21.01.2009 20:19, Jędrzej Lewandowski
Sen o zwycięstwie
Czarna seria ŁKS-u Siemens AGD Łódź trwa nadal. Łodzianki zanotowały piętnastą porażkę w sezonie ulegając w 18. kolejce Ford Germaz Ekstraklasy Enerdze Toruń 66:75.
21.01.2009 20:19, Jędrzej Lewandowski
Mecz rozpoczął się od punktów łodzianki grającej w barwach Energi Toruń Eweliny Gali. Odpowiedź ŁKS była piorunująca. Gospodynie grające szybko i efektownie wyszły błyskawicznie na prowadzenie 10:2 (w 4. min), głównie dzięki koszom Katarzyny Kenig. Wtedy trener Elmedin Omanić poprosił o czas. Po nim punkty wprawdzie zdobyła Emilia Tłumak (10:4 w 5. min), lecz obraz gry nie uległ zmianie. Miejscowe nadal grały z polotem i co najważniejsze bardzo skutecznie. Po dwóch koszach Olgi Żytomirskiej i pięciu punktach Alicji Perlińskiej było już 19:6 (w 8. min). Kibice licznie zgromadzeni w hali przy al. Unii przecierali oczy ze zdumienia, gdyż to był ŁKS, jaki chcieli oglądać. Sheena Moore, która wyszła w pierwszej piątce była zupełnie bezproduktywna, więc zastąpiła ją Natalia Waligórska. Reprezentantka Polski wkrótce po wejściu na parkiet popisała się celnym rzutem, po chwili Ilona Jasnowska wykorzystała rzuty wolne (19:10 w 9. min) i wydawało się, że Energa przebudziła się z letargu. ŁKS jednak nie pozwolił na rozwinięcie skrzydeł przyjezdnym kontrolując przebieg tej części meczu. Pięć sekund przed syreną, po kolejnym świetnym podaniu Sylwii Wlaźlak, do kosza trafiła Żytomirska, ustalając wynik po dziesięciu minutach na 24:10!
Drugą odsłonę otworzyła ponownie Żytomirska, która wykorzystała jeden rzut osobisty. Wtedy łodzianki osiągnęły najwyższą przewagę w tym meczu – 15 punktów (25:10 w 11. min). Do głosu doszły jednak torunianki. Trzy trafienia Patrycji Bajerskiej wprowadziły nerwowość w poczynania gospodyń. W połowie tej kwarty na parkiecie pojawiła się nowa w ŁKS Erwin Myrick. Widać jednak po Amerykance zmęczenie podróżą, gdyż snuła się po boisku. Po dwóch trójkach Moniki Krawiec i osobistych Patrycji Gulak przewaga ŁKS stopniała do pięciu oczek (31:26 w 17. min). Gospodynie jednak potrafiły się jeszcze zmobilizować i odskoczyć na 10 punktów przed przerwą. Ostanie trafienia były dziełem Doroty Sobczyk, która najpierw wykorzystała jeden osobisty i poprawiła spod kosza ustalając wynik po dwudziestu minutach – 38:28.
Trener Omanić musiał w szatni przeprowadzić ze swoimi podopiecznymi ostrą rozmowę, gdyż na trzecią kwartę torunianki wyszły bardzo skoncentrowane. Wreszcie zaczęły trafiać, co było ich słabą stroną w pierwszej połowie (11/34 z gry – 32%). Łódzka strefa działająca do tej pory dobrze zaczęła się rozszczelniać, co ułatwiało toruniankom zdobywanie punktów. Trójka Quianny Chaney, kosze Gulak i Krawiec zmniejszyły straty Energi do trzech punktów – 40:37 (w 23. min). Później trwała krótka wymiana kosz za kosz, lecz dzięki skutecznej Tłumak torunianki wyszły na prowadzenie – 47:48 (w 27. min). Łodzianki nie wykorzystywały rzutów osobistych, co odbijało się na wyniku. Kolejna trójka Krawiec i punkty Waligórskiej utrzymywały Energę na prowadzeniu (50:53 w 29. min). Ostatni kosz w trzeciej kwarcie był dziełem Myrick, która zmniejszyła straty ŁKS do jednego oczka – 52:53.
