,

Lista aktualności

Finał FGBL: Wisła obejmuje prowadzenie

- To nie tak miało wyglądać – mówiła, kręcąc z niedowierzaniem głową, Tameka Johson po gwizdku kończącym spotkanie. Drużyna Lotosu Gdynia przegrała w trzecim meczu finału Ford Germaz Basket Ligi z Wisłą Can-Pack Kraków 66:72.

,

Porażka co prawda nie przekreśla szans wciąż aktualnych mistrzyń Polski na obronę tytułu, jednak znacząco utrudniła walkę w finale. Przewaga własnego parkietu znów jest po stronie „Białej Gwiazdy”. Od samego początku spotkania byliśmy świadkami wyrównanego pojedynku. Co prawda stroną dyktującą warunki była krakowska Wisła, jednak przewagi osiągane przez ten zespół (w pierwszej kwarcie nawet siedmiopunktowa) bardzo szybko były niwelowane przez gospodynie tego meczu. Duża w tym zasługa świetnie grającej Rankicy Sarenac. Środkowa Lotosu raz za razem trafiała do kosza i już do przerwy zdobyła 13 punktów. - Faktycznie na samym początku meczu grało mi się bardzo dobrze. Zauważyły to jednak nasze rywalki i już w kolejnych minutach tak łatwo nie było. Generalnie występ mogę zaliczyć do udanych - oceniała przebieg meczu Sarenac, najskuteczniejsza koszykarka Lotos Gdynia (19 punktów). Obraz gry w drugiej części spotkania nie zmienił się. Wisła odskakiwała na kilka punktów, a Lotos niwelował straty. Wreszcie przebudziła się Agnieszka Bibrzycka, a swoje punkty zdobywała także Ewelina Kobryn. Taki obraz gry utrzymał się aż do połowy czwartej kwarty. Wtedy sprawy w swoje ręce wzięły największe gwiazdy Wisły Can-Pack: Jelena Skerovic i Anna DeForge. Najpierw Amrykanka popisała się trzypunktowym rzutem, a parę chwil później w jej ślady poszła popularna „Skera”. Było to czwarte trafienie tej zawodniczki zza linii 6.25 i jak się później okazało kluczowe. Przewaga drużyny spod Wawelu urosła do dziewięciu „oczek” i gdynianki nie były już w stanie odwrócić losów meczu. - Cel minimum już osiągnęłyśmy, ale jutro znów chcemy wygrać - powiedziała po meczu jedna z bohaterek tego spotkania Jelena Skerovic. - Grałyśmy bardzo zespołowo i to przyniosło spodziewany efekt. Swoje punkty rzuciła Anna (DeForge – dop. red.), dobrą partię rozgrywała Kara (Braxton-Brown – dop. red.) i inne dziewczyny. Wygrał po prostu zespół - dodała rozgrywająca Wisły, która całe spotkanie zakończyła z dorobkiem 18 punktów. - To nie tak miało wyglądać - mówiła Tameka Johson. - Wierzyłyśmy, że ogramy Wisłę w obu meczach, jednak rywal okazał się dzisiaj za silny. Jutro mamy kolejną szansę i musimy ją wykorzystać. Jadąc do Krakowa z bilansem 1:3 będzie niezwykle ciężko odwrócić losy meczu. Będziemy walczyć - dodała amerykańska rozgrywająca Lotosu. - Chcemy świętować mistrzostwo na własnym parkiecie więc jutro damy z siebie wszystko i wygramy po raz drugi - odparła pewna siebie i całej drużyny Kara Braxton-Brown. Który scenariusz będzie miał miejsce? O tym przekonamy się już jutro.