,

Lista aktualności

Rafał Sroka: Ostatnia akcja meczu

Czy ostatnia akcja meczu jest istotna tylko w wyrównanych spotkaniach ligowych? Czy my trenerzy nie zapominamy o egzekwowaniu od zawodniczek walki o każdy mały punkt meczowy, pozwalając im wzorem NBA na oddanie piłki sędziemu w ostatnich sekundach?

,

Okiem kibica najlepszy scenariusz jaki może mieć miejsce podczas meczu ligowego dotyczy sytuacji, w której o zwycięstwie jednej z drużyn decyduje właśnie ostatnie zagranie. Często trenerzy mają w swoim repertuarze różne sprawdzone rozwiązania tej najistotniejszej dla losów spotkania akcji. Rozegranie, poprzedzone z reguły wzięciem czasu, jest izolacją dla gracza z piłką bądź prostym zagraniem pick and roll, choć zdarzają się także zwolennicy dłuższych zagrywek mających na celu wyprowadzenie zawodnika na czystą pozycję po serii zasłon. Jako trener uważam, że ważne by akcja ta zakończona została w taki sposób by przeciwnik nie miał możliwości odpowiedzi, a więc w ostatniej sekundzie. Niektórzy trenerzy są zwolennikami rozegrania akcji rzutem na 2-3 sekundy ryzykując, że po ewentualnym koszu rywal wznawiając grę z połowy będzie miał możliwość odpowiedzi. Jednak wychodzą z założenia, że akcja jego drużyny, zakończona kilka sekund przed końcem spotkania, w przypadku niecelnego rzutu może zostać ponowiona skuteczną dobitką. Sposób rozegrania ostatniej akcji decydującej dla losów spotkania pozostawmy trenerom. Niepokojące są jednak pomysły na rozgrywanie akcji w meczach ligowych, gdy wynik wydaje się być rozstrzygnięty. Tak jest tylko z pozoru. Posłużę się przykładem spotkania euroligi pomiędzy KSSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp. a Basket Bourges. Zwycięstwo wszystkich nas cieszy tym bardziej, że jest największym dotychczasowym sukcesem akademickiego klubu. W samych superlatywach można wypowiadać się na temat strategii i koncepcji gry gorzowianek. Z wyjątkiem ostatniej akcji. Niezrozumiała była bowiem dla mnie postawa Samanthy Richards, która przy stanie 49:39 zamiast wykonać akcję punktową oddała piłkę sędziemu. Nasuwa się pytanie. Co się stanie jeśli w rewanżu Francuzki wygrają różnicą 11 punktów a oba zespoły będą miały tyle samo zwycięstw. Czy to nierealne przy małej ilości 10 spotkań każdej z drużyn rywalizujących w tej grupie? Nawet nie chcę myśleć gdyby się miało okazać , że tylko hipotetyczna ale możliwa sytuacja decydowała by o zajęciu przez Francuzki czwartego miejsca, ostatniego premiowanego awansem do fazy pucharowej. Przykład ostatniej akcji Samanthy Richards nie jest odosobniony. Nagminnie w meczach ligowych na polskich parkietach Ford Germaz Ekstraklasy i męskiej ekstraklasy koszykarze rezygnują z zakończenia ostatniej akcji rzutem wzorując się na lidze NBA czy WNBA. Oczywiście jest to efektowne i nieszablonowe, gdy jeszcze w trakcie spotkania koszykarze bądź koszykarki dziekują sobie za grę a także sędziom wręczając im piłkę przed ostatnią syreną spotkania w meczu, gdy zwycięzca jest wyłoniony. Ale w NBA każdy zespół rozgrywa po 82 spotkania i jest też nieco inny system ustalenia wyżej sklasyfikowanej drużyny w przypadku równej liczby zwycięstw. Poza tym zawodniczki i zawodnicy nie zdają sobie sprawy, że liga i play offy rzadzą się różnymi prawami. Mecze w serii pucharowej czyli play off to spotkania w których wyłącznie istotne jest zwycięstwo. Nie interesują nas jego rozmiary, więc koszykarze na kilka sekund przed końcem meczu gratulują sobie i jest to atrakcyjne dla oka kibica. Ale w rozgrywkach ligowych i grupowych my trenerzy nie pozwalajmy zawodnikom na takie zagrania, gdyż może się to kiedyś obrócić przeciwko nam. Przypomnijmy, że często zdarza się sytuacja gdy dwie drużyny legitymują się tą sama ilością zwycięstw. Nawet w Ford Germaz Ekstraklasie byliśmy przed dwoma sezonami świadkami sytuacji, w której ŁKS Siemens AGD Łodż i Energa Toruń miały nie tylko równa liczbę zwycięstw ale także remisowy stosunek zdobytych punktów do straconych i o kolejności miejsc decydował stosunek koszy zdobytych do straconych z całego sezonu. Na domiar tego rywalizacja dotyczyła ostatniego premiowanego awansem do play off miejsca. NBA też rządzi się czasem dziwnymi prawami i nawet wybitny szkoleniowiec jakim jest Larry Brown zaskoczył wszystkich ciekawym określeniem podczas finałów NBA w 2001 roku pomiędzy jego zespołem Philadelphia 76ers a Los Angeles Lakers. Na konferencji prasowej zapytany dlaczego przy prowadzeniu 3 punktami w meczu otwarcia pozwolił Kobemu Bryantowi na oddanie rzutu za 3 punkty zamiast faulować odpowiedział: "Takie zasady panują dla dobra widowisk spotowych w naszej lidze i nie chciałem tego zmieniać". Na szczęście dla szkoleniowca jego podopieczni wygrali to spotkanie po dogrywce ale nie zmienia to faktu że ten charyzmatyczny, z gazetką w ręku i chusteczka w kieszeni marynarki, trener pozwolił Bryantowi na celny rzut. Dlatego nie wzorujmy się na lidze NBA i na rozgrywkach play off tylko skoncentrujmy się na polskich rozgrywkach, w których zawsze ostatnia akcja jest istotna. Na Wasze opinie, pytania, pomysły czekam pod adresem mailowym coachrafa@wp.pl