Ale to sport był tego wieczoru najważniejszy. W hali czuć było atmosferę wielkiego sportowego święta. Każdy kibic otrzymał klubowy szalik lub flagę. Potem tymi flagami i szalikami, przy ogłuszającym dopingu, pięć tysięcy fanów machało robiąc niesamowite wrażenie i klimat. Gdynianki podeszły do tego meczu z mocnym postanowieniem rewanżu za porażkę w pierwszym meczu w Turcji. Ale też widać było, że atmosfera na hali trochę je zdeprymowała.
Mecz był zacięty od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego. Na początku pierwszej kwarty za trzy punkty trafiła Tamika Catchings, potem Amerykanka dobila jeszcze piłkę po rzucie Emilii Podrug, udaną akcją popisała się rozgrywająca znakomite zawody Magdalena Leciejewska i było 11:8 dla Lotosu PKO BP Gdynia. "Trójka" Pauliny Pawlak ustaliła wynik pierwszej kwarty na 16:12 dla gospodyń.
Druga kwarta była bardzo efektowna w wykonaniu jednej i drugiej drużyny. Nie do zatrzymania była Magdalena Leciejewska, która dostawała znakomite piłki w tempo pod sam kosz od Ivany Matovic. Z drugiej strony rozegrała się Katie Smith. Problem z upilnowaniem Amerykanki miała Alana Beard, po której widać było, że odczuwa skutki niedawnej kontuzji kostki. Lotos PKO BO Gdynia miał jednak w swoich szeregach Tamikę Catchings, która znakomicie grała w obronie i równie dobrze w ataku. Gdynianki pozostawiały jednak rywalkom sporo miejsca pod koszami. W 17 minucie po "trójce" Marchanki Lotos PKO BP Gdynia prowadził 33:28, ale słabo rozegrana końcówka kwarty spowodowała, że na dużą przerwę obie drużyny schodziły przy jednopunktowym prowadzeniu wicemistrzyn Polski (35:34).
Fenerbahce objęło prowadzenie od razu na początku trzeciej odsłony, gdy rzutem za trzy popisała się Katie Smith. Od tego momentu rozgorzała walka kosz za kosz. W połowie kwarty gdyniankom udało się odskoczyć na 5 punktów (Marchanka za 3, Beard, Leciejewska), ale potem Fenerbahce znowu zaczęło grać na swoje wysokie. Pod koszami rządziły Nevriye Ylimaz i Nevin Nevlin. W efekcie po trzech kwartach Lotos PKO BP przegrywał 54:55. Zapowiadały się
olbrzymie emocje w ostatniej odsłonie i tak faktycznie było. Nerwy bardziej udzieliły się podopiecznym Jacka Winnickiego, które grały słabo w ataku. Koszykarkom z Gdyni przez prawie 5 minut nie udało się zdobyc punktów. Ale z drugiej strony dobrze broniły i Turczynki nie zdołały za bardzo odskoczyć. Po rzutach Sutton Brown i Ylimaz było 58:54 dla Fenerbahce. Za chwilę jednak Katia Snytsina "trójką" zniwelowała przewagę do jednego punktu. Końcówka była dramatyczna. W 36 minucie Nevlin dała swojemu zespołowi trzypunktowe prowadzenie (60:57), ale ostatnie cztery minuty to popis gry w obronie gdynianek.
Bohaterką tych minut byla Tamika Catchings. Amerykanka najpierw zdobyła punkty na 60:59, za chwilę przechwyciła piłkę i w koronkowej akcji podała Natalii Marchance, której spod samego kosza zdobyła punkty. Na 2 minuty przed końcem było 61:60 dla Lotosu PKO BP Gdynia. Ostatnie sekundy tego meczu to ofiarna gra w obronie, szczególnie Tamiki Catchings, która popisała się efektownym przechwytem. Amerykanka od razu uruchomiła kontratak, po którym Katia Snytsina ustaliła wynik meczu na 63:60. Euforii na trybunach nie da się opisać. Ten mecz zapisze się złotymi zgłoskami w historii żeńskiej koszykówki. Lotos PKO BP Gdynia wyrównał stan rywalizacji na 1:1. Aby awansować do ćwierćfinału Euroligi gdyńskie koszykarki muszą teraz wygrać trzeci mecz w Stambule.
Cały zespół Lotosu PKO BP Gdynia zasłuzyl na wielkie słowa uznania. Po raz kolejny wielką klasę pokazała Tamika Catchings. Każde jej zagranie znamionowało najwyższą, światową klasę. Po słabym meczu w Turcji przełamały się Magdalena Leciejewska i Katia Snytsina. Po efektownych wejściach pod kosz tej pierwszej turecki trener rwał sobie włosy z głowy. Katia z kolei wykonała dzisiaj ciężką pracę w defensywie, szczególnie w końcówce meczu. Po raz kolejny znakomicie grą zespołu kierowała Natalia Marchanka. Turczynki nie wyciągnęły żadnych wniosków z pierwszego meczu i zostawiały "Marczeli" sporo miejsca na 8 metrze. A to przecież jest jej ulubiona odległość, aby celnie przymierzyć za trzy punkty. Jedyne zastrzeżenia można mieć do gry na tablicach. Gdynianki przegrały deskę w stosunku 25:43. Ale za to popełniły bardzo mało strat (10), przechwyciły też sporo piłek (12).
Niestety na koniec dość przykra informacja. W pierwszej kwarcie, z grymasem bólu na twarzy boisko opuściła Emilija Podrug. Chorwatka prawdopodobnie złamała rękę i czeka ja przymusowa przerwa w grze.
- Przede wszystkim chciałbym pogratulować Lotosowi PKO BP Gdynia zwycięstwa a organizatorom złożyć wyrazy wdzięczności za perfekcyjna organizację. Atmosfera była niesamowita, dla takich chwil warto uprawiać koszykówkę. My ten mecz mogliśmy wygrać, Lotos musiał. To było ciężkie spotkanie, Lotos zagrał bardziej twardo i wygrał. Teraz wszystko rozstrzygnie się na naszym parkiecie - powiedzaił po meczu trener Fenerbahce Zafer Kalaycioglu.
- Dzisiejszy mecz to święto koszykówki, dla takich spotkań chce się trenować i grać. Nie zwykłem oceniać meczów play-off. Najważniejsze, że wyrównaliśmy stan gry, jest 1:1 i teraz jedziemy na decydujący mecz do Stambułu. Chciałem jednak bardzo podziękować dziewczynom za determinację, charakter, który pokazały dzisiaj - mówił Jacek Winnicki, trener wicemistrzyń Polski.
Lotos PKO BP Gdynia - Fenerbahce Stambuł 63:60 (16:12, 19:22, 19:21, 9:5)Lotos PKO BP: Catchings 16, Marchanka 13, Leciejewska 12, Beard 6, Matovic 6, Snytsina 5, Pawlak 3, Podrug 2.