrolowania sytuacji przez zespół z Wrocławia. Krakowianki nie zamierzały się jednak tylko przyglądać i poddać. Kolejne akcje Sandry Ygueravide oraz Hind Ben Abdelkader zbliżyły je na zaledwie cztery punkty do rywalek. Na więcej nie starczyło już jednak czasu i ostatecznie to Ślęza cieszyła się z pierwszej wygranej w wielkim finale – 71:65.

Najlepszą zawodniczką gospodyń była Sharnee Zoll, która zdobyła 18 punktów, pięć zbiórek i osiem asyst. 16 punktów dodała Marissa Kastanek. W drużynie z Krakowa 17 punktów, sześć zbiórek i trzy asysty zanotowała Ziomara Morrison.

----

Ślęza Wrocław - Wisła Can-Pack Kraków 71:65 (21:20, 9:15, 20:8, 21:22)

Ślęza: Sharnee Zoll-Norman 18, Marissa Kastanek 16 (2), Kateryna Rymarenko 13 (3), Kourtney Treffers 8, Agnieszka Skobel 7 (1), Zuzanna Sklepowicz 4 (1), Agnieszka Majewska 4, Agnieszka Kaczmarczyk 1, Magdalena Koperwas, Nikki Greene.

Wisła Can-Pack: Ziomarra Morrison 17 (1), Ewelina Kobryn 13, Sandra Ygueravide 13, Hind Ben Abdelkader 10 (2), Vanessa Gidden 5, Magdalena Ziętara 4 (1), Meighan Simmons 2, Agnieszka Szott-Hejmej 1, Claudia Pop, Olivia Szumełda-Krzycka.

Stan rywalizacji (do trzech zwycięstw): 1-0 dla Ślęzy. Kolejny mecz: czwartek (20 kwietnia), godz. 18:45 we Wrocławiu.

-----

Po meczu powiedzieli:

Jose Ignacio Hernandez (trener Wisły Can-Pack): - Zaczęliśmy to spotkanie bardzo dobrze. Graliśmy dobrze w obronie, zwłaszcza w pierwszej połowie, przez 17 minut ta defensywa była fantastyczna. Czasami nasza rotacja w składzie jest bardzo słaba. Kiedy uruchamiamy zawodniczki rezerwowe, nasz wynik idzie w dół. Ciężko mi to zrozumieć, ale biorę odpowiedzialność za to na siebie. Czasami jest to wręcz niewyobrażalne. Powinniśmy mieć więcej potencjału na ławce rezerwowych. Kiedy zmieniam nawet jedną zawodniczkę, to jest zła sytuacja dla nas. Tak znów było dzisiaj. Trzecią kwartę zaczęliśmy fatalnie, zniknęliśmy z parkietu. Ślęza była bardziej agresywna w tym czasie.

Sandra Ygueravide (zawodniczka Wisły Can-Pack): - Wiedziałyśmy, że Ślęza będzie grać u siebie bardzo twardo. Pierwszy mecz finału był bardzo ważny dla obu drużyn. Zaczęłyśmy bardzo dobrze, ale pozwoliłyśmy Ślęzie odrobić straty. Ślęza jest groźna, jeśli pozwoli się jej grać. Miałyśmy te same problemy, które przytrafiły się nam w Bydgoszczy i Lublinie. To zdarza się nam przez cały sezon. To jest finał. Nie możemy popełniać takich prostych i głupich błędów. To nasza wina. Nie grałyśmy agresywnie w trzeciej kwarcie, rywalki były lepsze. Wrocławianki były bardziej agresywne, a my nie byłyśmy na to gotowe. Myślę, że w następnym meczu musimy się poprawić, musimy dać z siebie wszystko i zagrać tak agresywnie, jak Ślęza dzisiaj. To nie koniec wojny, mamy kolejne mecze. Możemy pokonać Ślęzę. Kolejny mecz już jutro, będziemy gotowe.

Arkadiusz Rusin (trener Ślęzy): - Dziękuję za gratulacje. To był ciężki mecz dla nas, szczególnie w pierwszej połowie, kiedy nie mogliśmy się przebić przez defensywę Wisły. Przegrywaliśmy trzynastoma punktami. Myślę, że ważny moment nastąpił w końcówce drugiej kwarty. Wróciliśmy na pięć punktów straty i można było zupełnie inaczej wejść do szatni i motywować zespół. Ciszę się z postawy zawodniczek z ławki. To jest coś, co nie szło nam w meczach z Polkowicami, bo czasami rezerwowe zdobywały tylko sześć punktów. Dziś rzuciły 32, także duży szacunek dla tych dziewczyn za to, że wyszły na boisko i nam pomogły. Po meczach z Polkowicami trener Maros Kovacik nauczył mnie jednej fajnej rzeczy. Krótka pamięć - to się liczy w play-offach. Jest 1-0, ale tak naprawdę to się dopiero zaczęło i zapominamy. Za chwilę robimy analizę i przygotowujemy się do kolejnego meczu.

Agnieszka Majewska (zawodniczka Ślęzy): - Bardzo się cieszę, że po nieudanej pierwszej połowie porozmawiałyśmy sobie w szatni. Zdałyśmy sobie sprawę, że trzecia kwarta to jest ostatni dzwonek. Musiałyśmy zaatakować, bo w innym przypadku rywalki odjechałaby nam na jeszcze więcej punktów. Cieszę się, że po raz kolejny przy słabym początku byłyśmy w stanie się podnieść. Ale tak jak powiedział trener, trzeba mieć krótką pamięć. Wiemy, że jutro Wisła będzie gotowa i to będzie ciężki mecz. Żeby zdobyć mistrzostwo, trzeba wygrać trzy mecze. Na razie mamy 1-0, a jutro naprawdę będzie ciężkie spotkanie.