,

Lista aktualności

Agnieszka Bibrzycka: W Rosji lepiej niż w WNBA

Jedną z gwiazd rywala Wisły Can-Pack Kraków z UMMC Jekaterinburg jest Agnieszka Bibrzycka. Popularna "Biba" po wyczerpującym treningu znalazła dla nas czas na rozmowę o starciu z mistrzyniami Polski, zawojowaniu Euroligi, zarobkach w Rosji i WNBA i tęsknocie za rodzinnym domem.

,

Zawsze Pani podkreśla, że lubi grać w Krakowie. Dlatego, że stąd ma Pani blisko do domu w Mikołowie? - To jest jeden z powodów. Z Krakowa jest blisko na Śląsk. Od kiedy gram zagranicą i przyjeżdżam tutaj rodzina ma szansę przyjechać i zobaczyć mnie i mój zespół w akcji. Dzisiaj przyjechała mama, w środę dojedzie reszta rodziny, także myślę, że będzie mocna ekipa do kibicowania. Tęskni Pani za Polską? - Jak najbardziej. W tym sezonie gram jeszcze dalej, różnica czasu wynosi cztery godziny, dlatego te kontakty z rodziną są jeszcze bardziej ograniczone w tym momencie. Przed rokiem wraz ze Spartakiem wygrała Pani Euroligę, co wobec tego skłoniło Panią do przeprowadzki pod Ural? - To był ogromny sukces, największy w mojej dotychczasowej karierze. Natomiast w Spartaku praktycznie nic mnie nie trzymało, żadnych sentymentów nie miałam. Oferta Jekaterinburga była bardziej atrakcyjna, a po drugie bardzo mi zależało, aby pracować właśnie z tym szkoleniowcem (Laurent Buffard - dop. red), który jest bardzo wysoko ceniony w Europie. Czy te oczekiwanie wobec warsztatu trenera się sprawdziły? - Jak najbardziej. To bardzo dobry trener i profesjonalista. Nie będę narzekać, ale trenujemy bardzo ciężko i wiele od nas wymaga. W meczach wychodzi jednak na to, że gramy coraz lepiej. W pierwszej kolejce rozbiłyście w pył Czeszki. To wy zagrałyście tak dobrze, czy rywalki były słabe? - Jedno i drugie. Zespół z Pragi borykał się z kontuzjami. Po drugie był to nasz pierwszy mecz w Eurolidze, a trener podkreślał, że musimy zagrać na 100-120 procent, bo gramy u siebie. I tak było. Każda, która wchodziła na boisko dawała z siebie tyle i wynik mówi sam za siebie. Spartak przed rokiem określano jako "dream team". Czy teraz z Jekaterinburgiem jest podobnie? - Myślę, że przed rokiem Spartak był poza zasięgiem, natomiast w tym roku zarówno my, CSKA i Spartak to są takie trzy "dream teamy", które mogą zawojować Euroligę. Wisła myślę, że też nie jest na straconej pozycji. No właśnie, z jakimi oczekiwaniami podchodzi Pani do meczu z Wisłą? - Trener bardzo uczula nas przed tym spotkaniem. Wisła gra pierwszy mecz w Eurolidze u siebie i dziewczyny z pewnością będą chciały się pokazać. Dla nas to drugi mecz, a pierwszy na wyjeździe. Mogę zapewnić, że będzie to dobre widowisko, a z naszej strony, że będziemy się starały wygrać. Jak Pani ocenia Wisłę? - Na pewno jest w klubie bardzo dobra polityka. Zatrzymują zawodniczki, które są liderkami w zespole. Doszła Ewelina Kobryn, która jest jedną z najlepszych polskich koszykarek. Jest nowy trener. Myślę, że Wisła będzie w tym roku mocniejsza niż w latach ubiegłych. Czy liga rosyjska to już taka europejska WNBA? - Tak mi się wydaje. Grając te dwa sezony w WNBA mam takie porównanie i mogę powiedzieć, że te zespoły dorównują tym z WNBA. Tym bardziej, że niedawno skończyłyśmy grać w Lidze Światowej, gdzie reprezentacja USA została pokonana przez zespół rosyjski. A jak prezentują się warunki finansowe w Rosji. Bardziej opłaca się grać w USA czy za wschodnią granicą? - To chyba widać po ilości Amerykanek w Rosji. Rosja teraz przewyższa już finansowo Amerykę. Wróćmy jeszcze na moment do tematu reprezentacji. Co się stało, że nie awansowałyście na mistrzostwa Europy? - Nie będę mówić o szczęściu, chociaż z jednej strony przegrywając jednym punktem można mówić o pechu, ale według mnie zabrakło woli walki. Podeszłyśmy do meczu z myślą, że Słowaczki oddadzą nam ten mecz. Szkoda tych mistrzostw. Wydaje mi się, że stały na niskim poziomie i gdybyśmy awansowały mogłybyśmy powalczyć o dobre miejsca. Czekam na decyzję prezesa co dalej. Nie wiemy jeszcze, kto poprowadzi kadrę. Wolałaby Pani trenera z Polski, czy obcokrajowca? - Nie wiem jaka jest sytuacja z trenerem Koziorowiczem. Jeżeli ta kandydatura nie wchodzi w grę to jestem za tym, żeby sprowadzić trenera z zagranicy. Nie widzę innego kandydata. Czy w przygotowaniach nie popełniono błędów? Trener Herkt robił badanie kadrowiczkom i wypadły one słabo. - Całe przygotowania spędziłam z kadrą. Robiłam to samo co dziewczyny z Krakowa i czułam się dobrze przygotowana. Myślę, że to takie szukanie winnego. Wiadomo, że kiedy zespół przegrywa, to trener jest winny, a przegrałyśmy wszystkie. Planuje Pani powrót do WNBA? - Na dzień dzisiejszy nie. Po trudach sezonu w Rosji odpoczynek mi się przyda, a poza tym zawsze stawiałam kadrę na pierwszym meczu.