,

Lista aktualności

Eventim Cup dla Wisły Can-Pack

Koszykarki Lotosu PKO BP Gdynia nie obroniły wywalczonego przed rokiem Pucharu Polski. W meczu finałowym turnieju Eventim Cup gdynianki przegrały przed własną publicznością z Wisłą Can Pack Kraków 61:72. O wyniku zadecydowała fatalna w wykonaniu wicemistrzyń Polski pierwsza połowa meczu.

,

Gdynianki wyszły piątką Paulina Pawlak, Olivia Tomiałowicz, Alana Beard, Tamika Catchings i Ivana Matovic. W momencie rozpoczęcia tego meczu żaden z 3 tysięcy fanów nie przypuszczał chyba, że jedyną koszykarką, do której nie będzie można mieć większych pretensji będzie młodziutka Tomiałowicz. Podopiecznym Jacka Winnickiego od początku nie szło. Wiślaczki rozpoczęły bardzo zmotywowane, a kilka udanych akcji z rzędu pozwoliło im złapać wiatr w żagle. Pod tablicami królowała Ewelina Kobryn, która raz za razem znajdowała drogę do kosza. Gospodynie nie były w stanie odpowiedzieć tym samym, gdyż wobec kontuzji Magdaleny Leciejewskiej i Emiliji Podrug w walce podkoszowej osamotniona była Ivana Matovic. Serbska środkowa widząc, że ma mało miejsca pod samym koszem wycofywała się na obwód i dogrywała piłki wchodzącym koleżankom. Jej dwie akcje z Tamiką Catchings znamionowały klasę światową, ale jak się później okazało były to tylko przysłowiowe jaskółki nie czyniące wiosny. Zawodniczki Lotosu PKO BP Gdynia miały olbrzymie kłopoty z grą obronną i nie mogły się przebić przez szczelną strefę Wisły. Z kolei mistrzynie Polski miały sporo miejsca na obwodzie, co skwapliwie wykorzystywały. W pierwszej kwarcie dwa razy za trzy punkty trafiła Dorota Gburczyk, raz Skerovic i w efekcie ta część gry zakończyła się wynikiem 27:14. Na trybunach zapanowała lekka konsternacja, ale żaden z kibiców nie dopuszczał do siebie myśli o porażce. Druga kwarta miała jednak niemalże takie samo oblicze jak pierwsza, z tą różnicą, że wobec lepszej gry Ivany Matovic, wiślaczki przeniosły ciężar zdobywania punktów na zawodniczki obwodowe. Znakomicie grą Wisły kierowała Jelena Skerovic. "Skera" była prawdziwą liderką. Takiej liderki brakowało jednak w Lotosie PKO BP Gdynia. Tamika Catchings nie mogła się wstrzelić w kosz rywalek, Alana Beard też zgubiła gdzieś formę, a Paulina Pawlak odbierała bolesną lekcję rozgrywania od Skerovic. Trener Jacek Winnicki rotował składem, robił częste zmiany w ustawieniu, ale najwyraźniej tego dnia wszystko sprzysięgło się przeciwko jego drużynie. Wisła grała bardzo dobrze w obronie i rozważnie w ataku pozycyjnym. W efekcie po drugiej kwarcie mistrzynie Polski jeszcze powiększyły przewagę i prowadziły 43:22. Po przerwie szkoleniowcy Lotosu PKO BP Gdynia widząc, że nie ma już nic do stracenia zaryzykowali jeszcze bardziej. Na rozegraniu Paulinę Pawlak zastąpiła Natalia Marchanka a siłę podkoszową miała wzmocnić Marta Jujka. Szybko jednak się okazało, że nie przyniosło to oczekiwanego rezultatu. Gdy w 24 minucie Ewelina Kobryn wyjęła piłkę z rąk pod gdyńskim koszem Ivanie Matovic i zdobyła punkty na 49:25 zdenerwowany trener Winnicki wziął czas. Kibice Lotosu PKO BP przycichli i chyba mało kto wierzył, że koszykarki z Gdyni "wrócą do gry". A jednak, to co wydawało się niemożliwe z minuty na minutę stawało się faktem. Trzecią i czwartą "trójkę" w tym meczu zaaplikowała rywalkom Olivia Tomiałowicz, tym samym popisała się Alana Beard, znów dwójkową akcją zachwyciły Matovic i Catchings i po trzech kwartach przewaga Wisły Can Pack Kraków stopniała do 16 punktów (55:39). Niemalże identyczną akcją Serbka i Amerykanka popisały się na otwarcie czwartej kwarty – Ivana podała w tempo do Tamiki a ta efektownie zdobyła punkty. Gdynianki mozolnie odrabiały straty. Po zaskakującym rzucie za trzy punkty Ivany Matovic w 35 minucie było już tylko 60:49. Dobrą zmianę dała Monique Currie. Amerykanka trafiła za trzy punkty, za chwilę popisała się efektowną akcją indywidualną i przewaga wiślaczek stopniała do 8 punktów (62:54). Potem ciężar