06.11.2009 20:39, Adam Wall
W starciu beniaminków lepszy Lider
Pojedynek beniaminków dla drużyny Blachy Pruszyński Lider. Zespół z Pruszkowa na własnym parkiecie pokonał Artego Bydgoszcz 73:67, ale oba zespoły grały bardzo nierówno. Najlepsze spotkanie w Polsce rozegrała skrzydłowa Tracy Gahan, a debiut w PLKK zaliczyła Włoszka Valentina Fabbri.
06.11.2009 20:39, Adam Wall
Dla mierzącej 185 cm wzrostu Gahan jest to pierwszy sezon w naszym kraju. Przez ostatnie trzy lata Amerykanka była zawodniczką Adelaide Link Lightning, z którym sięgnęła po mistrzostwo Australii. Dobrą postawę koszykarki doceniły również media i wybierały ją do pierwszej piątki rozgrywek. Gahan w Europie miała okazję grać jeszcze w Grecji i Turcji, ale z polską koszykówką zetknęła się dopiero po raz pierwszy.
Mimo to od początku rozgrywek jest najrówniej grającą zawodniczką Lidera (najniższy eval 14) i wyraźnie rozkręca się z każdym meczem. W piątek 29-letnia skrzydłowa w dużej mierze przyczyniła się do zwycięstwa swojego zespołu nad Artego Bydgoszcz. Nie była przy tym tak widowiskowa jak Ashley Shields, ale systematycznie zapisywała pozytywne statystyki na swoim koncie. Do przerwy miała już 9 punktów i 6 zbiórek, a spotkanie ukończyła z dorobkiem 24 punktów i 11 zbiórek. Gahan umiejętnie skupiała również uwagę obrony (6 osiągniętych fauli) oraz po przerwie z dobrą skutecznością rzucała z obwodu (3/4 za 3).
Pierwsze minuty spotkania należały jednak do Artego, a konkretnie Magdaleny Rzeźnik i Lori Crisman. Rozgrywająca bydgoszczanek umiejętnie rozdzielała piłki na obwodzie, albo dogrywała pod kosz do Crisman. Artego prowadziło już różnicą ponad dziesięciu punktów, ale od stanu 18:29 gra zespołu wyraźnie się załamała. Przyjezdne zaczęły grać niedokładnie, a momentami oddawały wręcz piłkę w ręce rywalek. - Gdy realizowałyśmy taktykę wszystko wyglądało dobrze. Były pozycje do rzutu, były też punkty. Później zaczęłyśmy łamać zagrywki, a na boisku zapanował chaos - mówiła skrzydłowa Aleksandra Kaja.
Brak dokładności rywalek szybko wykorzystały zawodniczki Lidera. Po serii kontr napędzanych przez Ashley Shields na zakończenie pierwszej połowy miejscowe wyszły na prowadzenie 40:33. - Amerykanka brylowała w tym zespole. Kreaowała grę w ataku, rzucała punkty i zbierała. Nie zatrzymałyśmy jej, a takie były założenia trenerów przed meczem - analizowała wyraźnie załamana porażką Magdalena Rzeźnik. Shields przez pierwsze 20 minut rzuciła już 14 punktów, do tego miała 8 zbiórek, 4 asysty i 2 przechwyty.
Po przerwie pruszkowianki wyszły na parkiet jednak wyraźnie rozluźnione. Szybko straciły siedem punktów z rzędu i ponownie był remis (40:40). - Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego tak słabo rozpoczynaliśmy obie połowy. Ranga meczu była zupełnie inna jak w spotkaniach z drużynami z czołówki. To na pewno spięło dziewczyny, ale nie powinno mieć to przełożenia na obronę, tylko na atak - stwierdził trener Lidera Jacek Rybczyński.
Lider prowadzony przez Gahan i Shields od połowy trzeciej kwarty systematycznie powiększaj jednak swoją przewagę, a w pewnym momencie sięgnęła ona nawet osiemnastu punktów (65:47). I gdy wydawało się, że jest już po meczu, miejscowe ponownie "stanęły". - Zabrakło nam koncentracji w pierwszej i czwartej kwarcie. Musimy nad tym popracować, bo mogło się to zemścić w meczu z Artego - przyznała Lidia Kopczyk.
Zawodniczki Adama Ziemińskiego ponownie uwierzyły w zwycięstwo, zaś po trafieniu z dystansu Melanie Thomas na 50 sekund przed końcem przegrywały już tylko 65:68. Lider rozegrał długą akcję, a na 4 sekundy przed jej końcem sfaulowana została Shields. Amerykanka trafiła pierwszy rzut wolny. Drugi spudłowała, ale zebrał po nim piłkę i było praktycznie po meczu.
- Staraliśmy się na różne sposoby pokryć Shields. Raz to wychodziło, innym razem nie - zauważył trener Artego, Adam Ziemiński. - Ashley jest czołową strzelczynią naszego zespołu. Wiele zespołów opracowuje obronę przeciwko niej, dlatego mocno liczę na pozostałe zawodniczki. Zawiodła mnie jedna z czołowych zawodniczek. Na chodzonego nie można wygrać meczu, a tak było właśnie w jej przypadku - nie krył żalu Rybczyński.
W meczu z Artego Bydgoszcz na parkiecie pojawiła się Valentina Fabbri i tym samym została pierwszą Włoszką jaka grała w Polsce. Środkowa przebywała na boisku niespełna siedem minut. W tym czasie miała 1 zbiórkę, przechwyt i blok. - Ciężko po takim meczu oceniać jej postawę.Valentina była niesamowicie spięta, kiedy dowiedziała się, że po dwóch tygodniach w końcu otrzymała list czystości od włoskiej federacji - zakończył Rybczyński.