,

Lista aktualności

Herkt: Jordan dawał radę

Wiadomo już, że z trzech celi postawionych przed sezonem przed Wisłą Can-Pack Kraków jednego mistrzyniom Polski nie uda się zrealizować. Jednak mimo odpadnięcia z Euroligi w 1/8 finału trener Tomasz Herkt nie ocenia krytycznie występu zespołu w tych rozgrywkach.

,

Kierownictwo drużyny i sponsor (firma Can-Pack) oczekiwała od ekipy Tomasza Herkta awansu co najmniej do najlepszej ósemki Euroligi. Po zakończeniu ostatniego sezonu rozstano się z Elmedinem Omaniciem i nie szczędzono środków na skrupulatnie zaplanowane (konsultowane z nowym trenerem) transfery. Wszystko po to, aby przygoda z Euroligą nie zakończyła się – tak jak w latach ubiegłych – już po pierwszej rundzie play-off. Nie udało się. Wiślaczki, które przez dwie porażki z nisko notowanym chorwackim Jolly JBS Sibenik zajęły ostatecznie trzecie miejsce w grupie B rozgrywek, w 1/8 finału trafiły na dobrze zgrane, ale jak pokazał drugi mecz znajdujące się w zasięgu krakowianek, tureckie Fenerbahce Stambuł i po dwóch spotkaniach (61:78, 59:67) zakończyły udział w Eurolidze. Po drugim przegranym spotkaniu zrodziło się pytanie, czy wobec niezrealizowania jednego z celi (nie jest tajemnicą, że włodarze Can-Packu bardzo liczyli na dobry występ Wisły w Eurolidze) w klubie nie zapadnie decyzja o zwolnieniu trenera Tomasza Herkta. Sam zainteresowany nie rozważa podania się do dymisji. - Mieliśmy trzy cele do spełnienia, a wiadomo, że taka drużyna musi sobie stawiać cele ambitne. Trudno żeby nie stawiać sobie za cel dalszego awansu, kolejnego kroku w Eurolidze. Poprzeczka była zawieszona bardzo wysoko i robiliśmy wszystko, żeby ten cel zrealizować - ocenia szkoleniowiec wiślaczek. Przed nim i zespołem pozostały jeszcze dwa cele, a trener nie zamierza wycofywać się w trakcie powierzonego mu zadania. Na konferencji prasowej po piątkowym spotkaniu padło pytanie o ocenę dotychczasowej pracy szkoleniowca pod Wawelem. - Na miarę czasu, który był nam dany, praktycznie bez przygotowań do sezonu, o czym mówiłem od samego początku, myślę, że ten czas próbowaliśmy wykorzystać maksymalnie. Czy ja w 100% wykonałem swoją pracę? Na pewno najlepiej jak potrafiłem. Myślę, że zespół zrobił wszystko, żeby się jak najlepiej zaprezentować, na pewno jednak miał słabsze momenty (m.in. Sibenik u siebie), ale powtarzam; spotkaliśmy się w połowie października, a bez pewnej podbudowy forma nie może być ustabilizowana i takowa nie była - argumentuje Tomasz Herkt. - Wiele nowych zawodniczek doszło do nas przed sezonem; Ewelina Kobryn, Aga Pałka, Candice Dupree, Marta Fernandez. To też nie sprzyja, jak nie ma się odpowiedniego czasu na przygotowanie, żeby się dobrze rozumieć. Będziemy jednak próbować walczyć dalej - dodaje. Szkoleniowca zapytano również o to, czy nie powinien inaczej poprowadzić zespołu w ostatnich minutach drugiego starcia z Fenerbahce i poprzez branie czasu dać w końcówce (kiedy ważyły się losy meczu) odpocząć zmęczonym liderkom; Jelenie Skerović i Annie DeForge: - Gra była przy naszej przewadze i stosunkowo płynna. Brać czas tylko dlatego żeby zespół odpoczął? To daje też dodatkową minutę trenerowi zespołu przeciwnego, żeby lepiej ustawił grę. Nie w tym rzecz. Trzeba wykorzystywać sytuacje z czystej pozycji. To skuteczność decyduje w takich momentach. Jordan też grał po 40 minut i dawał sobie radę. Przyjeżdżają zawodniczki żeby grac w dłuższym wymiarze czasowym, jakbyśmy je ściągali na 20 minut, to trzeba by płacić połowę kontraktu - podkreśla Tomasz Herkt.