,

Lista aktualności

Tamika Catchings dla PLKK.pl

Jej przyjazd i występy na parkietach Ford Germaz Ekstraklasy porównywano do zakontraktowania gracza pokroju samego... LeBrona Jamesa. W rozmowie z liderką Indiany Fever oraz Lotosu PKO BP Gdynia wrócimy do kulis pojawienia się w jej w drużynie z Trójmiasta, a także - między innymi - porozmawiamy o jej największych marzeniach i planach na przyszłość.

,

Jesteś w Polsce od stycznia. Czy możesz choć trochę uchylić rąbka tajemnicy rozmów transferowych z gdyńskim klubem? Krótko i treściwie mówiąc: jak koszykarski kobiecy LeBron James znalazł się na parkietach Ford Germaz Ekstraklasy? - Była to normalna procedura, taka jak zawsze. Choć powiem szczerze na początku nie rozważałam żadnej możliwości gry w Europie. Pewnego dnia jednak zadzwonił mój agent i poinformował mnie, że pojawiła się propozycja z polskiej ligi - właśnie tutaj z Gdyni. Rozważałam ją poważnie. Nawet w pewnej chwili poprosiłam o przysłanie piłki jaką gra się w waszej lidze, by móc się do niej przyzwyczaić, przystosować. Jednak wówczas, a było to rok temu, nabawiłam się groźniej kontuzji zerwania ścięgna Achillesa i niestety nie mogłam tutaj przyjechać. Jednak kontuzję na szczęście wyleczyłam, a temat gry w waszym kraju powrócił. Ja i mój menedżer ustaliliśmy z kierownictwem gdyńskiego klubu, że pojawię się właśnie w tym okresie tutaj i pomogę zespołowi przez sześć miesięcy w osiągnięciu najważniejszych dla klubu celi. Bardzo mocno zabiegały o ciebie wszystkie czołowe kluby w Europie. Włącznie z tymi uważanymi obecnie za najbogatsze czyli rosyjskimi. Co ostatecznie zdecydowało, że pojawiłaś się w znacznie biedniejszej Polsce, gdzie nie ma co ukrywać kobieca koszykówka nie jest zbyt popularna? - Ja lubię poznawać nowe miejsca i ludzi. Jestem też zdania, że pieniądze nie są najważniejsze w życiu i nie zawsze o wszystkim decydują. Powiem też szczerze, że do biednych nie należę, nie muszę robić więc nic na siłę, czy też tylko dla pieniędzy. Koszykówka ma sprawiać mi przyjemność w każdym jej aspekcie. Poza tym grałam już w Rosji, w drużynie Spartaka. Miałyśmy bardzo dobrą drużynę. Jednak tam liczył się tylko mecz i kolejny trening. Nie było tam zbytnio atmosfery. Nie było takiej wzajemnej chemii, luzu. Sprawy poza boiskowe też są bardzo ważne - przynajmniej dla mnie. Ludzie też są tam bardzo smutni, jest tam szaro. A ja tego szczerze mówiąc bardzo nie lubię. Tu w waszym kraju już dostrzegam że jest inaczej z czego bardzo się cieszę. Jaki wpływ na to, że występujesz na parkietach Ford Germaz Ekstraklasy miały twoje koleżanki, które grały w naszym kraju znacznie wcześniej. No chociażby Katie Smith? - Oczywiście że miały wpływ. Bardzo dużo o waszej lidze rozmawiałam właśnie z Katie Smith czy Chamique Holdsclaw oraz innymi koszykarkami. Wszystkie zgodnie potwierdziły, że liga jest bardzo zacięta i wyrównana, a koszykówka w Polsce cały czas się rozwija. Powoli, ale wciąż się rozwija. Mówiły też że jest wiele innych zagranicznych dobrych koszykarek. Nie brakuje też bardzo dobrych Polek w składach zespołów. - Jestem tu zaledwie kilka tygodni, ale cieszę się, że już teraz mogę powiedzieć, że wszystko co wcześniej opowiadały mi koleżanki się potwierdza. Naprawdę jest tu ciekawie, jest bardzo duża rywalizacja. Jak zaczęła się twoja przygoda z koszykówką? - Zaczęła się ona dzięki mojemu tacie, który przez jedenaście sezonów zawodowo grał w koszykówkę. Bronił m.in. barw Milwaukee Bucks, New Jersey Nets, Philadelphia 76ers i Los Angeles Clipers. Zawsze chodziłam na mecze taty, bywałam na treningach oraz wśród koszykarzy. Powoli stwierdziłam, że zaczyna mnie to pasjonować i tak pozostało do dzisiejszego dnia choć na początku bardzo podobała mi się też piłka nożna, w którą swego czasu też próbowałam grać. Jesteś dwukrotną mistrzynią olimpijską w koszykówce. Zostałaś swego czasu wybraną najlepszą debiutantką roku w WNBA. Prowadzisz we wszystkich statystykach w swojej drużynie - Indiana Fever. W ciągu 7 sezonów występów w najlepszej kobiecej lidze świata rozegrałaś 212 meczów, w których zdobyłaś łącznie 3535 punktów co daje średnią 16,7 pkt. na mecz, zebrałaś również z tablic 1647 piłek i zaliczyłaś też przy okazji 790 asyst. Jaki z tych sukcesów cenisz najbardziej? Czy masz jakąś swoją gradację sukcesów? - Strasznie dużo tego wymieniłeś. (śmiech) Nie mam jakiejś specjalnej gradacji osiągnięć. Każdy sukces cenię zawsze