Podobnie jak w sobotę, także i dziś nie brakowało emocji. Podobnie, jak wczoraj od prowadzenia rozpoczęły gdynianki. Po czterech z rzędu punktach White było 6-2 dla Lotosu, który sukcesywnie zwiększał przewagę. Znakomicie grały Kobryń i Sales, które w tej części gry zdobyły aż 21 punktów. Największą, bo ośmiopunktową przewagę stworzyła jednak Ruth Riley. Tradycyjnie zniwelowała ją De Forge trafiając za trzy po raz pierwszy.
Siedmiopunktowe prowadzenie Lotosu po dziesięciu minutach podrażniło krakowianki. Rozpoczęła się skuteczna, choć krótkotrwała gonitwa. Kolejno do remisu 29-29 doprowadziła Canty, akcją 2+1, a następnie Holdsclow do stanu 34-34. Wtedy do głosu znowu doszły gdynianki. Świetna w rzutach za trzy Breitreiner pozwoliła na zwiększenie dystansu do pięciu punktów. Trafienie chwalonej Holdsclow ustaliło wynik do przerwy: 38-41.
Po przerwie prowadzenie nadal przechodziło z rąk do rąk. Nie brakowało pięknych akcji i rzutów zwłaszcza za trzy. Emocje kibiców do czerwoności rozgrzała Anna Wielebnowska trafiając dwukrotnie zza obwodu, jednak było to mało na dobrze grające gdynianki. Wiśle Can-Pack udało się co prawda zniwelować stratę, jednak jednopunktowe prowadzenie Lotosu było tylko preludium do znakomitego finiszu.
Skutecznego głównie ze względu na brak pomysłu w grze Wisły i kolejne niecelne rzuty wiślaczek z nieprzygotowanych pozycji. Meczowe statystyki są jeszcze jednym dowodem popierającym tą tezę. Na sześć minut przed końcem po rzucie Pawlak dystans między Lotosem a Wisłą Can-Pack wynosił już sześć oczek. Krakowiankom bardzo ciężko szło odrabianie strat. Mnożyły się błędy zwłaszcza w ataku. Gdy po akcji 2+1 Leciejewskiej na tablicy widniał wynik 74-81 było już jasne, kto wygra spotkanie. Nie pomogły nawet dwie trójki Canty w ostatnich sekundach i szybkie faule wiślaczek. Stan rywalizacji został wyrównany.
A kto odniesie zwycięstwo w trzecim pojedynku. Faworytem będzie pewnie Lotos, który zagra na własnym obiekcie i co pokazał dzisiejszy mecz, może liczyć na bardzo długą ławkę. W Wiśle gra opierała się dziś tylko na Amerykankach. Pozostałe zawodniczki zdobyły zaledwie 15 punktów. Cieniem samej siebie była Vilipić, a pozostałe zawodniczki przez sporą część gry tylko towarzyszyły swoim amerykańskim koleżankom. Jednak należy pamiętać, że to żeński basket i wszystko może się jeszcze odwrócić. Pewne jest, że w kolejnych meczach nie zabraknie emocji.
Roman Skrzecz po meczu z Wisłą
Elmedin Omanic po meczu z Lotosem
Anna Breitreiner po meczu z Wisłą
Dorota Gburczyk po meczu z Lotosem
22.04.2007 20:17, Krzysztof Zakrzewski
Finał FGE: Jaskinia smoka zdobyta!
Koszykarki Lotosu Gdynia wygrały w jaskini smoka! Podopieczne Romana Skrzecza pokonały Wisłę Can-Pack Kraków 87:83 i tym samym nie tylko wyrównały stan finałowej rywalizacji na 1:1, ale także zyskały atut własnego parkietu. Mistrzyniom Polski nie pomogła znakomita postawa trio DeForge-Holdsclaw-Canty, bowiem wśród rywalek koncertowo zagrał cały zespół. Dość powiedzieć, że wśród gdynianek aż pięć koszykarek zdobyło 11 i więcej punktów.
22.04.2007 20:17, Krzysztof Zakrzewski