,

Lista aktualności

Dariusz Raczyński: Najwyższy czas wystartować

- Atutem tego zespołu będzie przede wszystkim zbilansowanie, czyli dobre zawodniczki na pozycjach rozgrywającej i silnej skrzydłowej oraz dobre zawodniczki podkoszowe – mówi przed rozpoczęciem rozgrywek o swoim zespole trener Energi Toruń Dariusz Raczyński.

,

Do rozpoczęcia rozgrywek pozostały już tylko godziny. Czy chciałby Pan, aby było ich trochę więcej? - Myślę, że jest już najwyższy czas wystartować, bo ile można trenować? Robimy to od szóstego sierpnia. Niektóre z dziewczyn mają ten okres treningowy jeszcze dłuższy, jak chociażby Szpila (Emilia Tłumak - dop. aut.), która biorąc pod uwagę przygotowania kadry Polski i pracę w klubie, to praktycznie od trzech miesięcy cały czas trenuje. Mało było w tym czasie dla niej grania. Zatem myślę, że to jest dobry termin. Trzeba zacząć grać, trzeba poprawiać potem pewne elementy, które wyjdą w trakcie meczów. Etap przygotowań dobiega właśnie do końca. Jest Pan zadowolony z tego okresu? - Tak, jestem zadowolony z tego etapu. Myślę, że wszystkie rzeczy, które sobie założyliśmy, zostały spełnione. Może troszkę pokrzyżowały nam plany przeziębienia w ostatnim tygodniu, bo liczyłem na jeszcze jeden sparing z bardzo mocnym przeciwnikiem. Teraz mogę już powiedzieć, że chodziło o Lotos. Nie chcieliśmy ryzykować. Mieliśmy pięć zawodniczek chorych, dwie miały stan podgorączkowy. Dzięki temu, że nie pojechaliśmy do Gdyni, w ostatnich dniach mogliśmy trenować w pełnym składzie. W przeciwnym razie mogło być różnie. Ma Pan do dyspozycji kilka wysokich zawodniczek. Uważa Pan to za atut swojego zespołu? - Atutem tego zespołu będzie przede wszystkim zbilansowanie, czyli dobre zawodniczki na pozycjach rozgrywającej i silnej skrzydłowej oraz dobre zawodniczki podkoszowe. Na pewno potrzeba będzie czasu, żeby ten zespół zgrał się w bojach ligowych, ale myślę, że potencjał jest. Teraz kwestia tylko tego, żeby to przełożyło się na postawę na boisku, a jak wiemy, boisko zawsze zweryfikuje pewne rzeczy. Amerykańskie zawodniczki zazwyczaj są niewiadomymi przed przyjazdem do Polski. Koszykarki Energi są już w Toruniu od dłuższego czasu. Jak zatem ocenia Pan postawę swoich podopiecznych? Pierwsza, która u nas wylądowała, czyli Meredith Alexis to gracz o bardzo dobrych parametrach fizycznych, bardzo dobrze poruszająca się, czyli z doskonałą motoryką, a do tego zdobywająca punkty. Jednocześnie, jak na amerykańskie zawodniczki gra bardzo zespołowo. Podobnie jak pozostałe dwie nasze zawodniczki. To jest niewątpliwie ich plus. W przypadku Alexis można jeszcze dodać olbrzymią wolę walki pod tablicami tak atakowanymi jak i bronionymi. Navonda Moore to rzucający obrońca posiadający dobrą technikę i motorykę. Jest bardzo skoczna, szybko porusza się w obronie. Ponadto ma dobry przegląd sytuacji i to o czym już wspominałem, czyli chęć pracy w zespole. Myślę, że te dwa charaktery i umiejętności tych dziewczyn dużo wniosą do zespołu. Ostatnia która przyszła - LG (Lindsay Taylor – dop. aut.) jest z nami już trzeci tydzień. Widać, że zaczęła nabierać siły. Zaczyna być przygotowana do tego, żeby spędzać na boisku dłuższe momenty. Po prostu przyjechała do nas nieprzygotowana. Było widać, że te kłopoty, które miała w pierwszych meczach wynikały z tego, że po dwóch, trzech minutach brakowało jej sił. Weszła do zespołu, który pracował bardzo mocno nad wszystkimi elementami motorycznymi i tutaj miała na początku pewne problemy. Myślę jednak, że potencjał i wzrost rzadko spotykany u dziewczyn w naszej lidze (203 cm – dop. aut.) będziemy starali się wykorzystać, a to że można z niej korzystać pokazały ostatnie mecze turnieju w Toruniu. Przed