24.04.2009 19:39, Jakub Jakubowski
KSSSE AZS PWSZ wreszcie zwycięski
To było najlepsze, najbardziej zacięte i emocjonujące spotkanie finału Ford Germaz Ekstraklasy. Gdynianki miały w końcówce kilkupunktową przewagę, ale zdeterminowane zawodniczki z Gorzowa walczyły do końca. Koszykarkom Lotosu PKO BP zabrakło zimnej krwi i spokoju liderki Tamiki Catchings, która po urazie oka w meczu numer 3 mogła dopingować koleżanki tylko z ławki rezerwowych.
24.04.2009 19:39, Jakub Jakubowski
W gorzowskim szpitalu Amerykanka przeszła zabieg okulistyczny polegający na zszyciu rozciętej powieki i gałki ocznej. Na szczęście aparat optyczny oka nie został uszkodzony, badania nie wykazały także wstrząsu mózgu. Lekarze nie zezwolili jednak Tamice na grę, mimo że ta zgłosiła taką chęć. Byłoby to jednak zbyt duże ryzyko. Wielką klasą popisali się też gorzowscy kibice, którzy przed prezentacją, wraz z gdyńskimi fanami skandowali "Tamika, Tamika". Amerykanka dostała też sympatyczne upominki od kibiców obu drużyn i życzenia szybkiego powrotu do zdrowia.
Pierwsze minuty, podobnie jak w spotkaniu czwartkowym, należały do gorzowianek, które prowadziły 4:0 i 9:6 po akcjach Anny Breitreiner i niezwykle zmotywowanej Justyny Żurowskiej. Lotos PKO BP grał konsekwentnie i w 7. minucie po rzucie zza linii 6,25 m środkowej Ivany Matovic objął pierwsze prowadzenie 11:10. W następnej akcji Matovic popisała się akcją "2+1". Serbska środkowa była nie do zatrzymania dla rywalek, to ona rządziła niepodzielnie pod koszami. Do końca tej kwarty, podobnie jak i w drugiej części meczu, trwała zacięta walka o każdą piłkę, metr parkietu i żadnej z drużyn nie udawało się uzyskać wyraźnej przewagi. Trener Jacek Winnicki wyciągnął wnioski z meczu numer 3 i jego zawodniczki bardzo dobrze zagęszczały strefę podkoszową i zneutralizowały gorzowskich centrów. Dominowały też w walce na tablicach. W 14. minucie, po świetnych akcjach Amerykanek (Currie za 3, Beard za 2) Lotos PKO BP prowadził 27:21, ale potem inicjatywę przejęły gospodynie. Pod koszem zaczęła sobie radzić Nicky Anosike a w 18 minucie po rzucie za trzy punkty Agnieszki Kaczmarczyk akademiczki odzyskały prowadzenie (30:29). Ale tylko na chwilę, bo w rewanżu "trójką" popisała się też Katia Snytsina. Po 20 minutach zawodniczki KSSSE, dzięki dobrej obronie, przegrywały z Lotosem tylko 31:32.
Początek trzeciej kwarty dał przewagę zespołowi z Gorzowa (41:36), głównie za sprawą zrywu Katariny Zohnovej. Dobra gra kapitana Lotosu Pauliny Pawlak, która nie tylko podawała do koleżanek, ale sama zdobywała punkty sprawiła, że w połowie tej kwarty był remis 44:44. Gdy w 27. minucie piąty faul popełniła środkowa KSSSE Anosike, wydawało się, że gdynianki mają komfortową sytuację. One same też zaczęły grać o wiele lepiej. Dobrze radziła sobie Magdalena Leciejewska, ważną "trójkę" rzuciła mało widoczna dotychczas Alana Beard a wynik po trzech kwartach (48:54) ustaliła ekwilibrystycznym rzutem za trzy punkty, oddanym równo z końcową syreną, skrzydłowa Lotosu Katia Snytsina.
