,

Lista aktualności

Sinusoida w Polkowicach

Przykrą niespodziankę sprawiły swoim kibicom zawodniczki CCC Polkowice. Podopieczne Andrzeja Nowakowskiego przegrały rywalizację z Polfą Pabianice 72:75. Grę oby drużyn można określić jednym słowem - sinusoida. Pierwsza i trzecia kwarta to wysoka wygrana gości, natomiast druga i czwarta odsłona tego meczu to wysokie zwycięstwa polkowiczanek.

,

Kibice w Polkowicach wciąż nie wiedzą, na co tam naprawdę stać zawodniczki CCC, które potrafią przegrać sromotnie jedną kwartę, by w kolejnej odrobić wszystkie straty w przeciągu kilku minut. Zobaczyli za to niezłe widowisko, któremu nie brakowało emocji i dramaturgii. Początek meczu był bardzo podobny do tego, który rozegrano trzy dni wcześniej (CCC-AZS KK). Polkowiczanki nie potrafiły stworzyć niczego efektywnego i słabo spisywały się w defensywie, przez co Polfa dość szybko osiągnęła przewagę. Różnica punktowa nieustannie rosła, aż do momentu, kiedy to polkowiczanki stanęły w obronie strefą. Od tego momentu wynik przez dłuższą chwilę nie ulegał zmianie, gdyż Polfa nie potrafiła sobie poradzić w ataku, a polkowiczanki nie były lepsze w tym elemencie gry. W związku z tym, do końca pierwszej "ćwiartki" niewiele się działo i Polfa zasłużenie prowadziła 25:11. Początek drugiej kwarty to przebudzenie się zawodniczek obwodowych CCC, które trzy razy pod rząd dziurawiły kosz rywalek zza linii 6,25m. Najpierw Jasnowska, po chwili Szyćko, a potem znów "Jańcia" i było tylko 20:25. Z wszystkich sił starała się Monique Coker, ale nie potrafiła wstrzelić się w kosz. Kilkakrotnie wręcz wkręcała w parkiet Agnieszkę Pałkę, jednak nie potrafiła trafić. Również w obronie popularna "Monika" znalazła sposób na swoją rywalkę, choć w kilku momentach była bezradna wobec dużo wyższej Pałki. CCC w dalszym ciągu stosowało obronę strefową, z którą pabianiczanki miały ogromne problemy. I tak, minuta po minucie, przewaga Polfy topniała, aż po 20 minutach gry wynosiła już tylko 6 "oczek". Pierwsze minuty po przerwie były bardzo obiecujące. Po kilku chwilach, po rzucie Frances Carvajal, polkowiczanki doprowadziły do wyniku 38:40 i wydawało się, że "wróciły z dalekiej podróży". Nic z tych rzeczy. Podrażnione tym wszystkim pabianiczanki zaczęły w końcu trafiać z dystansu i przechwytywać piłkę w obronie. Taki obrót sprawy doprowadził do tego, że przez 4 minuty zdobyły one dwadzieścia punktów, tracąc zaledwie cztery! Andrzej Nowakowski szukał wszelkich sposobów na poprawę gry swoich podopiecznych, jednak nic nie skutkowało i to Polfa prowadziła po 30 minutach z przewagą aż 19 punktów (45:64)! Znane z wielkiej waleczności polkowiczanki, co zaprezentowały m.in. w meczu z Lotosem, nie zamierzały jednak tak tanio sprzedać skóry. Przez kolejne siedem minut tego spotkania odrobiły niemal wszystkie straty, doprowadzając do stanu 64:67! Przyczyniła się do tego agresywna obrona na całym placu i przebudzenie się zawodniczek CCC. Półtorej minuty przed końcem meczu, przy stanie 64:69 o czas poprosił Andrzej Nowakowski. Przyniosło to pożądany skutek, bowiem jego podopieczne na pół minuty przed końcem doprowadziły do wyniku 70:71. Szybki faul w obronie dał Polfie dwa rzuty osobiste, a polkowiczankom 20 sekund. Jedna z pabianiczanek skutecznie egzekwowała rzuty wolne i było 70:73. Podopieczne Tomasza Herkta ustawiły wysoką obronę, przez co trudno było polkowiczankom wypracować pozycję do rzutu "za trzy". Wobec powyższego na indywidualną akcję zdecydowała się Veronika Bortelova. Przyniosło to skutek, bowiem piłka wpadła do siatki, jednak sporo wątpliwości pozostawia fakt, czy