19.10.2008 18:32, Jędrzej Lewandowski
Siódma porażka łodzianek
ŁKS Siemens AGD Łódź przegrał po raz siódmy w sezonie. Łodzianki w 8. kolejce Ford Germaz Ekstraklasy ulegly na własnym parkiecie Finepharmowi AZS Kolegium Karkonoskie Jelenia Góra 55:63. Kluczem do zwycięstwa jeleniogórzanek okazała się gra tablicach, którą podopieczne Krzysztofa Szewczyka wygrały 41:22. W tym elemencie gry brylowała zwłaszcza Hollie Merideth, która zanotowała na swym koncie 19 zbiórek.
19.10.2008 18:32, Jędrzej Lewandowski
Początek meczu zapowiadał dobre widowisko ze strony ŁKS, gdyż po 4 minutach gry gospodynie prowadziły 8:3. Trener gości, Krzysztof Szewczyk, poprosił wtedy o czas i to odmieniło oblicze gry. Jeleniogórzanki zaczęły trafiać, a ŁKS nie potrafił skonstruować żadnej składnej akcji. Dla Finepharmu najpierw trafiła Magdalena Gawrońska za trzy, potem osobiste wykorzystała Hollie Merideth i cztery punkty zdobyła Joanna Górzyńska-Szymczak (8:12 w 7. min). Przyjezdne zaczęły bronić na całym boisku, a łódzka strefa przestała funkcjonować. Punkty dorzuciła także Małgorzata Babicka (8:14 w 8. min) i trener Mirosław Trześniewski wziął czas. Indywidualna akcja Edyty Koryzny (10:14) ożywiła trochę poczynania ŁKS. Dopiero po ośmiu minutach pierwsze punkty zdobyła, dobrze kryta przez Koryznę, Ryan Coleman (10:16 w 9. min). Katarzyna Kenig popisała się w odpowiedzi akcją 2+1, a kwartę zakończyła rzutem za trzy punkty Coleman (13:19).
Druga odsłona była kontynuacją bezmyślnej i chaotycznej gry miejscowych, które pogubiły się do tego w obronie. AZS po rzutach Magdy Skorek, Coleman, Górzyńskiej-Szymczak i Katariny Ristić objął dwunastopunktowe prowadzenie – 15:27 (w 15. min). W ŁKS na boisko powróciła Dorota Sobczyk, co od razu uwidoczniło się na tablicy wyników. "Doris" dwukrotnie umieściła piłkę w koszu zmniejszając przewagę przyjezdnych (19:27 w 17. min). Ponownie jednak dała o sobie znać była łodzianka Skorek, która utrzymała przewagę AZS i dzięki jej trójce na koniec kwarty Finepharm schodził na przerwę z trzynastopunktowym zapasem – 21:34.
Trener Trześniewski zapewne w dość mocnych słowach wyraził podczas przerwy swą dezaprobatę wobec postawy swoich podopiecznych. Przyniosło to skutek, gdyż początek trzeciej odsłony spotkania był o niebo lepszy od pierwszej połowy. Najpierw Sobczyk trafiła zza linii 6,25 m, później dwa oczka dołożyła Koryzna i zaraz Kenig (28:34 w 23. min). Po chwili ponownie Koryzna trafiła do kosza, tym razem za trzy punkty, i przewaga Jeleniej Góry stopniała do trzech oczek – 31:34 (24. min). ŁKS wygrał pierwsze cztery minuty tej kwarty aż 10:0! Przypomniała o sobie Coleman (31:36), lecz ŁKS trafił kolejną trójkę (tym razem Olga Żytomirska) i strata miejscowych wynosiła wówczas tylko dwa punkty – 34:36 (w 5. min). Jednak ŁKS znów przydarzył się kryzys. Gdy łodzianki dochodzą do przeciwnika coś je paraliżuje. I tak było tym razem, gdyż piłka wielokrotnie wykręcała się z kosza po rzutach miejscowych. Nieskuteczne koszykarki z Jeleniej Góry utrzymywały niewielką przewagę dzięki równie fatalnej skuteczności ŁKS. Trafiając co trzecią akcję oba zespoły dokończyły tę odsłonę. Zakończyła ją rzutem za trzy punkty równo z końcową syreną Alicja Perlińska, ustalając wynik po trzydziestu minutach na 45:47. Wart odnotowania jest fakt, iż ŁKS zdobył w trzeciej części meczu więcej punktów, niż w dwóch pierwszych łącznie!
W czwartej kwarcie dwupunktowa przewaga AZS utrzymywała się do 33. minuty, kiedy to na tablicy widniał wynik 49:51. Wtedy coraz bardziej zmęczone łodzianki zaczęły ponownie popełniać w obronie błędy, które podopieczne trenera Szewczyka skrzętnie wykorzystywały. Ristić dwukrotnie stawała na linii rzutów wolnych po faulach łodzianek, a Merideth szalała pod łódzkim koszem, nie mając sobie równych. Po ich punktach Finepharm prowadził już 51:58 (w 37. min). Dla ŁKS jedyne punkty zdobywała Perlińska, a wśród przyjezdnych panował spokój, dzięki któremu zespół grał mądrze do końca. Wynik spotkania ustaliła Ristić, trafiając jeden osobisty na 17 sekund przed końcem (55:63). Dopiero wtedy trenerzy odważyli się wpuścić młode koszykarki na parkiet. W ŁKS pojawiła się Roksana Schmidt, a w zespole z Jeleniej Góry: Agnieszka Kret, Natalia Niewrzawa i Dorota Arodź.
