14.09.2007 06:26, Rozmawiał: Dariusz Jaroń
Jelena Skerović: Chciałam być archeologiem
Problemy z wizą, wyścig z czasem ulicami Belgradu i marzenia o studiowaniu archeologii. To nie zapowiedź najnowszego filmu z przygodami Indiany Jonesa, tylko wywiad z rozgrywającą Wisły Can-Pack Kraków w pigułce. Zapraszamy do lektury!
14.09.2007 06:26, Rozmawiał: Dariusz Jaroń
Podobno podróż do Krakowa zajęła Pani cały dzień?
- Tak, to prawda. Musiałam wstać wcześnie rano, żeby dojechać do Belgradu, tam miałam do odebrania wizę, a o piątej wsiadłam w samolot do Monachium, z którego na sam koniec podróży przyleciałam do Krakowa.
Samolot przyleciał z opóźnieniem. Żadnych problemów nie było?
- Był spóźniony dwadzieścia minut, ale wszystko było w porządku. Obeszło się bez turbulencji, lot był naprawdę spokojny.
Nieoczekiwanych emocji dostarczył za to konsulat w Belgradzie. Co się stało?
- Spóźnili się z oddaniem mi wizy. Miałam mało czasu, żeby dostać się na lotnisko i zdążyć na odprawę. Ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Kierowca taksówki dobrze się spisał.
Za Panią kilka miesięcy w rodzinnych stronach. Jak Pani spędziła ten czas?
- Trochę byłam w domu, pojechałam też nad morze. Dużo odpoczywałam w towarzystwie rodziny i przyjaciół.
Zdążyła Pani odpocząć od koszykówki?
- Tak, odpoczęłam. Było fajnie, ale teraz znowu zaczynamy wszystko od początku.
Trener Tomasz Herkt nie całkiem pozwolił Pani na rozbrat z basketem. Dostała Pani indywidualny program treningowy?
- Tak, klub przesłał mi cały program. Zrobiłam wszystko, co było w nim zawarte. Także musiałam sama zacząć trochę trenować, a teraz dołączam do zajęć z dziewczynami. Te treningi były dość spokojne, dobre na początek. Głównie bieganie. Dodatkowo we własnym zakresie ćwiczyłam z piłką.
Wraca Pani do Krakowa, a tu czeka nowy trener. Jakie wrażenia po pierwszych zajęciach?
- Wszystko jest ok, ale potrzeba czasu żebyśmy się poznali.
Nowością są treningi ze sport-testerami...
- Tak, miałam na razie dwa takie treningi. Dopiero się do nich przyzwyczajam.
Dla Pani sport-testery mogą być bardzo pomocne, czego dowodem jest zeszły sezon. Skąd ta gorsza dyspozycja fizyczna pod koniec rozgrywek?
- Szczerze mówiąc, nie wiem co się stało. Mogłam być zmęczona po sezonie. Nie tak łatwo jest grać cały czas po czterdzieści minut w Eurolidze i tu w Polsce. Za to inne dziewczyny jak Dominique zagrały w finale bardzo dobrze, a i ja myślę, że coś tam wniosłam.
Rozmawiała Pani z nowym trenerem na temat długich, męczących występów w każdym spotkaniu?
- Nie, jeszcze na to za wcześnie. Trzeba poczekać, aż cały zespół przyjedzie do Krakowa, przekonamy się jakim składem będziemy mecze zaczynać i jak to będzie wyglądało. Wtedy porozmawiam z trenerem Herktem, jak widzi ten zespół.
Trenuje Pani pod okiem Tomasza Herkta dopiero od środy. Słyszała Pani wcześniej jakieś opinie na jego temat?
- Rozmawiałam z zawodniczkami. Same dobre opinie miały o trenerze. Na razie jestem po drugim treningu i to biegowym. Będzie czas żeby się poznać.
Prezesi postawili przed wami ambitne cele. Duży nacisk kładzie się na sukces w Eurolidze. Czuje Pani, że to będzie wasz rok na europejskich parkietach?
- Na pewno w Eurolidze będziemy w szesnastce, a później wszystko jest możliwe, możemy nawet grać w Final Four. Już w zeszłym roku grając z Ros Casares byłyśmy blisko ósemki, ale minimalnie przegrałyśmy obydwa mecze. A to, że w Polsce mamy walczyć o mistrzostwo i Puchar Polski to według mnie normalne. Mamy taki zespół, że możemy wygrać nawet oba te trofea i grać w Final Four Euroligi.
Jak Pani ocenia zmiany kadrowe w zespole?
- Myślę, że są dobre. Nie było dużych zmian, przyszło kilka dobrych zawodniczek. Agnieszkę Pałkę i Ewelinę Kobryn znamy z naszej ligi, zobaczymy jak będzie grać Candice Dupree, która ma bardzo dobre statystyki w WNBA. Jest jeszcze przecież Marta Fernandez. To naprawdę dobry skład.
Pewnie śledziła Pani zmiany u głównego konkurenta do tytułu. W Gdyni zagrają Chamique Holdsclaw i Dominique Canty.
- Życzę im wszystkiego dobrego, ale my patrzymy tylko na siebie i swoją grę. Dla kibiców na pewno to wyjątkowa sytuacja, ale my podchodzimy do tego inaczej. Poza tym one są z Ameryki, tam się inaczej na takie sprawy zapatrują niż w Europie.
Odstawmy na bok koszykówkę. Co jest największą pasją Jeleny Skerović oprócz gry?
- Zawsze chciałam być archeologiem. Bardzo się tym interesuje, ale teraz gram w koszykówkę i nie mam dużo czasu na zainteresowania. Przyciąga mnie też film, ale gdyby nie koszykówka byłabym archeologiem.
Od najmłodszych lat ciągnęło Panią do wykopalisk?
- Tak. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że koszykówka zajmie w moim życiu pierwsze miejsce. Marzyłam wtedy o tym, żeby studiować archeologię, ale zaczynałam profesjonalnie zajmować się koszykówką i zabrakło czasu.
Chciałabym Pani jeszcze do tego pomysłu wrócić?
- Będzie ciężko, bo nie wiem ile lat będę miała jak skończę karierę. Ale kto wie? Zobaczymy.
A nie korci Panią, żeby po zakończeniu kariery zostać przy koszykówce? Może kariera trenerska?
- Interesuje mnie trenowanie młodzieży. To bardzo fajne móc uczyć kogoś grać w koszykówkę. Wszystko jest możliwe. Może zostanę trenerem...
W tym kierunku działa Anna DeForge. Myślała Pani o takich obozach jakie ona prowadzi?
- Tak, ale pamiętajmy, że tak jest w Stanach, a jednak w Europie jest trochę inaczej. Tam większą rolę odgrywa marketing, wszystkie zawodniczki są zaangażowane w różnego rodzaju działalność. Tu liczy się piłka nożna, siatkówka, hokej. Ale fajnie by było coś takiego poprowadzić.