sezonem rozegraliście kilkanaście meczów sparingowych, które kończyły się waszymi zwycięstwami. Były też trzy wygrane spotkania z brązowym medalistą z zeszłego roku CCC Polkowice. Czy jakieś wnioski można z nich wyciągnąć? - Wniosek jest taki, że potrafimy grać z Polkowicami na dzisiejszym etapie. Czy potrafimy im sprostać w momencie, gdy wzmocnią ich dwie zawodniczki podkoszowe, czyli Jennifer Lacy i z tego, co wiem, Aya Traore, to się okaże w meczu ligowym. Na pewno nie należy przeceniać i zachłystywać się zwycięstwami z Polkowicami w tym składzie, w którym grały. Ale też należy pamiętać o tym, że i bez tych dwóch wysokich zawodniczek ten zespół jest czołową drużyną naszej ligi. Cieszy zatem, że dziewczyny potrafiły z ekipą CCC wygrać trzykrotnie. Nie gwarantuje to zwycięstwa w Polkowicach, ale daje jakąś podbudowę do nabrania pewności siebie w grze. W środę startują rozgrywki ligowe. W pierwszym meczu zagracie z beniaminkiem z Rybnika, który dokonał przed sezonem wzmocnień. Obawia się Pan inauguracji? - Nie boję się. Chciałbym tylko, aby dziewczyny zagrały na poziomie na którym grają do tej pory. Jeżeli będziemy mieli równie dużą waleczność, a co do tego jestem przekonany, to wszystko powinno być dobrze. Mamy zawodniczki doświadczone, które nie powinny mieć problemów z tremą na inaugurację rozgrywek. Jedynym niepokojem, który jest we mnie, to fakt, że nie widziałem przeciwnika w konfrontacji z polskimi zespołami i trudno jest mi oceniać jego poziom. Konfrontacja z zespołami słowackimi nie odzwierciedla ich siły. Są indywidualności, jak Nikita Bell i bardzo dobre zawodniczki z pierwszej piątki, jak Olena Proszczenko, Magdalena Skorek czy Agnieszka Jaroszewicz. Te nazwiska mówią same za siebie, ale ja uważam, że na każdej pozycji też mamy dobre zawodniczki. Zespół z Rybnika uczestniczył w weekend w eliminacjach do Centralnej Europejskiej Ligi Kobiet. Czy ma to dla was jakieś znaczenie? - Nie jest to żaden argument, który mógłby powodować u nas jakiś większy niepokój. W tej chwili Polska Liga Koszykówki jest bardzo mocną ligą europejską. Mamy sporo bardzo dobrych, doświadczonych graczy z sezonu na sezon wzmocnionych coraz lepszymi Amerykankami. Nie mamy się zatem czego wstydzić ani bać. Sukcesy zespołów ligowych świadczą o tym, że żeńska koszykówka jest w Europie bardzo dobrze postrzegana. Na początku sezonu mecze będą się odbywały w środy i soboty. Odpowiada wam taki system? - Jesteśmy do tego przygotowani. Na pewno nie będzie problemów ze zdrowiem. Po to graliśmy przed sezonem turnieje, w których występowało dziesięć czy dwanaście zawodniczek, żeby móc je wykorzystać w pierwszej fazie rozgrywek. Na pewno będą to trudne mecze. Układ meczów początkowych nie jest dla nas zbyt korzystny, gdyż gramy praktycznie cały czas z czołówką, może poza spotkania z beniaminkiem. Choć ja uważam, że zespół z Rybnika będzie należał do czołowych drużyn w lidze. Następnie mamy mecz z Pabianicami, ale już po nim przyjdzie nam grać z Wisłą. Później są jeszcze wyjazdy do Gorzowa czy Poznania. Pierwsza część rozgrywek jest trudna, ale to dobrze. Trzeba właśnie w tej fazie szukać jak najwięcej zwycięstw, a w drugiej starać się ciułać punkciki tak, aby przed fazą play off mieć ich jak najwięcej. Jak zaprosiłby Pan kibiców do odwiedzenia hali „Spożywczaka”? - Jest to nowy zespół, w którym grają wychowanki tego klubu i dziewczyny, które stąd się wywodzą, później wyjechały i wróciły. Do tego trzy Amerykanki, kilka dziewcząt z Polski. Na pewno ci kibice, którzy byli na turniejach, nie mogą narzekać na jakiekolwiek złe wrażenia. My z kolei bardzo liczymy na publiczność toruńską, która będzie naszym szóstym zawodnikiem w meczach ligowych.