,

Lista aktualności

Pewny awans Lotosu

Tylko trzech meczów potrzebowały zawodniczki Lotosu Gdynia, aby awansować do finału Ford Germaz Ekstraklasy. Podopieczne Romana Skrzecza bez najmniejszych problemów pokonały w wyjazdowym meczu CCC Polkowice 97:68 i całą półfinałową rywalizację zakończyły w stosunku 3:0. Losy spotkania rozstrzygnęły się już w pierwszej kwarcie.

,

Zapowiadały się wielkie emocje, walka do upadłego aż do ostatniej syreny... Tak miało być, jednak rzeczywistość okazała się bardzo odmienna. Brzemienny w skutkach okazał się brak Taushy Mills, wobec czego pole do popisu miały środkowe Lotosu. Ponieważ spisały się znakomicie – końcowy rezultat nie mógł być inny. Lotos pewnie pokonał CCC 97:68 i już może przygotowywać się do walki o Mistrzostwo Polski. Przed meczem miały miejsce małe uroczystości – najpierw Ilona Jasnowska otrzymała bukiety kwiatów i gratulacje od zarządu klubu i kibiców za 350 spotkań w Ekstraklasie. Następnie na środek wyszły zawodniczki juniorek starszych, które w minionym tygodniu na gdyńskim parkiecie wywalczyły czwarte miejsce w mistrzostwach Polski. Wszystkie zawodniczki otrzymały pamiątkowe odznaczenia, a dodatkowo Anna Pietrzak – MVP gdyńskiej imprezy – otrzymała wiązankę kwiatów. Mówiąc żargonem piłkarskim, to od początku mecz toczył się "do jednej bramki". Od pierwszych minut Lotos narzucił tempo, którego polkowiczanki nie wytrzymały. Goście szybko odskoczyły na kilkopunktową przewagę i trudno było powstrzymać podopieczne Romana Skrzecza. CCC popełniało bardzo dużo strat, a defensywa w wykonaniu "Pomarańczowych" pozostawiała wiele do życzenia. Bardzo widoczny był brak na parkiecie Taushy Mills. Polkowiczankom brakowało silnego ogniwa pod koszem, co bezlitośnie wykorzystały rywalki, zbierając piłki i skutecznie ponawiając swoje akcje. Zawodniczki Andrzeja Nowakowskiego nie potrafiły znaleźć skutecznej recepty na grę rywalek i przegrywały po 10 minutach już 14:25. Druga kwarta to wciąż skuteczna gra podkoszowych Lotosu, które wykorzystywały przewagę wzrostu nad Jasnowską, Carvajal czy Coker. W dodatku często przy celnych rzutach były faulowane, co stwarzało okazje do zdobywania łatwych punktów z linii rzutów osobistych. Przewaga Lotosu rosła z minuty na minutę. Na 3,5 min przed końcem tej części gry gdynianki prowadziły już 47:31. Przewaga 16 "oczek" utrzymała się do syreny kończącej pierwszą połowę. W gra polkowiczanek trudno było doszukiwać się polotu i zawziętości, czym imponowały one w pierwszych meczach. Gdynianki dość łatwo punktowały swoje rywalki i spokojnie kontrolowały wydarzenia na boisku. W CCC jedynie Frances Carvajal starała się dotrzymać kroku Lotosowi, jednak w pojedynkę wiele zdziałać nie mogła. Po przerwie gdynianki wciąż kontrolowały wydarzenia na boisku, nie dając za bardzo pola do popisu gospodyniom. Dopiero po 6 minutach tej części gry polkowiczanki po raz pierwszy w meczu trafiły zza linii 6,25m! Wówczas Lotos prowadził już 67:48 i na dużym luzie przeprowadzał kolejne akcje. Andrzej Nowakowski miał sporo zastrzeżeń do gry swoich koszykarek, które popełniały mnóstwo błędów i strat, co nie zawsze wiązało się z dobrą defensywą Lotosu. Po 30 minutach gry i prowadzeniu przyjezdnych 78:57, większość kibiców marzyło już zapewne o końcowej syrenie, bowiem spektakl zafundowany przez zawodniczki obu drużyn nie miał nic wspólnego z zapowiadanymi emocjami i walką. Ostatnia część gry to braku emocji ciąg dalszy. Lekko uśpiona publiczność wykazywała zainteresowanie jedynie gdy na parkiecie pojawiały się kolejne zawodniczki CCC, które nie grywają większej ilości minut w innych spotkaniach. Kolejno oklaskami witano Magdę Pietrzak i Łucję Tomczak. Choć publiczność się tego domagała – na parkiecie nie pojawiła się Elżbieta Paździerska. I na tym w zasadzie koniec emocji związanych z dzisiejszym spotkaniem. Roman Skrzecz również dał pograć zmienniczkom, przez co widowiskowość meczu spadła niemal do zera. Lotos wygrał zdecydowanie 98:67 i losy całej rywalizacji rozstrzygnął bilansem 3:0. Roman Skrzecz po meczu z CCC
Andrzej Nowakowski po meczu z Lotosem
Marta Urbaniak po meczu z CCC
Anna Pietrzak po meczu z Lotosem