,

Lista aktualności

Fatalna trzecia kwarta ŁKS

Tylko jedną kwartę w spotkaniu z KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp. przegrały koszykarki ŁKS Siemens AGD Łódź. Fatalna w wykonaniu ŁKSu była trzecia kwarta przegrana przez podopieczne Mirosława Trześniewskiego aż 6:21. Zespół z Łodzi po raz 14 w tym sezonie zszedł z parkietu pokonany. Katem ekipy ŁKS była Lindsay Taylor, która zdobyła dla swojej drużyny aż 24 oczka.

,

Mecz rozpoczął się od szybkich i składnych akcji gorzowianek i po dwóch minutach gry było 2:8. Łodzianki jednak nie chciały tanio sprzedać skóry i wzięły się za odrabianie start. Trafiła Dorota Sobczyk, Katarzyna Kenig za trzy, poprawiła jeszcze Edyta Koryzna i zrobiło się 11:12 (w 5. min). Dla akademiczek trafiły jeszcze Justyna Żurowska i Shala Crawford (11:16 w 7. min), lecz końcówka kwarty należała do gospodyń. Trójkę zaliczyła Koryzna, po chwili dołożyła dwa oczka z kontry i przy remisie po 16 trener przyjezdnych, Dariusz Maciejewski, poprosił o przerwę. Nic to jednak nie zmieniło i faulowana Kenig wykorzystała oba osobiste, a kwartę zakończyła Sobczyk – 20:16. Druga odsłona dalej toczyła się pod dyktando ŁKS. Po niecelnym rzucie Sylwii Wlaźlak, sprzed nosa dwumetrowej Lindsay Taylor piłkę zebrała Lada Kovalenko i zdobyła dwa punkty. Koryzna wykorzystała osobiste i po minucie gry w tej części meczu było 24:16. Później nastąpiła seria rzutów za trzy punkty – z dziesięciu kolejnych akcji aż osiem zakończyło się trójką. Najpierw trafiła Koryzna, zaraz odpowiedziała Żurowska, a po chwili Alicja Perlińska (30:21 w 13. min). Po trzeciej trójce Koryzny ŁKS prowadził już dziesięcioma! punktami (33:23 w 14. min). Zza linii 6,25 m odpowiedziała jednak Breitreiner, a punkty spod kosza zdobyła Taylor. Wlaźlak ponad rękoma obrońcy rzuciła za trzy, a po drugiej stronie takim samym rzutem popisała się Aleksandra Pietraszek. W kolejnej akcji Wlaźlak zwodem "położyła" rywalkę na parkiecie i z czystej pozycji trafiła zza linii 6,25 m. Po tej wymianie na tablicy widniał wynik 39:31 (w 17. min). W końcówce tej kwarty gorzowianki odrobiły straty do czterech oczek (41:37), głównie dzięki Samanthcie Richards. Po zmianie stron kibice przecierali oczy ze zdziwienia, gdyż na boisko wybiegły zupełnie odmienione drużyny. Łodziankom chyba zaszkodziła piętnastominutowa przerwa, gdyż całkowicie straciły wigor i skuteczność z pierwszej połowy. AZS natomiast zaczął grać dobrze, wykorzystując swój największy atut – amerykankę Taylor. Mierząca 203 centymetry środkowa była nie do zatrzymania dla miejscowych. Pierwszy kosz dla ŁKS padł dopiero po dwóch minutach gry w tej kwarcie (Koryzna) – 43:41. Okazało się, że było to ostatnie prowadzenie gospodyń w tym meczu. Pod koszem szalała Taylor, wreszcie za trzy trafiła Katerina Zahnova i gorzowianki miały pięć punktów przewagi – 43:48 w 24. min. Do końca tej odsłony kosze dla miejscowych zdobyły Sobczyk i Olga Dubrovina. Podopieczne Mirosława Trześniewskiego rzuciły w trzeciej kwarcie zaledwie 6 punktów! W Gorzowie znakomicie grała Taylor i Richards. Pierwsza zdobyła w tej części meczu aż 12 oczek. Czwarta kwarta była już tylko formalnością. Gorzowianki chciały dowieźć zwycięstwo jak najmniejszym nakładem sił, a niemoc strzelecka ŁKS trwała. Po koszu Agnieszki Kaczmarczyk przyjezdne osiągnęły 15-punktową, najwyższą przewagę w meczu – 49:64 (w 34. min). Wtedy nastąpił zryw ŁKS. Sobczyk zaliczyła akcję 2+1, osobisty wykorzystała Wlaźlak i ponownie trafiła Sobczyk, zmniejszając straty do 9 oczek – 55:64 (w 36. min). Jednak Żurowska i Taylor rozwiały złudzenia gospodyń o odrobieniu strat. Mecz zakończył rzut Koryzny (63:68) na siedem sekund przed końcową syreną. Żurowska już tylko przetrzymała piłkę i zwycięstwo AZS w Łodzi stało się faktem. Mimo zdecydowanie słabszej postawy, akademiczki z Gorzowa odniosły zasłużone zwycięstwo. Jego główną autorką była Lindsay Taylor, która do 24 punktów dołożyła 14 zbiórek i 2 bloki. Gdyby nie świetna postawa Amerykanki, to gospodynie odniosłyby drugie zwycięstwo w rozgrywkach Ford Germaz Ekstraklasy. W ŁKS po raz kolejny najlepiej zagrała Edyta Koryzna, choć w drugiej połowie dostosowała się poziomem gry do koleżanek. Jednak gdyby nie ona, to łodzianki nie wyszłyby z twarzą z tego meczu. Na pochwałę zasługuje także Dorota Sobczyk, która wykorzystuje niedyspozycję Olgi Żytomirskiej i udowadnia swoją przydatność w zespole. Łodzianki ostatni mecz w tym roku zagrają za tydzień, 20. grudnia, z Cukierkami Odrą. Jeśli w Brzegu zaprezentują się tak jak w spotkaniu z AZS, to sprawią kibicom świąteczny prezent w postaci drugiego zwycięstwa.