Gdy Białorusinka skopiowała swój wyczyn na otwarcie czwartej odsłony wydawało się, że gdynianki nie dadzą sobie odebrać zwycięstwa. Lotos PKO BP prowadził już 9 punktami (57:48) ale wtedy zespół do walki a kibiców do niesamowitego dopingu poderwała Anne Breitreiner. Dzięki jej akcjom w 35. minucie gorzowianki przegrywały tylko jednym punktem (56:57). Wtedy jednak dała znać o sobie klasa Ivany Matovic, która uciekała z zagęszczonego pola trzech sekund i dziurawiła kosz rywalek z półdystansu. Na 2:50 minuty przed końcem za trzy punkty trafiła Paulina Pawlak i Lotos PKO BP Gdynia prowadził sześcioma punktami (64:58). Wtedy wielu kibiców w wypełnionej po brzegi hali zaczęło już wątpić w swój zespół. Nadzieję przywróciła im Justyna Żurowska, która na 100 sekund przed końcem znalazła drogę do kosza gdynianek. A te zaczęły się gubić w ataku. Gdy na 50 sekund przed końcem Breitreiner po raz kolejny trafiła zza lini 6,25 m hala eksplodowała. Do odrobienia był tylko 1 punkt (63:64)! Snytsina nie trafiła za trzy punkty a faulowana Czeszka Katerina Zohnova wykorzystała dwa rzuty wolne i KSSSE na 29 sekund prowadził różnicą punktu (65:64). Podopieczne Jacka Winnickiego nie potrafiły jednak przeprowadzić akcji dającej im zwycięstwo i mistrzostwo Polski.
Równo z końcową syreną gorzowskich fanów ogarnął niesamowity szał radości. Atmosfera na hali była niemalże tak euforyczna, jakby AZS zdobył tytuł mistrzowski. Nie ma się jednak co dziwić, kibice w Gorzowie dopiero przyzwyczajają się do wielkich sukcesów. Przedłużenie walki o mistrzostwo Polski z pewnością do takich sukcesów można zaliczyć. Trzeba także uczciwie przyznać, że z przebiegu dotychczasowych meczów finału gorzowski zespół na wygraną jak najbardziej zasłużył. Teraz rywalizacja przenosi się do Gdyni. Już w niedzielę mecz numer 5 wielkiego finału Ford Germaz Ekstraklasy. Gdynianki będą więc miały szansę na świętowanie 10 tytułu w swojej historii przed własną publicznością. Niesione euforią gorzowianki nie zamierzają jednak składać broni i wierzą, że jeszcze wrócą na kolejny mecz do własnej hali. Czyż koszykówka nie jest piękna?
Po meczu powiedzieli:
Dariusz Maciejewski (trener KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp.): - W końcówce po raz pierwszy w finałach przechyliliśmy szalę zwycięstwa na naszą korzyść i mecz ułożył nam się tak, jak sobie życzyliśmy. Była duża skuteczność w ataku i odważne decyzje. Mam nadzieję, że to będzie przełomowy moment w rywalizacji. Jedziemy do Gdyni, by dalej walczyć.
Jacek Winnicki (trener Lotos PKO BP Gdynia): - Gorzów to waleczny zespół, który gra twardo do końca. Od samego początku podchodziliśmy do rywali z szacunkiem. Nie "odpuściliśmy" tego spotkania, by rywalizacja wróciła do Gdyni. Walczyliśmy o zwycięstwo i będziemy walczyć dalej, by zdobyć złoty medal.
Wiesław Zych (prezes PLKK): - Finały rządzą się własnymi prawami. Decydują w nich i dyspozycja dnia, i opanowanie, nerwy i trochę sportowego szczęścia. W piątek sportowe szczęście uśmiechnęło się do AZS-u. Gratuluję dziewczynom z Gorzowa tego, co zrobiły, tego, że przedłużyły ten piękny koszykarski spektakl.
Agnieszka Kaczmarczyk (KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp.): - Lotos to bardzo doświadczony i silny fizycznie zespół dlatego rywalizacja jest tak trudna, a ten mecz był bardzo ciężki. Wykrzesałyśmy z siebie siły, by pokazać kto dziś jest górą. Zrobiłyśmy to dla naszych kibiców, którzy tak licznie przybyli do hali i dopingowali nas przez cały mecz.