,

Lista aktualności

Zadecydowała trzecia kwarta

20 minut dotrzymywały kroku mistrzyniom Polski zawodniczki ŁKS Siemens AGD Łódź. Później warunki gry dyktowały już tylko koszykarki "Białej Gwiazdy", które losy meczu rozstrzygnęły w trzeciej odsłonie. Wisła Can-Pack wygrała tę część gry 30:5, a całe spotkanie rozstrzygnęła na swoją korzyść w stosunku 85:53. 27 punktów zdobyła dla krakowianek Ewelina Kobryn.

,

Niedzielne popołudnie przyniosło kibicom koszykówki w Łodzi wiele emocji, bo zobaczyli dwa pojedynki ŁKS z Wisłą Kraków. Najpierw do boju stanęły weteranki polskich parkietów w ramach obchodów 100-lecia klubu i 85-lecia sekcji koszykówki. Później na boisko wybiegły ekstraklasowe zawodniczki i zainaugurowały sezon 2008/2009. Oba mecze zakończyły się zwycięstwem drużyny "Białej Gwiazdy". Pierwszy pojedynek odbył się w radosnej atmosferze, gdyż właśnie taką koszykówkę prezentowały zawodniczki biegające po parkiecie. Mecz pełen był zwrotów akcji i kibice zgromadzeni w hali oglądali byłe gwiazdy z zapartym tchem. Wśród gospodyń prym wiodły: niezawodna Daiva Jodeikaite (najskuteczniejsza w łódzkiej ekipie) oraz niezwykle spontaniczna Małgorzata Janowicz-Kujawa, która po każdym swoim koszu skakała z radości. W pierwszej połowie Izabela Bazyszyn-Maj grała w barwach ŁKS, a Katarzyna Grabacka-Hofman w Wiśle. Po przerwie zamieniły się zespołami. Ostatnia odsłona meczu przyprawić mogła o palpitację serca, gdyż ŁKS roztrwonił dziesięciopunktową przewagę (37:27). Decydujące punkty dla Wisły zdobyła Lucyna Januszkiewicz. Sekundy przed końcem meczu łodzianki miały jeszcze szansę na wyrównanie. Niecelnie jednak rzuciły na kosz rywalek. Piłkę zebrała najlepsza wśród przyjezdnych Marta Jodłowska-Starowicz i podała do zawodniczki ŁKS, Zofii Gad-Hylewskiej. Ta jednak się nie zorientowała i mecz zakończył się wygraną Wisły 39:41. Nie obyło się jednak bez przykrego wydarzenia. Łódzka skrzydłowa, Katarzyna Madej, pod koniec meczu doznała kontuzji i została odwieziona do szpitala. Tego samego wieczoru przeszła operację, gdyż zerwała ścięgno Achillesa. ŁKS Łódź – Wisła Kraków 39:41 (13:4, 6:16, 18:7, 2:14)
ŁKS: Małgorzata Janowicz-Kujawa 7 (1x3), Bożena Wołujewicz-Sędzicka 4, Izabela Bazyszyn-Maj 2, Ludmiła Janowska-Okler 2, Elżbieta Cała-Szerment 2 - Daiva Jodeikaite 12, Zofia Gad-Hylewska 4, Marzena Laskowska-Grabowska 2, Katarzyna Grabacka-Hofman 1, Katarzyna Madej 1, Elena Agafonnikova, Marzena Gumowska i Monika Smaczna.
Trenerzy: Andrzej Nowakowski i Janusz Kantorski.
Kierownik drużyny: Tadeusz Banasiak. Wisła: Marta Jodłowska-Starowicz 13 (3x3), Lucyna Januszkiewicz 5, Małgorzata Gawor 4, Barbara Grabacka 2, Katarzyna Grabacka-Hofman 2 – Małgorzata Pacula-Owca 9 (1x3), Izabela Bazyszyn-Maj 6, Aldona Patycka, Beata Kwiatkowska, Lucyna Kresa-Paleta, Halina Kosińska-Rudyk.
Trener: Ludwik Miętta-Mikołajewicz.
Kierownik drużyny: Halina Iwaniec. Na trybunach zasiadło wiele znakomitości koszykarskich, które na stulecie klubu zjechały się z całego świata. Na widowni siedziały m.in. zawodniczki, które zdobyły pierwsze złoto dla ŁKS w 1967 roku. Chcąc wymienić nazwiska nie wolno byłoby nikogo pominąć i w takim wypadku nie starczyłoby miejsca. Po meczu została ogłoszona najlepsza piątka wszechczasów ŁKS wyłoniona w głosowaniu kibiców. W tym zacnym gronie znalazły się: Bożena Wołujewicz-Sędzicka, Teresa Strumiłło-Gburczyk, Ludmiła Janowska-Okler, Daiva Jodeikaite i Sylwia Gawrysiak-Wlaźlak. Po meczu wspomnień przyszedł czas na ligowe emocje. W meczu inaugurującym sezon w Łodzi pierwsze punkty zdobyła Jelena Skerović (0:2). W odpowiedzi trafiła Sylwia Wlaźlak (2:2), by po chwili dorzucić jeszcze jedno oczko z rzutów wolnych (3:2 w 2. minucie). Rozpoczęła się wymiana kosz za kosz, która trwała aż do stanu 11:12. Wtedy Wisła przyspieszyła i dzięki skutecznej Chamique Holdsclaw odskoczyła na 11:18 (w 7. min). Wtedy szkoleniowiec