,

Lista aktualności

Z cyklu "Rodzinny sport": Teresa i Alina Słabęckie

Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Przygodę z koszykówką rozpoczęły kilkanascie lat temu mamy, a ich tradycje kontynuują teraz córki. W polskiej koszykówce takich duetów mamy co najmniej kilka i właśnie im jest poświęcony kolejny cykl ukazujący się na łamach naszego portalu. Jedenastą już parą, którą bliżej przedstawimy naszym czytelnikom będą panie Słabęckie: mama Teresa Wachowiak-Słabęcka i córka Alina Słabęcka.

,

Mama - Teresa Wachowiak-Słabęcka urodzona 1. stycznia 1948 roku w Poznaniu, mierząca 174 centymetry wzrostu, była niebywale wszechstronną i skoczną zawodniczką. Przygodę z koszykówką zaczęła późno, gdyż dopiero w liceum, ponieważ w szkole podstawowej trenowała piłkę ręczną. W szkole średniej trafiła do znakomitego trenera Bronisława Wiśniewskiego. Sama zawodniczka określiła go jako "ojca, znakomitego pedagoga, przyjaciela i mentora. Teraz takich ludzi już nie ma". Całą karierę była zawodniczką AZS-u Poznań. W 1965 roku wraz z juniorkami swojej drużyny zdobyła mistrzostwo Polski. W tym samym roku wyjechała na mistrzostwa Europy juniorek do Sofii, gdzie reprezentacja Polski zajęła 4. miejsce. Wówczas Teresa Wachowiak była o 2 lata młodsza od swoich koleżanek. Następny rok przyniósł kolejny sukces, jakim był drugi złoty medal w juniorskim czempionacie w kraju. Była wówczas kapitanem juniorskiego AZS-u Poznań oraz drużyny narodowej. Rok 1966 miał także inny wymiar w życiu 19-letniej Teresy, na meczu koszykówki poznała 21-letniego koszykarza Andrzeja Słabęckiego. Rok 1967 przyniósł Pani Teresie dwa sukcesy - sportowy i osobisty. AZS Poznań awansował do ekstraklasy, a 5. lipca wyszła za mąż. W tym szczęśliwym roku nie obyło się też bez przykrych zdarzeń. Na zgrupowaniu kadry juniorek miał miejsce nieprzyjemny incydent, przez który ówczesna kapitan reprezentacji nie pojechała na młodzieżowe mistrzostwa Europy, a w efekcie zniechęcił Panią Teresę do przyszłych kontaktów z kadrą narodową. Teresa Słabęcka była siłą napędową poznańskiego AZS, na niej spoczywał ciężar gry. Z zadań jej powierzonych wywiązywała się znakomicie. Zawodniczka obdarzona fenomenalnym wyskokiem z powodzeniem walczyła o zbiórki ze znacznie wyższymi rywalkami. Jako jedyna rzucała z wyskoku, miała znakomite wyczucie gry, "wciskała" się w każdą lukę w obronie. Jednym z jej głównych atutów były znakomite długie podania. To właśnie Pani Teresa wypromowała gwiazdę parkietów Elżbietę Walkowiak (później Gumowska i Grześczyk), gdyż po świetnym podaniu nie pozostawało Pani Elżbiecie nic innego jak celnie rzucić do kosza. Jeździła także na akademickie mecze toważyskie do Francji, Włoch, Jugosławii, gdzie również wiodła prym. Znakomity trener Zygmunt Olesiewicz powtarzał, że należy nagrać rzuty z wyskoku Pani Teresy i w celach szkoleniowych pokazywać je młodym adeptom koszykówki. Teresa Słabęcka miała ogromne zasługi dla AZS Poznań i była filarem zespołu, aż do roku 1973, kiedy to przerwała pasmo sukcesów, by urodzić dziecko. W styczniu 1974 roku przyszła na świat córka Państwa Słabęckich, Alina. Pani Teresa po krótkim urlopie wyjechała z drużyną na wakacyjne zgrupowanie do Rosji. Nie potrafiła poświęcić się trenowaniu w oddaleniu od dziecka i dlatego postanowiła