,

Lista aktualności

Dariusz Jaroń: Słowo o nagrodach

W powietrzu unosi się jeszcze atmosfera świąteczna, więc zamiast rozwodzić się nad karą dla Nikity Bell pomówmy o nagrodach. Nagrodach, których w FGE mamy deficyt, a które mogą nie tylko ucieszyć zawodniczki, trenerów i kibiców, ale i napełnić nieco ligową kasę.

,

W NBA, którą wielu bierze za wzór przykładnie zarządzanej ligi zawodowej, przyznaje się na zakończenie sezonu zasadniczego aż osiem nagród indywidualnych. Nagrody otrzymują: najbardziej wartościowy zawodnik ligi (MVP), najlepszy z: defensorów, pierwszoroczniaków, zmienników oraz trenerów, a także zawodnik, który w danym sezonie poczynił największy postęp. Dwie pozostałe trafiają w ręce wzorowego sportowca i najbardziej oddanego społecznika NBA. W naszych realiach ta ostatnia to, przynajmniej na razie, science fiction, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by którąś z wyżej wymienionych (oprócz obowiązującej nagrody MVP) lub nieco inne (na Ameryce świat się nie kończy) przyznawać od przyszłego sezonu Ford Germaz Ekstraklasy. U nas – oprócz ciekawej formuły zawodniczki tygodnia – funkcjonuje klasyczna nagroda dla najbardziej wartościowej zawodniczki. MVP w krajowym wydaniu przypomina mi zapomnianą nieco nagrodę IBM, przyznawaną przed laty (1984-2002) w NBA. W wielkim uproszczeniu otrzymywali ją zawodnicy, którzy mieli największy udział w osiągnięciach swojego zespołu, czyli ocena oparta była na rozbudowanym wskaźniku evaluation, MVP trafiała natomiast w ręce liderów najlepszych drużyn ligi. Gdzie tkwi granica między nagrodą IBM a MVP? Trudno wyczuć, nie wyczuli jej pewnie i Amerykanie dlatego w 2002 roku Tim Duncan był ostatnim koszykarzem uhonorowanym tym wyróżnieniem. Interesująca, chociaż nawet na stronach internetowych NBA nieco pomijana, jest nagroda imienia Magica Johnsona – dla ambasadorów koszykówki; zawodników którzy wybijają się nie tylko postawą na parkiecie, ale i promują basket w kontaktach z mediami i kibicami. Przyznawana jest od 2001 roku. Pierwszy zdobył ją Ray Allen, a przed rokiem koszykarz, któremu kontuzje zamknęły drogę do wielkiej kariery - Grant Hill. Jeśli do tego dodamy nagrody dla zawodnika tygodnia i miesiąca, wybór trzech najlepszych piątek ligi, dwóch składów najlepszych obrońców i debiutantów, to otrzymamy grupę kilkudziesięciu koszykarzy, których rokrocznie honoruje liga, tym samym zapewniając sobie odpowiedni wydźwięk w mediach. Oprócz rozgłosu, większego zaangażowania zawodników, którzy zaciekle rywalizują o każde z wyróżnień, jest jeszcze jeden silny argument przemawiający za rozszerzeniem arsenału nagród w FGE. Myślicie, że nagroda dla debiutanta roku, którą przed rokiem odebrał Chris Paul przypadkowo nazywała się T-Mobile Rookie of the Year Award? David Stern darmowych reklam nie zwykł rozdawać… Nie chodzi o to, by przeszczepiać na grunt FGE wszystko co amerykańskie; raz, że świadczyłoby to o raczej nikłej kreatywności naszych sportowych działaczy (w NBA też nagradzanych za dobrą pracę), dwa debiutant roku w postaci np. grającej pierwszy sezon w Polsce, ale niezwykle doświadczonej, Dominique Canty byłby co najmniej komiczny. Ale już – wzorem FIBA – nad nagrodą dla najlepiej rokującej zawodniczki młodego pokolenia można się poważnie zastanowić. Warto obserwować tendencje tam, gdzie koszykówka cieszy się dużym zainteresowaniem i odnosi – tak potrzebne do dalszego jej rozwoju w naszym kraju – sukcesy. Na Wasze opinie, pytania, komentarze czekam pod adresem mailowym d.jaron@plkk.pl