,

Lista aktualności

Finał FGE: Pierwsza odsłona dla Wisły

Nie brakowało emocji w pierwszym finałowym spotkaniu Ford Germaz Ekstraklasy. Drużyny Wisły Can-Pack Kraków i Lotosu Gdynia uraczyły kibiców zgromadzonych w hali przy ul Reymonta wspaniałą postawą, a prowadzenie w tym meczu zmieniało się jak w kolejdoskopie. W końcówce więcej zimnej krwi zachowały wiślaczki, które za sprawą przede wszystkim Anny DeForge i Chamique Holdsclaw odniosły zasłużone zwycięstwo 84:77.

,

Tradycyjnie wiślaczki rozpoczęły spotkanie od sporej straty punktowej, która po rzutach Sales wynosiła już siedem punktów. Wtedy rozpoczęła się prawdziwa pogoń. Po punktach znakomitej dziś Holdsclow Wisła przegrywała już tylko 9-11, by po kilku chwilach i jej rzucie za trzy objąć prowadzenie 13-11. Szale na korzyść drużyny gości próbowała przeważyć LaTanya White, jednak udało się to tylko na chwilę. Świetnie grający duet Holdsclow - DeForge doprowadził do pięciopunktowej przewagi na koniec kwarty: 20-15. Po krótkiej przerwie Wisła Can-Pack próbowała odskoczyć gdyniankom na kilka punktów. Za sprawą rzutów osobistych Canty przewaga wynosiła już sześć punktów, jednak wtedy coś zacięło się w wiślackiej maszynie. Do remisu 31-31 doprowadziła Breitreiner rzutem za trzy. Zamieszanie i niepokój w krakowskich szeregach Lotos wykorzystał znakomicie. Celne “dwójki” Riley i “trójka” White doprowadziły do stanu 39-43. Taki stan rzeczy nie podobał się zwłaszcza Amerykankom w zespole Wisły Can-Pack, które umiejętnościami i skutecznością zdecydowanie przewyższały pozostałe zawodniczki. Jednak na rzuty DeForge od razu odpowiadała White, nie pozwalając na zniwelowanie straty. Ta strata powiększała się i osiągała siedem punktów, po rzucie Troiny: 49-56, a nawet osiem, po trafieniu chwalonej wcześniej White. By nie zostać posądzonym o gloryfikowanie zawodniczek zza oceanu, można tylko dodać, że stratę do zaledwie trzech punktów zmniejszyła... Holdsclow. Przed ostatnimi dziesięcioma minutami na tablicy widniał wynik 56-59. Wszystko mogło się więc zmienić. ... i zmieniło się. Pościg rozpoczęła Canty, a na prowadzenie Wisła wyszła po rzucie Holdsclow. By potwierdzić, że kobieta zmienną jest, to po chwili gdynianki znów uzyskały niewielką przewagę. Wtedy nastąpił przełomowy moment. Cztery punkty Canty, akcja 2+1 DeForge i było już 73-67 dla krakowianek. Gdy po chwili, po rzucie Skerović zza obwodu piłka zatrzepotała w siatce, krakowska publiczność była przekonana o zwycięstwie. Zmuszone do szybkiego faulowania gdynianki zaczęły popełniać sporo błędów, piłkę traciła Paulina Pawlak i w efekcie krakowianki spokojnie już dowiozły zwycięstwo do końca. 84-77. Siedmiopunktowe zwycięstwo może nie odzwierciedla przebiegu spotkania, ale z pewnością zwycięstwo Wisły jest zasłużone. A jak będzie w niedzielę? Z pewnością nie zabraknie emocji. Kibice Wisły zapewne znowu zaprezentują fantastyczną oprawę i zorganizowany doping. Zawodniczki pewnie też zaskoczą krakowską publiczność swoją grą i stworzoną dramaturgią widowiska. Emocji, tak jak dziś nie zabraknie. Swoją drogą, czy Amerykanki zdobędą w drugim meczu aż 115 punktów, tak jak w sobotę? A może będzie ich więcej... Roman Skrzecz po meczu z Wisłą
Elmedin Omanic po meczu z Lotosem
Tatiana Troina po meczu z Wisłą
Anna DeForge po meczu z Lotosem