,

Lista aktualności

Andrzej Curyl: Zasługujemy na pomoc miasta!

Przygotowania powstałego 13 lutego KSKK Koszalin do występów w pierwszej lidze nabierają rozpędu. - Mamy siedzibę, zespół, sprzęt sportowy, pierwszych sponsorów i 2/3 budżetu na najbliższy sezon - mówi prezes klubu Andrzej Curyl.

,

O powstaniu Koszalińskiego Stowarzyszenia Koszykówki Kobiet pisaliśmy 21 marca. Jego założycielom przysługiwał jeden cel: przywrócić Koszalinowi dawne miejsce na koszykarskiej mapie Polski. O zmianach jakie zaszły w KSKK od tamtego czasu rozmawiamy z prezesem i trenerem drużyny z Koszalina, Andrzejem Curylem. Jak przebiega proces reaktywacji koszalińskiego basketu? - Klub posiada swoją siedzibę, grupę seniorek (21 zawodniczek - uczennice i studentki z koszalińskich szkół i uczelni), konto bankowe, sponsorów (BEMO MOTORS - Główny Sponsor klubu, Inter-Pack, Inter Grąd i kilku mniejszych sponsorów oraz zaawansowane rozmowy z kilkoma innymi firmami). Mamy zabezpieczony budżet klubu w ok. 65%. Ciągle szukamy dalszych sponsorów. Planował Pan start zespołu w nadchodzącym sezonie w pierwszej lidze. Czy te plany są nadal aktualne? - Tak, zespół jest wstępnie zgłoszony do rozgrywek I ligi, których gospodarzem jest POZKosz w Gdańsku. Zespół kadetek naszego klubu wystartuje w rozgrywkach ZOZKosz Szczecin. Firma Stelman uszyła nam dwa komplety sprzętu i podarowała koszulki treningowe, Inter Pack zakupił nam 16 piłek, natomiast gmina Polanów dała nam nieodpłatnie do dyspozycji halę koszykówki do treningów podczas zgrupowania w tym mieście. Mówił Pan, że chce zachęcić koszalinian do pomocy w odbudowie koszykówki w mieście. Czy odpowiedzieli na ten apel? - Tak. Mamy projekt popularnej oferty PAKIET 2000(zł), który powinien dać nam ok. 60-80 tys. zł. Nawiązaliśmy współpracę z kilkoma szkołami (5 grup młodzieżowych), pomagają nam miejscowe media, czekamy na pomoc władz administracyjnych. Czy władze Koszalina włączyły się w odbudowę żeńskiej koszykówki w mieście? - W Koszalinie ustalono, że miasto może pomoc klubowi, który istnieje minimum jeden rok. Na nasze nieszczęście powstaliśmy 13 lutego bieżącego roku przez co nie mogliśmy wystąpić o przydział środków finansowych w końcówce ubiegłego roku. Natomiast udowodniliśmy, że nie czekamy na mannę z nieba - usilnie i skutecznie pracujemy (wszyscy społecznie) dla dobra naszego klubu. Mamy nadzieję, że włodarze miasta to docenią i zauważą, że zasługujemy na ich pomoc, tak jak pomagają miejscowemu AZS-owi! Trudno sobie wyobrazić działalność klubu sportowego bez wsparcia miasta. Jak chce Pan przekonać władze miejskie, że warto postawić na KSKK? - Nasz zespół opiera się w 100% na koszaliniankach! Nie ma u nas osób, które chcą zarobić na grze w naszym zespole. Ja prowadzę treningi społecznie, tak jak dawne moje wychowanki, które pracują dla dobra KSKK - aby zaoszczędzić na zatrudnienie dobrego trenera w przyszłości. Istnieje spora grupa sympatyków żeńskiego basketu w naszym mieście. Myślę , że wszyscy razem zasługujemy na podanie pomocnej dłoni! Przez lata pracował Pan we Francji. Jak tam układała się współpraca z władzami lokalnymi? - Było łatwiej. Miasto dawało środki w zależności od ilości licencji w klubie i dodatkowo za poziom sportowy. Stanowiło to około 70 % budżetu klubu, resztę uzupełniali sponsorzy. Wróćmy jeszcze na sam koniec do drużyny. Czy kadra zespołu jest już zamknięta, czy prowadzony jest jeszcze nabór? - Postawiliśmy na zawodniczki z naszego miasta. Chcemy podczas roku podnieść ich poziom sportowy jak najwyżej. Brakuje nam tylko jednej wysokiej (min. 185 cm), młodej zawodniczki.