nie była przy celnym rzucie faulowana przez Alicję Perlińską... Na zegarze zostało 10 sekund i Polfa wyprowadzała piłkę. Zgodnie z przewidywaniami, polkowiczanki zaczęły faulować i tak było w opinii wszystkich, tylko nie sędziów, którzy nie przerywali gry, nawet gdy jedna z koszykarek CCC wręcz "wisiała" na koszulce Beaty Krupskiej-Tyszkiewicz. Równo z syreną faulowana była Emilia Lamparska i już po końcowej syrenie celnie egzekwowała dwa rzuty wolne, czym przypieczętowała zwycięstwo swojego zespołu 75:72. Szkoda, że arbitrzy, a nie zawodniczki, zostali głównymi "gwiazdami" polkowickiego meczu. Kto wie, jak potoczyłoby się to spotkanie, gdyby to Polkowice miały ostatnią piłkę w meczu, a nie Polfa... Powiedzieli po meczu:
Tomasz Herkt, trener Polfy: - Był to trudny mecz, ponieważ zarówno nasz zespół, jak i zespół CCC jest przebudowany i jest sporo nowych zawodniczek. W związku z tym nie ma takiej płynności w grze – były lepsze i gorsze momenty. Jesteśmy zadowoleni ze zwycięstwa, które jest dla nas niezwykle istotne. Mamy ten problem, że mam tylko pięć zawodniczek do grania, a potem już tylko juniorki, które nie reprezentują jeszcze poziomu ekstraklasy. Był taki trudny moment, kiedy Agnieszka Pałka musiała zejść, a weszła Anita Szemraj i wtedy mieliśmy na parkiecie praktycznie same niskie zawodniczki. Wtedy wykorzystaliśmy rzuty z obwodu, ale ja uważam, że to bardziej przypadek niż celowe działanie. Trzy "trójki" w momencie, kiedy nie było Agi na parkiecie dały nam ten komfort, że schodziliśmy po trzeciej kwarcie mając 19 punktów przewagi. To dużo przy zbliżonych umiejętnościach. Mieliśmy problem z rozbiciem pressingu, ale gramy w tej chwili systemem "środa-sobota" i praktycznie nie trenujemy. W czwartek doszła jeszcze nowa zawodniczka i my zamiast iść do przodu, to na treningach "wracamy do korzeni". Musimy grać "pięć-zero", ćwiczyć taktykę i zgrywać zespół. Chwała dziewczynom, że mimo zmęczenia i agresywnej gry dowiozły tą przewagę do końca. Andrzej Nowakowski, trener CCC: - Pierwsza kwarta była tragiczna w naszym wykonaniu. Kolejny mecz dziewczyny wychodzą potwornie usztywnione, nie wierzą w swoje możliwości. I to są zawodniczki doświadczone, bo ja rozumiem, że Ania Pietrzak może robić błędy, która w ekstraklasie dopiero debiutuje. Są zawodniczki, które już grały na tym poziomie, ale niestety zachowują się jak debiutantki. Później strefa trochę nam pomogła odzyskać wiarę w zwycięstwo, ale w ataku graliśmy tylko rzutem z półdystansu, który był bardzo słaby. Natomiast trzecia kwarta to już ogólna, całkowita "klapa". Nie mieliśmy spokojnego ataku pozycyjnego. Przykra porażka, ale jesteśmy na etapie układania tego zespołu. Nie gramy tego, co powinniśmy, ale sądzę, że z dnia na dzień powinno być lepiej. Praktycznie dwie zawodniczki nas ukarały – Pałka i Krupska-Tyszkiewicz, która robiła z naszymi jedynkami to, co chciała i niestety nie udało nam się jej zatrzymać, podobnie jak Agnieszki Pałki. Agnieszka Pałka, zawodniczka Polfy: - Był to na pewno mecz walki, który mógł się podobać kibicom. Uważam, że w końcówce popełniliśmy za dużo strat. W czwartek przyleciała do nas nowa zawodniczka, która dobrze się wkomponowała i myślę, że będzie dobrze. Anna Szyćko, zawodniczka CCC: - Mecz był bardzo wyrównany, nie możemy jednak grać tak, że przez pierwsze minuty robi się bardzo duża przewaga i potem przez cały mecz musimy to gonić. Cieszę się tylko z tego, że mimo iż była to już czwarta kwarta, to potrafiłyśmy się zerwać do odrobienia strat i była emocjonująca końcówka, której nie zagraliśmy niestety tak jak powinnyśmy. Statystyki