gry wzięła na siebie Catchings, która znowu zdobyła punkty po efektownym wejściu pod kosz i dograniu piłki przez Paulinę Pawlak. Amerykanka zaraz potem popisała się akcją dwupunktową i w 38 minucie było tylko 64:61 dla Wisły Can Pack Kraków! Euforię na trybunach trudno opisać, ale w ostatniej fazie meczu krakowianki pokazały klasę i doświadczenie. Długo starały się rozgrywać akcje, a faulowana Jelena Skerovic nie myliła się z lini rzutów wolnych. Ostatecznie Wisła Can Pack Kraków wygrała z Lotosem PKO BP Gdynia 72:61 i po dwóch latach przerwy zdobyła Puchar Polski. To drugi triumf Wisły w tych rozgrywkach odkąd w 2004 roku zostały one reaktywowane. Lotos PKO BP Gdynia triumfował dotychczas trzykrotnie (2005, 2007, 2008). W sobotnim meczu finałowym kluczem do zwycięstwa była bardzo dobra skuteczność mistrzyń Polski. Gdyńska defensywa nie była tym razem zabójcza dla rywalek. W całym meczu Wisła Can Pack Kraków miała 55 procent skuteczności za 2 punkty (24/43) i 40 procent skuteczności za 3 punkty (4/10). Pozostałe wskaźniki statystyczne obie drużyny miały bardzo zbliżone. Liderką Wisły Can Pack była w tym meczu Jelena Skerovic, której nie drżała ręka w ważnych momentach. "Skera" do 19 punktów dorzuciła 7 zbiórek (3 w ataku) i 6 asyst, wymusiła też aż 5 fauli. W drużynie Lotosu PKO BP Gdynia dobrze i najrówniej grała Olivia Tomiałowicz, która w całym meczu trafiła cztery "trójki" i zdobyła 14 punktów. "Oliwka" dołożyła do tego cztery zbiórki. Z dorobkiem 16 punktów, 6 asyst, 5 zbiórek zakończyła mecz Ivana Matovic. Długo rozgrywała się Tamika Catchings. Pierwsza połowa w jej wykonaniu była fatalna, druga już znacznie lepsza. Amerykanka zdobyła co prawda 15 punktów i zanotowała 7 zbiórek i 6 przechwytów, ale też popełniła 5 strat i nie trafiła żadnego z pięciu rzutów za trzy punkty. Reasumując, zwycięstwo Wisły Can Pack Kraków całkowicie zasłużone. To drugie trofeum krakowskiej drużyny w tym sezonie. Wcześniej Wisła, także po zwycięstwie nad Lotosem PKO BP Gdynia, wygrała SuperPuchar Polski. Kibice w Gdyni w każdej sytuacji starają się jednak doszukiwać pozytywów. Otóż zauważyli oni, że w ostatnich latach drużyna, która zdobywała Puchar Polski przegrywała walkę o tytuł mistrza Polski. Oby więc ta sobotnia porażka, była dobrą wróżbą na przyszłość – takie opinie można było usłyszeć z ust fanów Lotosu PKO BP Gdynia. Po meczu powiedzieli: Jacek Winnicki (trener Lotosu PKO BP Gdynia): - Zagraliśmy bardzo słabo w obronie i dlatego przegraliśmy. Niestety, przepis o dwóch Polkach na parkiecie nas mocno ogranicza. Kontuzja Magdaleny Leciejewskiej skomplikowała nam sytuację. Zostaliśmy praktycznie tylko z jedną wysoką zawodniczką, bo wcześniej przecież rękę złamała Emilija Podrug. Ivana Matovic walczy, robi co może, ale jest w walce pod koszami osamotniona. Dzisiaj próbowałem gry z Martą Jujką, ale wariant ten się nie sprawdził. Nie chcę, żeby zabrzmiało to jak szukanie usprawiedliwienia. Wisła dzisiaj była zespołem lepszym i wygrała zasłużenie. Gratuluję trenerowi Wojciechowi Downar-Zapolskiemu i mam nadzieję, że się zrewanżujemy w finale mistrzostw Polski, jeśli oczywiście się w nim obie drużyny znajdą. Wojciech Downar-Zapolski (trener Wisły Can Pack Kraków): - Dzisiaj bardzo dobrze wychodziła nam gra kombinowaną obroną strefową, mieliśmy też dobrą skuteczność w ataku. Od początku dobrze weszliśmy w mecz i powiększaliśmy przewagę. Nawet przy prowadzeniu różnicą 25 punktów uczulałem dziewczyny, aby zachowały maksymalną koncentrację. W koszykówce często tak jest, że kilka udanych akcji z rzędu powoduje, że rywal łapie wiatr w żagle i szybko odrabia straty. Tak też było i w tym meczu, jednak udało nam się opanować sytuację i obroniliśmy zwycięstwo. Cieszymy się bardzo, bo ostatnio powodów do zadowolenia nie mieliśmy zbyt dużo. Odpadnięcie z Euroligi i porażka z Dudą Leszno mocno popsuły nastroje. Teraz się cieszymy i koncentrujemy się na kolejnych meczach w lidze.