01.10.2008 19:57, Jędrzej Lewandowski
ŁKS Siemens AGD lepszy od Cukierków Odry
ŁKS Siemens AGD Łódź już w pierwszej kwarcie rozwiał nadzieje zawodniczek Cukierków Odry Brzeg na końcowy sukces. Podopieczne Mirosława Trześniewskiego wygrały tę część gry 28:11 i już do końcowej syreny kontrolowały wydarzenia na parkiecie. Świetne spotkanie zaliczyła Dorota Sobczyk, która dla łodzianek zdobyła 23 punkty oraz zaliczyła 10 zbiórek.
01.10.2008 19:57, Jędrzej Lewandowski
ŁKS przystąpił do meczu z Odrą bardzo umotywowany. Podopieczne trenera Mirosława Trześniewskiego znakomicie rozpoczęły spotkanie i po trójce Lady Kovalenko prowadziły już w 3. minucie 11:0! Przyjezdne zupełnie nie radziły sobie z dobrą strefą łodzianek. Ratowały się rzutami za trzy punkty i dopiero po takiej próbie zdobyły pierwsze punkty (Magda Rzeźnik, 11:3 w 3. min). Odpowiedziała ożywiona w początkowym fragmencie meczu Olga Żytomirska (6 punktów w pierwszych czterech minutach). Za trzy trafiła Eliza Gołumbiewska – 13:6 w 4. min. Do końca kwarty przewaga łodzianek nie podlegała dyskusji – końcowe dwie minuty wygrały 8:0. Ostatnie punkty zdobyła Dorota Sobczyk akcją 2+1 (28:11).
Początek drugiej odsłony spotkania to bardzo szarpana i chaotyczna gra obu zespołów. Dopiero po trzech minutach padł kosz. W ostatniej sekundzie akcji z ponad ośmiu metrów trafiła Gołumbiewska (28:14). Później pięć kolejnych punktów zdobyła dobrze dysponowana tego dnia Sobczyk (33:14 w 14. min). W odpowiedzi Cukierki trafiły dwukrotnie (na sześć prób) z rzutów osobistych (Amber Petillon jeden z czterech, a Ofa Tulikihihifo jeden z dwóch) – było 33:16 w 16. min. Koniec tej części meczu nie był najlepszy w wykonaniu obu ekip. Znów było sporo niecelnych podań i rzutów. Mimo wszystko był to wyrównany fragment. Na kosze Edyty Koryzny i Sylwii Wlaźlak odpowiadała Tysell Bozeman. Kosz Koryzny kilka sekund przed końcem kwarty ustalił wynik po 20 minutach na 43:25.
Po zmianie stron pierwsze punkty zdobyła Sobczyk i ŁKS po raz ostatni miał przewagę dwudziestu punktów (45:25 w 21. min). Później do głosu doszły podopieczne trenera Jarosława Zyskowskiego. Akcje Tulikihihifo, Gołumbiewskiej i Petillon zmniejszyły przewagę miejscowych do 15 oczek (47:32 w 22. min). Znów jednak do gry włączyła się Sobczyk, która zdobyła w przeciągu 30 sekund 4 punkty (51:32). Wówczas dało o sobie znać "fatum trzeciej kwarty". Trójkę trafiła Rzeźnik, akcję 2+1 zaliczyła Tulikihihifo, trzy punkty dołożyła też Izabela Bogdan i strata Cukierków wynosiła już tylko 10 punktów (51:41 w 25. min). Łodzianki zwarły szyki i ponownie odskoczyły na bezpieczną odległość. Trafienia Rzeźnik nic już nie dały, gdyż w ŁKS punktowały wszystkie zawodniczki. Kwartę zakończyła osobistymi Wlaźlak (61:46) na półtorej minuty przed końcem tej odsłony.
Dodając półtorej minuty z trzeciej kwarty to zawodniczki obu klubów nie zdobyły punktu przez cztery minuty! Dopiero Bozeman przełamała tę niemoc (61:48 w 33. min). Gra w czwartej kwarcie toczyła się szybko, lecz nieskutecznie. Dobre momenty (trójki Gołumbiewskiej i Kenig) przeplatały się z długimi przestojami. Taka gra sprzyjała ŁKS, który z bezpieczną przewagą mógł pozwolić sobie na momenty dekoncentracji, gdyż przyjezdnym rzut nie siedział. W końcówce meczu ponownie do głosu doszła najlepsza na boisku Sobczyk, która trafiała w decydujących momentach. Spotkanie zakończyła Kenig trafiając w ostatniej sekundzie i ustalając wynik na 77:65. Takim sposobem pierwsza wygrana łodzianek w tym sezonie stała się faktem.
Bardzo słabo wypadł zespół z Brzegu, który zupełnie nie miał pomysłu na grę w ataku i zupełnie nie radził sobie z łódzką strefą. Mnóstwo błędów również w obronie ułatwiało grę miejscowym. Jedynie Eliza Gołumbiewska i Marta Rzeźnik starały się dotrzymać kroku rywalkom, lecz to zdecydowanie za mało. Zagraniczny zaciąg brzeskiego zespołu nie spisuje się najlepiej. Najlepszym przykładem tego jest środkowa Amber Petillon, która prócz wzrostu niczego w Łodzi nie pokazała.
W ŁKS znakomity występ zaliczyła Dorota Sobczyk, która do 23 punktów (62% skuteczność) dołożyła 10 zbiórek. Problemy zdrowotne Alicji Perlińskiej hamują jej grę, przez co nic nie wnosi pozytywnego do gry. Amerykanka Shantee Releford zagrała beznadziejnie. Trzy asysty to jedyny pozytyw z tego spotkania, a oczekuje się od niej zdecydowanie więcej.