zakończyć sportową karierę w wieku zaledwie 26 lat. Później poświęciła się pracy z młodzieżą. Teresa Słabęcka wspomina, że ówczesny sport był prawdziwą przygodą i wspaniałą metodą wychowawczą. Córka - Alina Słabęcka urodzona 31. stycznia 1974 roku w Poznaniu zadziorność i wspaniały talent odziedziczyła po mamie. Jako dziecko dwojga rodziców po AWF, byłych znakomitych zawodników, nie miała innego wyjścia jak tylko zostać koszykarką. W dzieciństwie wielokrotnie była zabierana na mecze i od najmłodszych lat chłonęła ducha sportu. W VII liceum w Poznaniu siedziała w ławce razem z Małgorzatą Dydek, z którą przyjaźni się do dziś. Po drugiej klasie Alina przeniosła się do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Poznaniu, ale to nie osłabiło więzów przyjaźni. Razem spędziły wiele czasu ucząc się do matury. Ptyś była częstym gościem w domu Państwa Słabęckich. Alina sportową karierę zaczęła podobnie jak mama w AZS Poznań. Od początku przygody z ekstraklasą w 1991 roku stała się gwiazdą wielkiego formatu. Dzięki znakomitym warunkom fizycznym (186 cm) i wspaniałemu wyskokowi odziedziczonemu po rodzicielce brylowała zarówno w ataku, jak i w obronie. Dobrze zbierała i celnie rzucała, zwłaszcza z dystansu, ale najlepsza była w obronie. Później w ligach europejskich słynęła ze znakomitej defensywy. W roku 1992 zdobyła wraz z reprezentacją Polski juniorek brązowy medal ME. W sezonie 1992/93 grała z takimi znakomitościami koszykarskimi jak Swietłana Fomina, Agata Kaszuba, czy Elżbieta Grześczyk, z którą grała przed laty jej mama. W tym sezonie w wieku 18 lat rzuciła 46 punktów (z 79 zespołu!) w meczu z Polonią Warszawa. W roku 1993 zdobyła znów brązowy krążek, tym razem na juniorskim światowym czempionacie. Po powrocie do kraju trener Tadeusz Huciński powiedział mamie Aliny: "Gratuluję córki, ona ma charakter do gry w koszykówkę". W tym samym roku przeszła do wielkiej Olimpii, w której musiała walczyć o miejsce w składzie z koleżankami z drużyny oraz z ... trenerem Tomaszem Herktem. Mimo niesprzyjających warunków zdołała się dobrze zaprezentować i awansować do kadry narodowej, z którą wyjechała na nieudane dla polskiej reprezentacji Mistrzostwa Świata do Australii. Po jednym sezonie w Olimpii wróciła do AZS-u, który wtedy połączył się z innym poznańskim klubem Lech. Spędziła tam dwa sezony będąc niekwestionowaną gwiazdą ekstraklasy. Zwieńczeniem znakomitych występów ligowych był udział w eliminacjach do ME z reprezentacją Polski oraz tytuł królowej strzelczyń w sezonie 1995/96 z bajeczną średnią ponad 26 punktów na mecz. Wtedy to właśnie uzyskała swój rekord punktowy - w dniu 12. listopada w meczu ze Starem Starachowice rzuciła 48 punktów (z 80 zespołu!), zabrakło jej tylko jednego celnego rzutu za 3 punkty do wyrównania rekordu wszechczasów Anny Jaskurzyńskiej-Jelonek (51 punktów). Przegląd Sportowy tak opisał ten wyczyn: "Była nie do zatrzymania dla rywalek. Znakomicie zbierała piłki pod obiema tablicami, nie myliła się podczas rzutów wolnych. Popisała się także wieloma asystami, a jej podania skutecznie wykorzystywała najwyższa na parkiecie, Litwinka Reda Aleliunaite (22 punkty)." Alina miała wówczas 21 lat 9 miesięcy i 12 dni. Mimo tak znakomitej postawy w całym sezonie i silnego składu (oprócz Aliny Słabęckiej grały także: Ilona Jasnowska, Neringa Zakalskiene, Reda Aleliunaite i wracająca z urlopu macierzyńskiego Wiesława Mrozińska-Lipińska) AZS-Lech Poznań opuścił szeregi ekstraklasy, a najlepsza zawodniczka ligi, za namową trenera Hucińskiego, wybrała ofertę ówczesnego Mistrza Polski - Warty Gdynia. Nowy sezon rozpoczęła znakomicie - na otwarcie zdobywając 31 punktów. Jednak po 5 meczach nabawiła się groźniej kontuzji. Fatalnie zdiagnozowana wróciła na boisko i dokończyła sezon, co miało się odbić na jej późniejszej karierze. Grała wtedy, oprócz ligi, także w Pucharze im. Liliany Ronchetti oraz w eliminacjach ME. Po zdobyciu wicemistrzostwa kraju z gdyńską drużyną wróciła do Poznania i wtedy okazało się, że grała cały sezon z zerwanymi więzadłami krzyżowymi. Przeszła operację w znanej klinice w Europie, za którą sama musiała zapłacić. Później przechodziła długą rehabilitację, aż wreszcie wróciła na parkiet w 1998 roku w drugoligowej drużynie Quay Poznań. Nigdy już potem nie doszła do tak fenomenalnej formy. Po kilku miesiącach treningów podpisała kontrakt w Pabianicach i spędziła tam jeden sezon. Następny grała w Łódzkim Klubie Sportowym i był to jej najlepszy sezon od odejścia z AZS-Lech w 1996 roku. W 2000 roku wyjechała do Aschafenburga. W grudniu po meczu pucharowym w Pradze przywiozła do swojego rodzinnego domu na Wigilię swoją koleżankę z zespołu, Australijkę Tuli Bevilaquę wraz z mężem. Byli tam także obecni trener Krutikow wraz z żoną. Dom Państwa Słabęckich była zawsze otwarty dla wszystkich a gospodarze bardzo gościnni. Alina ma talent także do języków obcych i nie sprawia jej trudności gra w ligach zagranicznych. Sezon 2001/02 rozpoczęła w barwach austriackiego zespołu TECTO Klosterneuburg, a w grudniu przeniosła się do francuskiej ligi. Zasiliła szeregi drużyny z Montpellier i od razu stała się czołową zawodniczką ligi. Następny sezon grała w Waiti Bordeaux. Przez oba te sezony była jedną z najlepiej rzucających koszykarek za 3 punkty. W trakcie sezonu 2002/03 Alinie Słabęckiej odnowiła się kontuzja i znów musiała poddać się operacji. Po powrocie z rehabilitacji grała w drużynie Carvigal Nicea (sezon 2003/04). W styczniu 2005 roku Alina Słabęcka powróciła do rodzimej ligi, zaczęła występy w drużynie CCC Polkowice. Nie w pełni wykorzystana i grająca bez ubezpieczenia rozstała się z klubem. Sezon 2005/06 rozpoczęła w lidze tureckiej w zespole Yildirmir Belediyes. Jednak już w listopadzie wróciła do "swojej" ligi francuskiej do Tarbes. Znana ze swoich znakomitych walorów obronnych dostała w pewnym meczu do krycia gwiazdę drużyny przeciwnej (zawodniczka ta w poprzednim meczu przeciwko Tarbes zdobyła 47 punktów). Tak znakomicie się wywiązywała z tego zadania, że wyprowadziła z równowagi przeciwniczkę, która rzuciła się na Polkę z pięściami. Całe zdarzenie zakończyło się zawieszeniem Amerykanki na 4 mecze i złamanymi dwoma żebrami Aliny. Sezon zakończyła wraz z zespołem na miejscach 3-4. W obecnym sezonie Alina Słabęcka gra na zapleczu francuskiej ekstraklasy – w Dunkierce. Jest jedną z podstawowych zawodniczek zespołu i wyróżniającą się postacią ligi. Jest pewna, że nie chce już wrócić do polskiej ligi, więc nie pozostaje mi nic innego jak życzyć tej doskonałej koszykarce sukcesów w Europie i dalszego sławienia tam polskiego basketu.