Lista aktualności

Sezon 2009/10 czas zacząć!!!

Jedne zespoły w składach okrojonych, bo już w przygotowaniach niestety niektóre zawodniczki odniosły poważne kontuzje, eliminujące je na ten sezon, a przynajmniej jego większą część - pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu do zdrowia Szpili i Elizie, a Ty Zdzicha nie wkładaj nosa tam gdzie nie trzeba - zresztą w plastiku Ci do twarzy :) !!!

Niektóre zawodniczki postanowiły powiększyć rodzinę - gratuluję Domino! Jednak zespoły i ich działacze wykazali się szybkością reagowania i z prędkością światła ściągnęli na ich miejsce koleżanki zza oceanu. I, żeby nie było niedomówień, których ostatnimi czasy dużo wokół mojej osoby (szczególnie w Poznaniu), nie mam nic przeciwko playerom zza granicy. U nas w zespole jest ich aż trzy i są przesympatyczne. Tak jak zresztą cała reszta ekipy. Może nie od razu przesympatyczna, ale... fajna i niejednokrotnie zaskakująca. Zresztą mając w drużynie takie krejzolki jak Chicken i Gufii, nie może nie być "zabawowo". Sumując, to w zespole mamy oprócz Kurczaka i Gufiego: Żuberka, Bąbla, Whisky (to mój pomysł :) ), a mnie nazywają... SISI. Tak na mnie woła m.in. Whitney, bo średnio jej się spodobało "Whisky". Ale powoli przełamujemy lody i dochodzimy do kompromisów. "Whisky" się przyjęło, a "Siba" jest mocniejsza od "Sisi" - ale Whitney się nie poddaje. Cieszę się, że mamy w drużynie anglojęzyczne, bo wszyscy szlifujemy angielski - wszyscy, bez wyjątków, poznając nowe słówka, nawet Amerykanki. :) Zespół zgrywałyśmy przez dwa tygodnie na obozie w Brennej, jeszcze bez Los Amerikanos. Po tym campie jestem na pewno dużo zdrowsza - bo śmiech jest świetnym lekarstwem na wszelkie dolegliwości. A uchachałyśmy się strasznie - szczególnie będąc w jednym pokoju z Martyną i Kaśko, nie mogło być nudno. I nie było. Nie mogłyśmy tylko zgrać się w godzinach pobudki i zasypiania - my z maserką Martynką kładłyśmy się wcześnie, żeby rano wstać z kurami, a ekipa z przeciwnej strony pokoju wręcz odwrotnie - kładła się późno i wstawała na ostatnią chwilę. Po dwóch dniach docierania, ogólnych westchnień i spozierania spod byka, tudzież spod kołdry - doszlifowałyśmy się. Ja robiłam sobie ranną kawkę w... kibelku :) a dziewczyny gasiły wieczorem lampkę i gadały szeptem. Zresztą wyszło im to na dobre, bo coach przez 24h był na posterunku. A musiał być, aby uniknąć "niespodzianek", bo oprócz nas na obozie były ekipy koszykarzy. Przystojni i wpatrzeni w nas chłopaki, napaleni jak nigdy... bo wchodzący w okres dojrzewania - średnia ich wieku wynosiła 11-15 lat. Niektórym laseczkom to nie przeszkadzało, i marzyły o obozowym ślubie. Nie wyznam która to, ale pamiętaj "koleżanko X" - mam na ciebie haka. I tak wesoło minął nam obóz oraz przygotowania w Rybniku... i szybkimi krokami nadszedł kolejny sezon. Większość zespołów "przemeblowało" swoje ekipy, więc ciężko jest powiedzieć jak będą się one prezentowały w sezonie. Na pewno będzie ciekawie i zaskakująco. To gwarantuję, bo przedsmak mieliśmy już w pierwszym, inaugurującym sezon meczu między beniaminkiem z Pruszkowa a obrońcą tytułu z Gdyni... niespodzianka wisiała w powietrzu. Ja życzę wszystkim sezonu bez kontuzji, wielu emocji i przegranych z ROWem. ;) Ale przede wszystkim tego, aby wszystkim, bez wyjątku, ta robota sprawiała frajdę i dostarczała wielu POZYTYWNYCH, niezapomnianych chwil. :) Pozdrawiam i do zobaczenia na parkietach. Siba p.s. Pozdrawiam wszystkie tęskniące istotki: te rozrzucone po całej Polsce, i te za oceanem (całuski KJ- byle do świąt).