tak samo. Każdy z nich ma dla mnie taką samą wartość. Ja zawsze jednak wyznaczam sobie nowe kolejne cele do zrealizowania. Teraz chcę zdobyć z koleżankami z Gdyni Mistrzostwo Polski, a w kolejnym sezonie WNBA - poprowadzić swoje dziewczyny do pierwszego miejsca. Jesteś nie tylko znakomitą koszykarką, walczysz o największe sukcesy na parkiecie, ale nie tylko. W życiu codziennym zmagasz się z poważną wadą słuchu. Jak sobie radzisz z tą chorobą? - Na parkiecie choroba mi zupełnie nie przeszkadza. Ja kocham koszykówkę, nie muszę słyszeć co mówi do mnie trener. Po prostu patrzę na jego ruchy i wszelkie gesty. Jeżeli chodzi o koszykówkę po prostu gram instynktownie. W życiu codziennym też nie odczuwam jakiegoś dyskomfortu z powodu moich problemów ze słuchem. Nauczyłam się bazować na innych zmysłach, czytam też bardzo dobrze z ruchu warg. Oczywiście czasem się zdarzy, że czegoś nie dosłyszę, wtedy jednak proszę o powtórzenie pytania czy wypowiedzi. I na tym się kończy. Właśnie przez to, że zmagasz się z chorobą jesteś wzorem dla innych ludzi i powiem szczerze, że również i dla mnie. Czy dla takich ludzi, schorowanych, zmagających się z trudami życia masz jakiś przesłanie? - Przede wszystkim, by ze swoimi wadami nauczyli się żyć, w pewien sposób je polubili. Muszą też pamiętać, że nigdy nie wolno się poddawać. Zawsze trzeba z uśmiechem i optymizmem patrzyć na życie. Dostrzegać jego jasną stronę. Ja pokazuję to grając na przykład w koszykówkę. Inni ludzie pokazać to mogą realizując swoje pasje i cele, mimo różnych niedogodności. Grasz świetnie w koszykówkę, masz na swoim koncie masę sukcesów. Nie zapominasz jednak o ludziach potrzebujących. Świadczy o tym fakt założenia przez ciebie fundacji twojego imienia. Powiedź dokładnie czym ta fundacja się zajmuje, jak można jej pomóc czy jak się do niej przyłączyć? - Fundacja powstała w 2004 roku. Zajmuje się pomocą biednym dzieciom. Organizujemy im obozy szkoleniowe - koszykarskie oczywiście. Turnieje koszykówki. Staramy się im pomagać we wszelki możliwy sposób, i jak najczęściej jest to możliwe. Dzieciaki po prostu aktywnie spędzają czas uprawiając różne sporty i korzystając z różnych form rekreacji ruchowej. Takie wychowanie i kształtowanie charakterów poprzez sport. Prowadzone są też zajęcia z nauczania początkowego dla najmłodszych i najbardziej tego potrzebujących dzieci. Jak ty znajdujesz na to wszystko czas? Jesteś skromną, średniego wzrostu osobą... :) - Fundacji nie tworzę sama. Pomaga mi rodzina, a przede wszystkim około 80 wolontariuszy naszej działalności. To dzięki nim wszystkim mam czas na wszystko. Na to, by się realizować zawodowo, ale też na życie osobiste. Za to wszystko oczywiście bardzo serdecznie im dziękuję. Wszyscy kibice koszykówki, i nie tylko oni, znają cię przede wszystkim z gry, sporych sukcesów na koncie. A jaką osobą prywatnie jest Tamika Catchings? - Jestem zwyczajną, prostą kobietą. Nie wychodzę za często z domu. Jestem typem domatorki, ale broń Boże nie nudziarą. Lubię się czasem zabawić. Lubię oglądać telewizję, jeść, grać w kręgle. Często korzystam z komputera, Internetu. Często kontaktuje się ze znajomymi, rodziną przez Internet właśnie. A była już chociaż chwila czasu, by poznać urocze zakątki Trójmiasta? Czy zintegrować się z zespołem nie tylko na parkiecie, ale i poza nim? - Na razie powoli poznaję wasz kraj. Jestem obecnie na etapie chodzenia do restauracji z polskim jedzeniem. Wszystkie dziewczyny z zespołu pomagają mi jak tylko mogą. Moim takim aniołem stróżem jest tutaj przede wszystkim Paula (Paulina Pawlak - dop. red.). Paula jest niezawodna. Ma chyba wszystkie niezbędne tutaj numery, wszędzie dosłownie, chyba. Wszystkim się zajmuje. (śmiech) Sporo czasu spędzam też z Alaną Beard oraz Monique Currie. Udało mi się też zwiedzić jeden z gdyńskich portów. Byłyśmy tam dość krótko, niewiele widziałam, jednak jakiś początki w kierunku zwiedzania zostały poczynione. Tak na zakończenie zapytam. Jakie są twoje największe sportowe, ale i poza sportowe marzenia? - Chciałabym w niedalekiej przyszłości zdobyć mistrzostwo Polski oraz mistrzostwo WNBA. Z marzeń poza sportowych chcę znaleźć swojego wymarzonego partnera. Założyć z nim rodzinę i mieć wesołą gromadkę pięciorga dzieci. (śmiech) *Za pomoc w realizacji materiału serdeczne podziękowania dla Pani Anety Bruzgul oraz Pana Jakuba Jakubowskiego.
**Na zdjęciu Tamika Catchings z autorem tekstu.