,

Lista aktualności

Damian Juszczyk: Narodził się zespół

Trwa zwycięski sen koszykarek i kibiców Wisły Can-Pack Kraków. "Biała Gwiazda" odnosząc ósme zwycięstwo po raz kolejny udowodniła, że może odegrać ważną rolę w tegorocznych rozgrywkach Euroligi. Krakowianki wypunktowały znacznie słabsze rywalki z Francji - praktycznie po pierwszej kwarcie można było się domyślać, że wyrównanej końcówki przy Reymonta nie będzie. O takiej grze Wisły przez kilka ostatnich lat jej kibice mogli tylko marzyć!

,

Siedem zwycięstw na koncie Wisły przed spotkaniem jasno wskazywało faworyta pojedynku z Lille Metropole. Można było jednak przypuszczać, że przyjezdne zrobią wszystko, by zachować szanse na awans do następnej fazy rozgrywek. Kiedy jednak dwa z czterech rzutów za trzy punkty, które oddały Francuzki nie doleciały do kosza, a Wisła raz po raz rozbijała obronę rywalek efektownie wykańczając akcję, można było już zaryzykować twierdzenie, że ósme zwycięstwo w Eurolidze jest na wyciągnięcie ręki. Malkontenci będą pewnie argumentować, iż to nie Wisła zagrała dobrze, a po prostu zespół Lille nie zachwycił. Warto jednak zwrócić uwagę, z jakim rozpędem rozpoczęła spotkanie "Biała Gwiazda". Prezentując niezwykle wysoką skuteczność, w początkowych fragmentach wiślaczki były nie do zatrzymania dla rywalek. Tym samym zaskoczyły Francuzki, a wszelkie przygotowywane przez trenera gości schematy i scenariusze spotkania legły w gruzach. Grająca doskonałe spotkanie Janell Burse seryjnie uciekała przeciwniczkom, a koleżanki zagrywały jej niemal "w ciemno" na wolną pozycję. Współpraca w zespole Wisły układała się doskonale. Marta Fernandez udowadniała, że nie ma dla niej pozycji ani odległości od kosza, z których oddanie rzutu i dynamiczne wykończenie akcji byłoby niemożliwe. Tak wyglądała praktycznie cała pierwsza część spotkania. W drugiej tymczasem wiślaczki zagrały mądrze i mimo słabszych fragmentów gry nie pozwoliły drużynie Lille choćby na marzenia o końcowym sukcesie. Swoją wartość w kolejnych spotkaniach potwierdza "wielka czwórka". Janell Burse nie tylko zbierała piłki (czasem nawet po swoich nieprecyzyjnych rzutach), ale i trafiała do kosza przeciwniczek. I chociaż w trzeciej kwarcie początkowo opornie szło jej powiększanie dorobku punktowego to dwadzieścia osiem zdobytych punktów było wystarczającą rekompensatą za kilka niewykorzystanych sytuacji. Amerykanka jest nie tylko najlepiej zbierającą w Eurolidze, ale także jest w czołówce rankingów dotyczących wielu koszykarskich parametrów. To, czego w tym sezonie dokonuje Marta Fernandez, zasługuje na słowa ogromnego uznania. Siedemdziesięcioprocentowa skuteczność w rzutach za dwa punkty w meczu z Lille, wszystkie wykorzystane rzuty osobiste, a do tego pięć zbiórek i trzy asysty. Kiedy do tego dodamy jeszcze sposób w jaki - często w wydawałoby się niemożliwej do oddania skutecznego rzutu sytuacji - toruje sobie drogę do kosza i kończy akcje, pozostaje tylko zachwycać się niezwykłą przemianą, jaka dokonała się w głowie Hiszpanki. Oby tego koszykarskiego charakteru i wiary w siebie wystarczyło Fernandez jeszcze na wiele spotkań. Tym razem zamiast Liron Cohen wypłynęła Iziane Castro Marques. Brazylijka zdobyła aż dziewiętnaście punktów, czterokrotnie oddając niezwykle efektowne rzuty trzypunktowe, z odległości znacznie większej niż sześć metrów i dwadzieścia pięć centymetrów - wiślaczka trafiała nawet mając tuż przed sobą pilnujące ją rywalki. Swoje zrobiły też Cohen i Kobryn. Cieszyć może przebłysk w postaci krótkiego, ale niezłego występu Agnieszki Majewskiej. Chwilę satysfakcji miała także młodziutka Maja Vucurovic, która ambitną grą przez dwie minuty doprowadziła do zdobycia swojego pierwszego punktu w rozgrywkach Euroligi z rzutu wolnego i dała krakowskim kibicom oraz działaczom nadzieję, że w niedalekiej przyszłości może być z niej pożytek. Czy to przesadne zachwyty nad grą Wisły Can-Pack? Przecież wygrała tylko ze "słabiutkim" Lille..? Być może. Nie sposób jednak zaprzeczyć, że oprócz wiślaczek już tylko słynny Spartak Moskwa może szczycić się mianem drużyny niepokonanej w tegorocznej edycji. Przed "Białą Gwiazdą" teraz dwa ostatnie kroki, które warto zrobić, by móc z optymizmem spoglądać na klasę rywala, z którym przyjdzie zmierzyć się Wiśle w kolejnej fazie rozgrywek. Ale nie wybiegajmy zbyt daleko w przyszłość. Trzeba robić swoje. Konsekwentnie, krok po kroku. Dać z siebie wszystko we Włoszech i udowodnić dominację nad drużyną z Chorwacji. A potem z całą pewnością Wisła będzie już faworytem rywalizacji w kolejnej rundzie. I wtedy - nawet dla tych którzy do końca nie wierzą w wielkość swojej drużyny i tonują nastroje - wszystko stanie się możliwe. Jednak nie wolno zapomnieć, że to Euroliga i żaden zespół nie jest tu przypadkiem... Na Wasze opinie, pytania, pomysły czekam pod adresem mailowym damian.juszczyk@interia.pl