,

Lista aktualności

Pod dyktando Utexu

Koszykarki ŁKS Siemens AGD grały u siebie z beniaminkiem z Rybnika. Fani łódzkiej drużyny liczyli na zwycięstwo swoich ulubienic na własnym terenie. Jednak rybniczanki postawiły w tym spotkaniu poprzeczkę bardzo wysoko. Już od pierwszych minut Utex prowadził w tym spotkaniu i pewnie wygrał 72:59.

,

ŁKS przystąpił do meczu odmienionym składem. Z pierwszej piątki zostały Katarzyna Kenig, Renata Oliveira i Jennifer Humphrey, a skład uzupełniły Joice Rodriguez i Dorota Sobczyk. Początkowo przyniosło to dobre rezultaty, gdyż po trafieniach Oliveiry i Sobczyk miejscowe prowadziły 5:3 w 2. min. Rybniczanki nie pozwoliły jednak odskoczyć rywalkom i po trafieniach Marquetty Dickens, Agnieszki Jaroszewicz i Nikity Bell uzyskały czteropunktowe prowadzenie (7:11 w 4. min). Łodzianki natychmiast odpowiedziały trafieniem niezwykle skutecznej Sobczyk i trójką Kenig i w 5. min prowadziły 12:11. Jak się później okazało, było to ostatnie prowadzenie miejscowych w tym meczu. Zawodniczki ROW włączyły dopalacze i po koszach Jaroszewicz, Bell i trójkach Magdaleny Skorek i Dickens zdobyły kolejno 14 punktów nie tracąc żadnego (12:25 w 9. min). Dla ŁKS kosze jeszcze przed przerwą zdobyły Sylwia Wlaźlak i Sobczyk (10 punktów w tej części meczu) i kwarta zakończyła się wynikiem 17:25. Pierwsze minuty II odsłony ŁKS grał zupełnie bez pomysłu, nie umiał sobie poradzić z szybkimi i skutecznymi Amerykankami z Rybnika. Przebudziła się Hollie Merideth (bez punktu w pierwszych 10. minutach), która trafiała jak natchniona. Punkty dorzuciła też Dickens i w 14. minucie miejscowe przegrywały 21:35. Łodzianki nie trafiały nawet z czystych pozycji, a punkty zdobywały tylko po rzutach osobistych (Kenig i Wlaźlak). Pierwszy faul zawodniczki z Rybnika popełniły dopiero w 15. minucie! W 17. minucie będąca w wyskoku Bell podała do Merideth, która nie miała problemu z umieszczeniem piłki w koszu (25:39). W tej akcji Bell skręciła kostkę i nie wróciła już do gry. Łódzcy kibice mieli nadzieję, że bez swojej liderki Rybnik się podda. Nic bardziej mylnego. Pozostałe koszykarki wzięły ciężar gry na swoje barki i ROW powiększało przewagę. Kwartę zakończyła, wykorzystując jeden osobisty, Dickens (27:42). Po zmianie stron miejscowe przystąpiły do odrabiania strat. Za trzy punkty trafiła Kenig, zbiórkę w ataku na punkty zamieniała zupełnie niewidoczna Humphrey i ŁKS przegrywał 32:42 (w 23. min). Zapału nie starczyło jednak na długo. Przyjezdne włączyły po raz kolejny piąty bieg i po dwóch koszach Merideth, osobistych Minji Siljegovic i Jaroszewicz oraz trójce Oleny Proszczenko objęły najwyższe, dwudziestopunktowe, prowadzenie (33:53 w 28. min). Końcówka kwarty należała do gospodyń. Przebudziła się Oliveira, wróciła na parkiet skuteczna Sobczyk i po ich zagraniach na minutę przed końcem III części meczu ŁKS zmniejszył straty do siedemnastu oczek (38:55). Osobiste ponownie wykorzystała Siljegovic, tym samym odpowiedziała Oliveira, która zakończyła kwartę trafiając za trzy punkty równo z syreną (43:57). Ostatnia odsłona spotkania zaczęła się od szybkiej gry ŁKS, który próbował odwrócić losy meczu. Na kosze Sobczyk i osobisty Rodriguez odpowiedziała trójką Merideth (46:60 w 32. min). Punkty Edyty Koryzny i osobiste Oliveiry ponownie zmniejszyły straty miejscowych do 10 oczek (50:60 w 33. min). Gdy wydawało się, że łodzianki podejmą jeszcze walkę, rybniczanki