miejscowych Mirosław Trześniewski poprosił o czas. Przerwa podziałała mobilizująco na ŁKS i Dorota Sobczyk trafiła za trzy punkty (14:18 w 7. min). Gospodynie zmniejszył nieco straty do końca pierwszej kwarty, a ostatni kosz był dziełem walecznej Edyty Koryzny (18:22). Druga odsłona rozpoczęła się od szarpanej gry z obu stron. Kosze padały rzadko, a podania lądowały w trybunach. Po mozolnym odrobieniu dwóch oczek - rzuty osobiste Lady Kovalenko (20:22 w 11. min) - miejscowe pogubiły się kompletnie w obronie. Skrzętnie wykorzystała to niewidoczna w pierwszej kwarcie Ewelina Kobryn. Głównie dzięki punktom reprezentacyjnej środkowej Wisła odskoczyła na 9 oczek (23:32 w 15. min). Miejscowe jednak zwarły szyki i dzięki osobistym Wlaźlak i trójkom Koryzny i Katarzyny Kenig zmniejszyły straty do trzech punktów (31:34 w 17. min). Jednak nierozwaga w obronie ŁKS pozwoliła przyjezdnym odskoczyć przed przerwą na bezpieczną odległość (31:39). Po zmianie stron oglądaliśmy już zupełnie inny mecz. Zawodniczki z Krakowa przyspieszyły w ataku, zacieśniły obronę i na efekty nie trzeba było długo czekać. Po punktach Holdsclaw, Kobryn i Marty Fernandez Wisła odskoczyła w ciągu czterech minut na 22 punkty! (31:53). Wprawdzie Koryzna po indywidualnej akcji zdobyła punkty (33:53 w 25. min), lecz koncert "Białej Gwiazdy" trwał nadal. Szybkie i dokładne akcje przynosiły rezultaty w postaci kolejnych koszy Skerović i Slobodanki Maksimović. Rzut Edyty Czerwonki za trzy punkty zakończył zmagania w tej części meczu ustalając wynik na 36:69. Wynik kwarty 5:30 mówi sam za siebie. W czwartej odsłonie spotkania przyjezdne nie zwalniały tempa i po osobistych Maksimović miały już 37 oczek przewagi (38:75 w 32. min). Wisła pewna zwycięstwa trochę odpuściła w obronie, co pozwoliło Kenig na zaliczenie drugiego trafienia zza linii 6,25 m (41:75 w 32. min). Trener Trześniewski widząc bezradność swoich podstawowych zawodniczek wpuścił na boisko 16-letnią Roksanę Schmidt. Rozluźniona Wisła zaczęła grać "radosną" koszykówkę, co przełożyło się od razu na wynik, gdyż gospodynie zmniejszyły nieco straty. Wreszcie zaczęła trafiać Olga Żytomirska, która wszystkie swoje punkty zdobyła w ostatnich pięciu minutach spotkania. Ostatnie punkty meczu padły po rzutach osobistych: dwa wykorzystała Wlaźlak, a jeden dorzuciła Releford ustalając wynik meczu na 53:85. W Wiśle znakomite zawody rozegrała Ewelina Kobryn, która zdobyła 27 punktów przy 84% skuteczności! Z dobrej strony pokazały się także Jelena Skerović i Chamique Holdsclaw. Amerykanka czasem sprawiała jednak wrażenie jakby jeszcze nie do końca wróciła z wakacji, lecz gdy sytuacja tego wymagała trafiała jak natchniona. Mimo nienajlepszej skuteczności Marta Fernandez była kluczową postacią spotkania. Jak zwykle ospała Slobodanka Maksimović zdobyła wprawdzie 12 punktów, lecz głównie z półdystansu i rzutów wolnych. Mało grała pod koszem, a tego przecież wymaga jej pozycja. Wśród gospodyń najlepiej zaprezentowała się Lada Kovalenko. Była najskuteczniejszą w ŁKS, najlepiej zbierała i widać było zaangażowanie i walkę. Jedynym mankamentem może być ospałość w niektórych fragmentach oraz czasem drobne problemy ze złapaniem piłki. Zespół miejscowy wyglądał jakby jeszcze nie do końca się rozumiał na boisku, można zrzucić to na karb początku sezonu. Widać jednak, że brakuje w drużynie klasycznej środkowej, takiej jak Jennifer Humphrey, która powalczyłaby pod koszem o piłkę. Być może temu zadaniu podoła Shantee Releford, która jeszcze nie w pełni wkomponowała się w zespół. Pointą meczu mogą być słowa łódzkiej Amerykanki. - Mecz nam nie wyszedł. Uważam jednak ze jesteśmy lepsze, musimy tylko zorganizować się jako zespół i to my będziemy zwyciężać - powiedziała Releford. I oby tak było, gdyż z taką grą zasłużonemu polskiej koszykówce kobiecej klubowi będzie ciężko utrzymać się w Ford Germaz Ekstraklasie. Statystyki