Ostatnia odsłona tego spotkania rozpoczęła się od kolejnej wymiany koszy. Na trafienia Wlaźlak i Kenig z osobistych odpowiadała Tłumak (56:57 w 34. min). Kulminacją wydawała się akcja kiedy Krawiec zablokowała Perlińską, a ta w akcie bezradności ją sfaulowała. Trener Omanić sięgnął też po asa, jakiego skrywał w rękawie. Na boisku pojawiła się Jasnowska, która w ciągu trzydziestu sekund trafiła za dwa i za trzy punkty (56:64 w 36. min), rozwiewając złudzenia łodzian na korzystny wynik. Miejscowe jednak postanowiły zafundować trochę dramaturgii swoim sympatykom. Zaczęły wreszcie trafiać (głównie Wlaźlak) i niespełna dwie minuty przed końcem spotkania na tablicy widniał wynik 65:66! Wyglądało to jak piękny sen, który wreszcie ma szansę się ziścić. Lecz rzeczywistość okazała się brutalna i trzeba było się obudzić. Fenomenalna w drugiej połowie Tłumak (18 punktów po przerwie!) postawiła kropkę nad "i". Osobiste Waligórskiej przypieczętowały wygraną Energi Toruń w Łodzi 66:75.
Zespół Energi mimo słabszej gry i kiepskiej skuteczności odniósł zwycięstwo. Zawdzięczać je należy Monice Krawiec i Emilii Tłumak, które zdobyły razem 41 oczek, czyli 55% punktów drużyny.
Łodzianki, grające cały mecz praktycznie jedną piątką, nie wytrzymały kondycyjnie. Pod koniec spotkania popełniały zatrważającą ilość prostych błędów nie trafiając spod kosza i podając piłkę w ręce przeciwniczek. Trener Mirosław Trześniewski będzie musiał zaangażować nowe zawodniczki do swojego zespołu, gdyż w takim składzie ŁKS jest głównym kandydatem do opuszczenia szeregów Ford Germaz Ekstraklasy. Znów widać było "fenomen" trzeciej kwarty. W meczu z KSSSE AZS-PWSZ Gorzów Wlkp. łodzianki przegrały tę część 6:21. Z Energą Toruń było nieco lepiej, 14:25, lecz to właśnie ten fragment zadecydował o przegranej.
Nowa twarz w Łodzi, Erwin Myrick, grała w meczu z Energą ospale lecz można to zrzucić na karb zmęczenia podróżą. Widać jednak, że w koszykówkę grać potrafi i umie się ustawić pod koszem. Jeśli wszystko zostanie dobrze poukładane, to ta zawodniczka może pomóc ŁKS.
Powiedzieli po meczu:
Elmedin Omanić (Energa Toruń): - Po pierwsze chciałem złożyć gratulacje ŁKS-owi za bardzo dobry mecz. My popełniliśmy za dużo błędów, m.in. za późno przyjechaliśmy na mecz. Nie mogliśmy się przez to odpowiednio rozgrzać w tej zimnej hali. Wiedzieliśmy, że będzie to ciężkie spotkanie gdyż ŁKS to zespół, który ma dużo doświadczonych zawodniczek, który walczy przez cały mecz. Przyjechaliśmy bez naszej podstawowej środkowej, Jacqueline Moore, która doznała kontuzji na ostatnim treningu. Z tego powodu ciężko nam się grało pod koszem. Dobrze, że udało nam się wygrać ten mecz.
Mirosław Trześniewski (ŁKS Siemens AGD Łódź): - Ciśnie się na usta polskie powiedzenie "siła złego na jednego". Nie mieliśmy możliwości rotowania zawodniczkami i obie nasze rozgrywające musiały grać przez całe czterdzieści minut. To właśnie zdecydowało o naszej porażce. Przy szerokiej ławce drużyny przeciwnej nie mieliśmy szans w końcówce. W najważniejszych momentach uciekały nam piłki. Szkoda, że trzecia kwarta zaczęła się tak pechowo. Uważam, że dziewczynom należy pogratulować. Nasze zawirowania kadrowe, odejście Koryzny, brak Dubroviny, podcina trochę skrzydła. Pokazały jednak swój hart ducha, że umieją grać w koszykówkę. Nie mam pretensji o to, że w pewnym momencie zabrakło sił. Trudno, to jest sport.
Monika Krawiec (Energa Toruń): - Ciężko się gra przeciwko zonie przez trzydzieści minut, zwłaszcza że miałyśmy jedną zawodniczkę na pozycji "pięć". Na początku spotkania nie wpadało nam i stąd brała się taka przewaga ŁKS. Na szczęście w odpowiednim momencie się przebudziłyśmy, co widać w wyniku końcowym.
Alicja Perlińska (ŁKS Siemens AGD Łódź): - Początek meczu zaczęłyśmy bardzo dobrze, co było widać na tablicy. Nie wiem czy to brak koncentracji czy czegoś innego powoduje, że jak zwykle trzecia kwarta wygląda w naszym wykonaniu tak źle. Dla wyniku meczu miał duże znaczenie brak rotacji i to, że musiałyśmy grać przez czterdzieści minut. Brakowało nam też szczęścia, bo w końcówce rzut nam nie siedział. Mogę jeszcze dodać, że mogłybyśmy wygrać ten mecz, gdybyśmy miały większą ławkę. Mogłybyśmy wtedy powalczyć.