Zespół z Jeleniej Góry zagrał poprawnie, co wystarczyło do zwycięstwa. Kilka zawodniczek walnie się do niego przyczyniło: Hollie Merideth znakomicie walczyła pod tablicami – 19 zbiórek, a Ryan Coleman zdobyła najwięcej punktów – 14. Duże wsparcie Amerykanki miały także w Joannie Górzyńskiej-Szymczak i Małgorzacie Babickiej. Magda Skorek zdobyła wszystkie swoje punkty w drugiej kwarcie, lecz były to kosze na miarę przetrwania momentu chaosu, jaki wdarł się w poczynania zespołu.
Wśród miejscowych na wyróżnienie zasługuje jedynie Edyta Koryzna. Najwaleczniejsza, najszybsza, najskuteczniejsza łodzianka niedzielnego meczu, a przede wszystkim dobrze kryła królową strzelczyń Ford Germaz Ekstraklasy, Ryan Coleman. Kilka dobrych zagrań pokazały i inne ełkaesianki, lecz nie wystarczyło to do zwycięstwa w meczu. W ŁKS potrzebne są zmiany! Tak grająca drużyna z pewnością opuści FGE. Dziewięciokrotne mistrzynie Polski nie prezentują się dobrze w obecnych rozgrywkach. Brak w drużynie klasycznej środkowej, która jest niezbędna w walce pod koszami. Na dowód ich słabej postawy pod tablicami w tym meczu można powiedzieć, że najwięcej zbiórek w ŁKS miała Edyta Koryzna! Łodzianki przegrały deskę z Finepharmem aż 22:41! Łączna ilość zbiórek obu Amerykanek z Jeleniej Góry (Hollie Merideth i Ryan Coleman) to 29, czyli więcej niż cały zespół ŁKS.
Powiedzieli po meczu:
Krzysztof Szewczyk (trener Finepharm AZS KK Jelenia Góra): - Przyjechaliśmy do Łodzi z zamiarem wygrania meczu. Wiedzieliśmy, że jeśli uda nam się zatrzymać zespół ŁKS na 50-60 punktach, to będzie nam zdecydowanie łatwiej wygrać. To się udało. Po dobrej pierwszej połowie, początek trzeciej kwarty przegraliśmy 2:13, co pozwoliło zespołowi ŁKS wrócić do gry. Przez to do końca mecz był wyrównany i dopiero w końcówce udało nam się przełamać. O tym meczu trzeba jak najszybciej zapomnieć, gdyż nie był najlepszy. Musimy dużo jeszcze poprawić, żeby wygrywać.
Mirosław Trześniewski (trener ŁKS Siemens AGD Łódź): - Pierwsza połowa zdecydowanie słabsza w obronie i w ataku zadecydowała o przebiegu meczu. Druga połowa już zdecydowanie lepsza. Ktoś kiedyś powiedział o meczu piłki nożnej, że przegrał pierwszą połowę 0:3 a drugą wygrał 1:0. Nie na tym rzecz polega, trzeba wygrać cały mecz. Kluczowa u nas jest kwestia zdrowia i zmienniczek. Dziś mogliśmy oprzeć grę na sześciu dziewczynach i na newralgicznych pozycjach nie było rotacji. I tak chwała Edycie Koryznie i Alicji Perlińskiej, która jeszcze nie do końca wyleczyła kontuzjowaną nogę, że potrafiły wytrzymać cały mecz. Czekamy na posiłki, zmieniamy zawodniczki i myślę, że będzie to zdecydowanie lepiej wyglądało.
Magdalena Gawrońska (Finepharm AZS KK Jelenia Góra): - Nie ukrywam, że zawsze gra się nam tu bardzo ciężko, tym razem było podobnie. To jest pierwsze zwycięstwo Jeleniej Góry odniesione w Łodzi. Zwycięstwo było wymęczone, ale liczą się dwa punkty i z tego się bardzo cieszymy.
Sylwia Wlaźlak (ŁKS Siemens AGD Łódź): - Jestem w tej niekomfortowej sytuacji, że nie mogę i nie będę oceniać gry moich koleżanek. Jest mi po prostu przykro, że moja niedyspozycja uniemożliwia mi pomoc dziewczynom na boisku w tej sytuacji, w jakiej się wszyscy znaleźliśmy. Po konsultacji z lekarzem w przyszłym tygodniu będę wiedzieć, kiedy wrócę do gry. Głęboko wierzę w to, że zagram już w najbliższym meczu z CCC Polkowice. Wszystko okaże się wkrótce.