zaczęły ponownie trafiać. Najpierw Merideth, zaraz poprawiła rzutami wolnymi (za niesportowy faul Humphrey) Dickens – 50:64 w 35. min. ŁKS odpowiedział koszem Oliveiry (52:64), lecz rozpędzone przyjezdne nie zwalniały tempa. Merideth wykorzystała oba osobiste (piąty faul Kenig), po chwili poprawiła z gry, a Jaroszewicz dorzuciła dwa punkty z linii i w 38. min na tablicy widniał wynik 52:70! Równo 60 sekund przed końcem spotkania trener ROW, Mirosław Orczyk, dokonał hokejowej zmiany wprowadzając swoje rezerwowe na boisko. Wykorzystały to gospodynie, które po osobistych Rodriguez, koszu Humphrey i akcji 2+1 Koryzny zmniejszyły nieco straty (59:70 na 12 sekund przed końcowym gwizdkiem). Mecz zakończyła Barbara Głocka trafiając spod samego kosza równo z końcową syreną (59:72). Mecz miał być pojedynkiem dwóch czołowych i najlepiej zbierających zawodniczek ligi – Jennifer Humphrey z ŁKS i Nikity Bell z ROW. Ci, którzy przyszli na spotkanie z tego powodu, srogo się zawiedli, gdyż łódzka Amerykanka była cieniem siebie, a Bell w połowie drugiej kwarty doznała kontuzji. Humphrey wprawdzie zebrała 11 piłek, lecz było to minimum, jakie musiała zrobić, by utrzymać się w granicach przyzwoitości. Powiedzieli po mecz: Mirosław Orczyk (trener ROW Rybnik): Cieszę się, że pokonaliśmy tak rutynowany zespół jak ŁKS. Gratuluję swoim dziewczynom postawy, jaką w tym meczu prezentowały. Zrealizowaliśmy przedmeczowe założenia i to było kluczem do sukcesu. Dopasowaliśmy się, mimo początkowego zaskoczenia składem ŁKS. To był trzeci mecz w krótkim okresie czasu, ale gramy coraz lepiej i nie widać po nas zmęczenia. Po kontuzji Nikity Bell pozostałe dziewczęta wzięły na siebie ciężar gry, bardzo im za to dziękuję. Kontuzja nie jest na szczęście poważna i Nikita wkrótce powinna wrócić do gry. Mirosław Trześniewski (trener ŁKS Łódź): Żeby wygrać mecz trzeba tego chcieć, mieć determinację i wolę walki. Nam tego zabrakło. Wygrywa się sercem, samo doświadczenie nie wystarcza. Graliśmy niezrozumiałą koszykówkę, bardzo statyczną w obronie a przede wszystkim w ataku. To jest nie do przyjęcia. Humphrey zagrała tragicznie, nie była sobą. Dorota Sobczyk dobrze rozpoczęła mecz, a Oliveira zagrała przyzwoicie. Mamy teraz dwa tygodnie, aby poprawić swoją postawę i będziemy ostro trenować. Agnieszka Jaroszewicz (ROW): Wiedziałyśmy, że ŁKS to solidny zespół i że ten mecz nie będzie łatwy. Zależało nam na zwycięstwie i to było widać w naszych poczynaniach. Zrealizowałyśmy założenia, zagrałyśmy zespołowo, wykorzystałyśmy swoją przewagę tam gdzie mogłyśmy i odniosłyśmy cenne zwycięstwo. Edyta Koryzna (ŁKS): To jest kolejna porażka pogarszająca nasze samopoczucie. Rybnik zagrał znakomite zawody, stanowił zespół, a tego nam zabrakło. U nas widoczne były tylko przebłyski dobrej gry a to za mało by wygrać. Nie maiłyśmy odpowiedniej determinacji i koncentracji, na szczęście liga jeszcze trwa i wszystko może się zdarzyć. ŁKS Siemens AGD Łódź - Utex ROW Rybnik 59:72 (17:25, 10:17, 16:15, 16:15) ŁKS Siemens AGD: Dorota Sobczyk 17, Renata Oliveira 13, Katarzyna Kenig 9, Edyta Koryzna 7, Jennifer Humphrey 6, Sylwia Wlaźlak 4, Joice Cristina Rodrigues 3. Utex ROW: Hollie Merideth 24, Marquetta Dickens 16, Nikita Bell 9, Agnieszka Jaroszewicz 8, Magdalena Skorek 5, Minja Siljegović 5, Olena Proszczenko 3, Barbara Głocka 2, Małgorzata Chomicka 0, Joanna Górzyńska-Szymczak 0, Edyta Błaszczak 0. Statystyki