25.04.2009 20:08, Konrad Kaptur
Brązowe krążki pojechały pod Wawel
W decydującym starciu Wisła Can-Pack lepsza od CCC. Sobotnie spotkanie, podobnie jak cała seria, było bardzo zacięte i emocjonujące. Dziewczyny z Polkowic miały duże problemy ze skutecznością i to zdecydowało o ich porażce.
25.04.2009 20:08, Konrad Kaptur
Hala przy ulicy Dąbrowskiego wypełniła się po brzegi. Fani "pomarańczowych" wierzyli w swój zespół, byli przygotowani na świętowanie trzeciego w historii klubu brązowego medalu ekstraklasy. - Wygramy. Po ciężkiej walce, ale wygramy - mówili przed meczem kibice.
Zaczęło się bardzo nerwowo. Jako pierwsza rzucała Marta Fernandez z Wisły, która w meczu numer cztery popisała się aż sześcioma celnymi "trójkami". Tym razem doskonała Hiszpanka zza linii 6,25 przestrzeliła, a piłkę zebrała Slobodanka Maksimovic. Serbka podała ją koszykarce z Półwyspu Iberyjskiego, która tym razem trafiła do kosza i tym samym otworzyła wynik meczu. Pierwsze punkty dla gospodyń, z wolnych, zdobyła Justyna Jeziorna. Trafiła raz na dwie próby. W kolejnych fragmentach to krakowianki skuteczniej trzymały nerwy na wodzy. Przy stanie 12:7 dla wiślaczek CCC przypuściło atak, który pozwolił zniwelować straty do ledwie jednego "oczka". W końcówce obydwu zespołom mocno drżały ręce. Nie trafiały ani gospodynie, ani ekipa gości. W końcówce szanse na objęcie prowadzenia miały "pomarańczowe". Gdy do końca była niespełna sekunda na linii rzutów wolnych stanęła Jillian Robbins. Niestety Amerykanka nie potrafiła trafić ani razu. Kwarta numer dwa rozpoczęła się od niecelnej próby spod kosza Eweliny Kobryn, zbiórki Candice Dupree oraz celnego rzutu Dominique Canty. Wisła grała głównie przez środek, Jelena Skerovic dogrywała piłki do Maksimovic, a ta kończyła akcje spod kosza, wykorzystując przewagę wzrostu i siły. Z obwodu zaś regularnie kosz gospodyń dziurawiła Fernandez. W pierwszej połowie obydwa zespoły miały olbrzymie problemy z trafianiem za trzy. Ta sztuka żadnemu z zespołów nie udała się ani razu, co w rozrywkach na tym poziomie jest ewenementem. Do przerwy to krakowianki prowadziły czterema oczkami - 28:24.
Po zmianie stron swoje pierwsze punkty w meczu rzuciła Kobryn. W odpowiedzi celną trójkę zaliczyła Agata Gajda. Wisła cały czas prowadziła, ale nieznacznie. CCC grało bardzo nerwowo. Zdobywanie punktów, nawet z czystych pozycji, przychodziło gospodyniom z wielkim trudem. Ewidentnie nie szło z obwodu, a pod koszem dużo niższe polkowiczanki co rusz nadziewały się na deprymujące bloki ze strony Agnieszki Pałki oraz Kobryn. Tak było także w kwarcie numer cztery. Gdy na minutę i 30 sekund przed końcową syreną krakowianki prowadziły siedmioma punktami wydawało się, że jest po sprawie. Wówczas jednak gospodynie po raz kolejny pokazały, że ambicji, woli walki i zaangażowania nikt im nie odmówi. Najpierw Robbins z impetem padła na parkiet po próbie zablokowania Fernandez i już do końca nie zagrała. Potem rozpaczliwy rzut Gajdy zza linii 6,25 m znalazł drogę do kosza i zrobiło się 50:54. Co więcej, w kolejnej akcji polkowiczanki wyrwały wiślaczkom piłkę i miały szansę zniwelować straty do jednego oczka. Niestety ta sztuka im się nie udała i brązowe medale pojechały pod Wawel.