,

Lista aktualności

Późny zryw Wisły Can-Pack

Przez trzy kwarty koszykarki INEI AZS Poznań nadawały ton grze w konfrontacji z Wisłą Can-Pack Kraków. W ostatnich 10 minutach przebudziły się jednak mistrzynie Polski i po bardzo dobrym finiszu pokonały pod Wawelem ambitnie grające akademiczki 73:64.

,

– Przyjeżdżając tutaj w jakimś tam procencie liczyliśmy na zwycięstwo. Mieliśmy nadzieję, że wiślaczki nas zlekceważą, a do tego dojdzie u nich zmęczenie po trudach meczu na Węgrzech – przyznała po meczu trener INEI AZS, Katarzyna Dydek. Przez trzy kwarty plan poznanianek działał w najlepsze. Wiślaczki długo nie mogły złapać wiatru w żagle i praktycznie od drugiej akcji meczu i koszu Moniki Sibory, to skazywane przed meczem na porażkę akademiczki były stroną dyktującą warunki gry. Mistrzyniom Polski w ataku nie wychodziło praktycznie nic, a pod bronioną tablicą miały spore problemy z zatrzymaniem trio Sibora – Joanna Walich – Agnieszka Skobel i już po kilku minutach INEA prowadziła 10:4. Po paru minutach drugiej kwarty wydawało się, że gospodynie głębszy kryzys mają już za sobą. Pod kosz w swoim stylu wbiła się Dominique Canty i strata "Białej Gwiazdy" stopniała do jednego "oczka" (18:19). Nic podobnego. Akademiczki ponownie podkręciły tempo i w połowie kwarty po rzucie z wyskoku Skobel prowadziły 29:19. – Z różnych przyczyn na początku ten mecz nam kompletnie nie wychodził. Wydaje mi się, że to głównie przez to, że gramy praktycznie co trzy dni – usprawiedliwiał swój zespół trener Wojciech Downar-Zapolski. Słabą grę wiślaczek kibice obserwowali także przez ponad połowę trzeciej kwarty. Z niemocy gospodyń skorzystały poznanianki. Po kolejnym udanym zagraniu Walich osiągnęły najwyższe w meczu prowadzenie (46:33) i zanosiło się na drugą porażkę Wisły Can-Pack w FGE na własnym parkiecie w tym sezonie. Kryzys wiślaczek zakończyła dopiero Slobodanka Maksimović, która dwukrotnie dynamicznymi manewrami przedostała się pod sam koszy akademiczek. Po akcji 2+1 popularnej "Boby" przewaga INEI stopniała do pięciu punktów (43:48), a chwilę później po rzucie zza łuku Jeleny Skerović było tylko 50:48 dla zespołu ze stolicy Wielkopolski. Mistrzynie Polski rozstrzygnęły losy meczu w ostatniej części spotkania. Na osiem minut przed końcem meczu wyszły na drugie (od 2:0) prowadzenie (54:53), którego nie oddały już do ostatniej sekundy. Poznanianki po stracie prowadzenia nieco się podłamały, dlatego rozmiary porażki są wyższe, niż powinny. – Jestem zadowolona z trzech kwart w wykonaniu dziewczyn. W czwartej nasze błędy zadecydowały o wygranej Wisły. Jeżeli popełnia się 26 strat, to nie da się wygrać meczu – denerwowała się Katarzyna Dydek. Mimo wszystko akademiczki opuszczały halę Wisły Can-Pack z podniesionymi głowami, w końcu rzadko kiedy ligowi rywale stawiają mistrzyniom kraju w Krakowie tak trudne warunki. – To dobry prognostyk przed kolejnymi meczami, ale trochę szkoda, że nie udało się wygrać – przyznała Joanna Walich. Najpewniej mecz nie byłby tak wyrównany, gdyby w zespole gospodyń nie zabrakło Chamique Holdsclaw. – Chamique jest przeziębiona, bierze antybiotyki, boli ją gardło. Podjęliśmy ze sztabem medycznym decyzję, że lepiej będzie jeśli dziś nie zagra. W końcu już w środę czeka nas bardzo ważny mecz z Besiktasem w Eurolidze – wyjaśnił trener Wojciech Downar-Zapolski.