,

Lista aktualności

Od Juwenaliów do ślubnego kobierca

To były szczególne wakacje dla Edyty Czerwonki, znanej fanom basketu pod panieńskim nazwiskiem Błaszczak. Piątego lipca w Częstochowie, po pięciu latach spędzonych razem, zawodniczka Wisły Can-Pack Kraków wyszła za swojego narzeczonego - Andrzeja.

,

- Generalnie niektórzy mogą uważać, że jestem trochę za młoda na to, żeby wyjść za mąż, ale była to przemyślana decyzja, choć nie twierdzę że była łatwa - przyznaje w rozmowie z nami Edyta. Jak wyglądała droga nowożeńców od poznania do ślubnego kobierca? Zapraszamy do lektury! Miłość od pierwszego spojrzenia, czyli Juwenalia do... 22 Edyta z Andrzejem znają się od pięciu lat. Ona pochodzi z Częstochowy, on z Medyki pod Przemyślem. Połączyła ich nauka w stolicy. - Poznaliśmy się na Juwenaliach w Warszawie, kiedy uczyłam się w SMS-ie. Mieszkałam w internacie na AWF-ie warszawskim, a Andrzej tam studiował - wspomina Edyta. Wiślaczka dodaje, że była dość nieśmiałą dziewczyną i nigdy wcześniej nie podchodziła pierwsza do chłopaka, który wpadł jej w oko. Tym razem było inaczej. - Wtedy podeszłam do Andrzeja i uśmiechając się do niego powiedziałam: cześć jestem Edyta, chciałabym z tobą porozmawiać - relacjonuje. Resztę dnia i wczesnego wieczoru spędzili razem. - Bawiliśmy się do 22, bo ja miałam do tej godziny czas. To było trochę zabawne bo Andrzej był studentem i generalnie o 22 to się dla niego Juwenalia zaczynały (śmiech). To była sobota, 11 maja. Od tamtego momentu spotykaliśmy się codziennie. Można powiedzieć, że to była miłość od pierwszego spojrzenia - przyznaje Edyta. Kolacja i zaręczyny w Jeleniej Górze - Znamy się bardzo dobrze i tak mi się wydaje, że nie potrzeba nam więcej czasu na to, żeby się poznawać - mówi o relacji z Andrzejem Edyta. - W którymś momencie trzeba było podjąć decyzję i zrobić krok w przód - dodaje. Andrzej podjął tą decyzję zimą 2007 roku. - Zaręczyliśmy się w Jeleniej Górze, kiedy miałam krótki epizod gry w miejscowym klubie. Andrzej, nie wiem czy był tak stęskniony, przyjechał do mnie i przy kolacji się oświadczył. To było w styczniu. W lipcu już zarezerwowaliśmy salę. Rok później wzięliśmy ślub - przypomina Edyta. Edyta nie lubi się stresować, ale... ...przyznaje, że przy organizacji wesela nie brakuje sytuacji, które mogą przywrócić o zawrót głowy. Ogrom drobnych spraw do załatwienia powoduje, że wkrada się nerwowość. Prawdziwe emocje zaczynają się jednak dopiero w dniu ślubu. - Był taki trudny moment. Kiedy weszłam do kościoła i zobaczyłam wszystkich gości siedzących już w ławkach. U mnie jest taki zwyczaj, że po parę młodą wychodzi ksiądz. Kiedy ksiądz do mnie podchodził zaczynałam rozumieć co się wokół nas dzieje - wspomina Edyta. Na szczęście dobrze zna księdza i stres szybko minął. Silne emocje dały o sobie znać raz jeszcze. - Głos mi się załamał podczas przysięgi. Myślałam, że jej nie dokończę, ale udało się - uśmiecha się wiślaczka. YouTube, Strauss i zabawa dla 115 osób Wielu nowożeńców po wyjściu z kościoła czeka jeszcze jedna stresująca chwila - pierwszy taniec. W przypadku Andrzeja i Edyty sytuacja była o tyle komfortowa, że z tańcem zetknęli się na studiach. - Dwa dni przed ślubem pojechaliśmy do orkiestry, nie wiedzieliśmy co będziemy tańczyć. Zdałam się na Andrzeja. To bardzo dobry tancerz, wiedziałam że on mnie poprowadzi. Zazwyczaj jest też tak, że to faceci bardziej się stresują przed tańcem, a on się nie przejmował. Chcieliśmy tańczyć walca wiedeńskiego. Mieliśmy dwie propozycje "Noce i dnie" lub Straussa. Stwierdziliśmy, że weźmiemy Straussa, bo nikt tego nie ma. Mieliśmy godzinną próbę w domu, a potem... improwizowaliśmy i to bardzo - podkreśla Edyta. Razem z Andrzejem inspirację do tańca zaczerpnęli z filmików z YouTube’a. - Wybraliśmy jedną z dwóch sekwencji, którą oczywiście Andrzej pomylił - śmieje się świeżo upieczona małżonka. - Ale gościom się podobało. Ludzie dopisali, bawiło się z nami 115 osób. Egipt i poświęcenie Andrzeja Miesiąc poślubny spędzili w Egipcie. Teraz mieszkają razem w Krakowie. - Nie możemy się zgodzić ze stwierdzeniem, że po ślubie wszystko się zmienia. Bardzo dobrze się rozumiemy i wspieramy - mówi Edyta, która docenia to, co robi dla niej mąż. - Podziwiam Andrzeja za to, że zadeklarował, że tak długo jak ja będę chciała grać on będzie się przenosił ze mną. To z jego strony bardzo duże poświęcenie. On rozumie to, że ja chcę dalej grać i się rozwijać. Problem jest w tym, że jak ja się przenoszę to wiem gdzie przychodzę, a on musi sobie szukać nowej pracy. Na szczęście pracuje w szkole, a szkoły są wszędzie. W Krakowie pracę już sobie znalazł. Jest nauczycielem a także trenerem koszykówki, ale jak na razie będzie pracował jako nauczyciel - tłumaczy Edyta. Nowożeńcom w imieniu całej załogi redakcyjnej PLKK życzymy wszystkiego dobrego na nowej drodze życia!