,

Lista aktualności

Bruce Levy: Z najwyższymi honorami

W jaki sposób Tamika Catchings trafiła do Lotosu PKO BP? Czym gdyńscy działacze przebili oferty innych, głównie mających nieograniczony budżet rosyjskich klubów? O kulisach transferu oraz o sportowych i pozasportowych walorach amerykańskiej koszykarki opowiada jej menedżer, Bruce Levy.

,

Marcin Domański: Czym Lotos PKO BP okazał się lepszy od innych, często znacznie bogatszych drużyn? - Bruce Levy, menedżer Tamiki Catchings: Zawsze kiedy przyjeżdżam do Gdyni jestem goszczony z najwyższymi honorami. Ta serdeczność ujęła także Tamikę i dlatego zdecydowała się przejść do tego zespołu. Czyżby Catchings nie miała propozycji z innych klubów? - Wręcz przeciwnie! Ofert, i to zdecydowanie lepszych od propozycji Lotosu PKO BP, nie brakowało. Wiele czołowych europejskich klubów było w stanie wyłożyć dwa razy tyle, ile dostanie w Gdyni, aby tylko mieć ją u siebie. Dla Tamiki pieniądze nie są jednak teraz najważniejsze. Kasa liczyła się tylko wtedy, kiedy szła do Spartaka Moskwa. Obecnie równie istotne są także kwestie pozasportowe. Co zatem przesądziło o wyborze Lotosu PKO BP? - Zadecydowały głównie trzy czynniki. Catchings koniecznie chciała występować w zespole, w którym panuje rodzinna atmosfera. W Spartaku, gdzie każda zawodniczka chodziła swoimi ścieżkami, nie mogła się odnaleźć. Poza tym zamierzała trafić do klasowego teamu, który preferuje zespołową koszykówkę i jest oczkiem w głowie miasta i społeczności. A w Gdyni kobieca koszykówka jest niezwykle popularna. A w tak wielkim mieście jak Moskwa to wszystko ginęło w tłumie i Tamika była tam postacią anonimową. Zależy jej również na tym, aby mieć jak najlepszy kontakt z kibicami. Skąd zaczerpnęła takie wiadomości o Lotosie PKO BP? Tylko od pana? - Nie tylko. Takie informacje przekazały jej także występujące w tym klubie Edna Campbell oraz Chasity Melvin, które przy okazji serdecznie pozdrawiają gdyńskich fanów. Dlaczego jednak przez całą swoją dotychczasową karierę tylko dwa razy wyjechała ze Stanów Zjednoczonych? Miała tak wiele ofert i nie chciała z nich skorzystać? Wydaje się to trochę dziwne. - Tamika jest bardzo zżyta ze swoją rodziną. Naprawdę trudno wyrwać ją z domu. Poza Rosją występowała jeszcze w Korei Południowej i na tym koniec. Czy Catchings jest wizytówką pańskiej „stajni”? - I to pod każdym względem. W swojej menedżerskiej karierze prowadziłem ponad 100 zawodniczek i Catchings jest bez wątpienia najlepsza z nich. Zwróciłbym jednak uwagę na jeszcze jeden aspekt. Poza ogromną sportową klasą i charyzmą jest to bardzo wartościowa osoba. Nie spotkałem jeszcze człowieka o tak wielkim sercu i oddaniu dla innych osób. Przejawia się to tym, że Tamika prowadzi własną fundację? - Nazywa się ona „Catch the Stars”, a jej wizytówką jest koszykarski obóz „Catch the Fever”, który organizowany jest po raz szósty. Za każdym razem bierze w nim udział ponad 100 dzieci w wieku od 9 do 14 lat. Mają okazję uczestniczyć w zajęciach prowadzonych właśnie przez Catchings. Pańska zawodniczka dotknięta jest poważną wadą słuchu. Czy nie przeszkadza to jej w normalnym funkcjonowaniu, o grze w koszykówkę nie wspominając? - Tamika słyszy zaledwie 10 procent tego, co każdy zdrowy człowiek, zatem jest praktycznie osobą głuchą. I dlatego mam dla niej jeszcze większy podziw, że będąc właściwie osobą niepełnosprawną zdołała wspiąć się na sportowy Olimp. Czy Tamika używa aparatu słuchowego? - Kiedy chodziła do szkoły podstawowej nosiła aparat słuchowy, ale wielu rówieśników się z niej śmiało. Mając 10-11 lat postanowiła, że da sobie radę bez niego i teraz w ogóle już nie korzysta z tego urządzenia. Nauczyła się czytać z ruchu warg oraz ustawiać w takich miejscach, aby zawsze widzieć twarz trenerów.