20.05.2007 21:27, Rozmawiał: Robert Błaszczyk
Kevin Messenger: Europejski basket coraz popularniejszy
- Koszykarski biznes rozwija się jak żaden inny! - mówi Kevin Messenger nadzorujący pracę biura prasowego Indiana Fever (WNBA). Zapraszamy do przeczytania wywiadu, w którym Kevin dzieli się z nami odczuciami wobec relacji pomiędzy europejską a amerykańską koszykówką, a także opowiada jak Tan White i Anna DeForge wspominały Ford Germaz Ekstraklasę po przylocie do USA.
20.05.2007 21:27, Rozmawiał: Robert Błaszczyk
Od 2003 roku jesteś dyrektorem biura prasowego Indiana Fever. Jak trafiłeś na to stanowisko?
- Wcześniej mieszkałem dwukrotnie w Indianie. Podczas podróży z Uniwersytetem Maryland, wyraziłem zainteresowanie w kontekście pracy z Fever. Złożyłem zapytanie. Kiedy otrzymałem propozycję pracy w drużynie, skorzystałem z tego prezentu i przeprowadziłem się do Indianapolis.
Myślę, że relacje mediów z zawodniczkami w Europie nie zawsze są najlepsze. Jak wygląda Twoja praca?
- Myślę, że większość amerykańskich drużyn ma bardzo dobre stosunki z mediami, ponieważ one je wspierają. Zespoły potrzebują mediów, tak samo jak media bardzo potrzebują współpracy z nimi. To są obopólne kontakty. Indianapolis jest bardzo małym rynkiem medialnym w porównaniu do takich miast jak New York, Los Angeles czy Seattle. Wydaje mi się, że przygotowujemy dobre materiały. Bazujemy na doświadczeniu i staramy się cały czas rozwijać. Chcemy szukać nowych dróg do przekazu przez nas informacji: poprzez klubowe radio, telewizję czy różne inne nowatorskie sposoby publikacji. Do moich obowiązków należy praca z zespołem, wydawanie oficjalnych oświadczeń i nadzorowanie funkcjonowania witryny internetowej. Oczywiście staram się odpowiadać na wszystkie zapytania ze strony mediów.
Jak wiele czasu poświęcasz na pracę w Indiana Fever?
- To jest jedna z największych różnic w porównaniu do mojej dawnej pracy, jak również w zestawieniu z U.S. pro women’s basketball i ligami w Europie. Nasz sezon trwa ledwie cztery miesiące. W tygodniu gramy zazwyczaj trzy lub cztery mecze. W trakcie sezonu stale podróżujemy i oczekujemy kolejnego meczu. Ale „offseason” jest długi. Zbyt długi! Nie gramy prawie żadnych spotkań przez dziewięć miesięcy.
W trakcie sezonu czas pracy jest dosyć regularny - 10-12 godzin dziennie. Zależy to również od terminarza. Czasami pracujemy już bardzo wcześnie, a czasami do późnych godzin. Każdy dzień jest inny. Po sezonie praca jest o wiele bardziej relaksująca.
Miałem okazję relacjonować dla Was finały Ford Germaz Ekstraklasy. Jak ludzie w USA odbierają informacje o „swoich” zawodniczkach, grających w Europie?
- Na początku chciałem Ci bardzo podziękować za wysiłek, który włożyłeś w relacjonowanie dla nas polskich finałów. Myślę, że ludzie uznali to za interesujące. Nie sądzę, aby większość fanów Fever dokładnie śledziła przebieg meczów w lidze polskiej czy innych europejskich ligach, ale chcieli się dowiedzieć czegoś o swoich ulubionych zawodniczkach występujących w Europie. Poprzez takie działania europejska koszykówka stała się bardziej popularna. W rzeczywistości przecież to bardzo znana dyscyplina w Rosji czy innych krajach europejskich. Myślę, że większość Amerykanów nie zdaje sobie z tego sprawy. Ja również poznaję poprzez takie inicjatywy koszykówkę. Jestem zafascynowany poznawaniem innych kultur i odkrywaniem kobiecej koszykówki w innych częściach świata. Myślę, że jest to dyscyplina, która rozwija się najdynamiczniej spośród wszystkich. Koszykarski biznes rozwija się jak żaden inny sport!
Jak w USA odbieracie graczy z Europy?
- Większość Amerykanów kompletnie nie wie, jak wymawiać nazwiska zawodniczek z Europy. Po tym rozpoznajemy, że zawodnik jest z innego kraju. (śmiech) Większość amerykańskich zawodniczek jest świetnie rozpoznawalna po okresie gry na collegach. Koszykarki urodzone w USA są już znane nim trafią do WNBA. Jeśli zawodniczka przyjeżdża z Europy do WNBA, potrzebujemy czasu, żeby ją poznać, bo jest dla nas kompletnie nowa.
Pytam o to, gdyż wiele europejskich zawodniczek uważa, że nie będzie się im ufać w WNBA. Co o tym myślisz?
- Dobre pytanie. Myślę, że tym czynnikiem nie jest zaufanie wobec zawodniczek, ale przede wszystkim bariera językowa i odmienność kulturowa, która często prowadzi do niezrozumienia. Słaba komunikacja odbiera pewność. Może ona właśnie prowadzić również do mniejszego zaufania. To jest również możliwe. Ale naprawdę, jeśli zawodniczka potrafi dobrze grać i rozwija swoje umiejętności, myślę, że trener będzie chciał taką zawodniczkę bez względu na jej pochodzenie czy barierę językową. Wydaje mi się, że WNBA jest coraz bardziej dostępna, dlatego staje się popularniejsza w Europie czy na innych kontynentach. Margo Dydek czy Jurita Streimikyte przystosowały się natychmiast do warunków WNBA. Bez względu na umiejętności czy warunki fizyczne - żadna europejska zawodniczka nie może nigdy myśleć, że w USA nie będzie się jej ufać, ponieważ jest z innego kraju. Jeśli chcesz grać, będziesz grać!
Rozmawiałeś z Anną DeForge i Tan White o grze w Polsce. Powiedz, jak wspominały Ford Germaz Ekstraklasę?
- Więcej rozmawiałem o tym z Anną niż Tan, ponieważ ona gra już tam drugi sezon i zna lepiej polską ligę. Tan grała u Was tylko jeden rok i więcej opowiadała o grze w Turcji, gdzie występowała w poprzednim sezonie. Natomiast Anna uwielbia Polskę. Naprawdę! Zmiana miejsca nie sprawiła jej żadnych trudności. Język nie jest dla niej już tak wielkim problemem. Była bardzo zadowolona z przyjęcia przez drużynę i przez krakowskich kibiców. Rozmawiałem z nią również o poziomie polskiej ligi. Mówiła, że dwa bądź trzy pierwsze zespoły prezentują poziom drużyn z WNBA, natomiast trzy następne są bardzo solidnymi ekipami. Problemem jest brak tak wielu utalentowanych graczy jak w WNBA. Bez względu na to - twierdzi, że jest to liga oparta na współzawodnictwie i jest niesamowicie szczęśliwa, że może tam grać.