,

Lista aktualności

Damian Juszczyk: Krakowska śmietanka

Zabawa się skończyła! Europejskie puchary wkraczają w decydującą fazę. W koszykarskiej euroligowej śmietance szesnastu najlepszych drużyn znalazły się Lotos Gdynia i Wisła Can-Pack Kraków. Najprawdopodobniej gdyniankom w tegorocznej edycji pozostały jeszcze tylko dwa mecze. Czy za to prawdziwą siłę pokaże teraz krakowska Wisła?

,

Pięć punktów to za mało, by kibiców radowało... To dobry, emocjonujący dla polskich kibiców sezon. Już dawno nasze zespoły w tak licznym gronie nie walczyły o awans do decydujących faz europejskich rozgrywek. O porażce CCC z tureckim Botas Sporem zadecydowało pierwsze spotkanie w Turcji. W rewanżu polkowiczankom udało się nawet wyjść na 14-punktowe prowadzenie, ale skończyło się na zwycięstwie "tylko" pięcioma oczkami. Wygląda więc na to, że przeważył brak obycia zawodniczek CCC na europejskich parkietach. Enerdze Toruń zabrakło natomiast chyba przede wszystkim szczęścia i zimnej krwi. Wprawdzie trzypunktowa zaliczka z Torunia nie rzucała na kolana, ale z perspektywy - gdy wiemy już, iż Dynamo Kijów u siebie wygrało zaledwie siedmioma oczkami - jest czego żałować. I tak oto dwie z naszych eksportowych drużyn zakończyły rozgrywki wśród trzydziestu dwóch najlepszych zespołów w tegorocznym EuroCup. Przysparza to raczej powodów do radości niż wstydu, ale kibice Energi pewnie jeszcze przez dłuższy czas będą odczuwać niedosyt. Apetyt debiutantek Z pucharami pożegnały się także wicemistrzynie kraju z Gorzowa. Trzy zwycięstwa w debiucie na europejskich arenach to całkiem niezły wynik. Apetyty gorzowskich kibiców były pewnie większe, ale przecież nie od razu Kraków zbudowano (podobnie odnosi się to do krakowskiego zespołu Wisły Can-Pack, jak i do gdyńskiego Lotosu) i ten wynik zawsze można będzie poprawić (chociaż najpierw trzeba udowodnić wartość zespołu w krajowych rozgrywkach play-off) w kolejnym sezonie. Warto zwrócić uwagę, że z drużyn, które nie awansowały, tylko grupowe rywalki akademiczek - zespół MKB Euroleasing Sopron - mogą pochwalić się lepszym bilansem. Wisienka z Krakowa i gdyńska porzeczka A najlepsze oczywiście na koniec. Wisienka na torcie - a właściwie dwie - czyli Lotos i Wisła. Zacznijmy od mniejszej wisienki - czy może raczej... porzeczki. Przebudowany zespół Lotosu w decydującym o awansie spotkaniu z drużyną Frisco Sika Brno pokazał prawdziwy charakter i udowodnił, że być może jeszcze za wcześnie, by spisywać go na straty. Czteropunktowa wygrana nad ekipą Jeleny Skerovic dała awans i za to mistrzyniom Polski należą się ogromne brawa. O ile może to oznaczać, że być może wrócą czasy wyrównanych do ostatnich sekund bojów Wisły z Lotosem w walce o prymat w kraju, o tyle trudno uwierzyć, że Lotos może awansować do "ósemki". Spartak Moskwa nie przegrał bowiem w tej edycji nawet jednego spotkania, choć Francuzki z Tarbes GB były bliskie sprawienia niespodzianki (75:78 we własnej hali). Drugi wynik, który ujmy nie przynosi, osiągnął w meczu w Gdyni właśnie Lotos (70:77). Tylko, że to był nieco inny Lotos niż ten, który w ostatniej kolejce przegrał w Moskwie różnicą dwudziestu pięciu punktów. Nawet jeśli będziemy głęboko wierzyć w to, że gdyński zespół znów postara się o sensacyjną walkę na własnym parkiecie, to i tak Spartak dysponuje w dwumeczu przewagą parkietu. Na pocieszenie pozostaje kibicom Lotosu maksyma o koniu i o tym, że lepiej spadać z tego wysokiego... "Oczko" wielkiej wagi Tymczasem koszykarki spod znaku białej gwiazdy znalazły wreszcie pogromczynie w postaci włoskiej drużyny ze Schio, ale wcale nie załamało to krakowianek. Zresztą, cztery punkty różnicy z włoskiej batalii świadczą o tym, że wiślaczki wcale nie musiały schodzić z parkietu ze spuszczonymi głowami. Wielką wartość stworzonego prze Jose Ignacio Hernandeza zespołu potwierdził mecz w Chorwacji, gdzie Wisła praktycznie wytargała zwycięstwo Gospic Croatii. I to właśnie jeden punkt okazał się oczkiem nie tylko na wagę zwycięstwa, ale przede wszystkim - zwieńczeniem historycznego rewelacyjnego startu w rozgrywkach grupowych (9 zwycięstw - 1 porażka), a także zadecydował o niezwykle komfortowej sytuacji Wisły w dalszym etapie rywalizacji. Ten wyczyn Wisły z pewnością przejdzie do historii i trudno będzie go powtórzyć (nie mówiąc już o poprawieniu takiego rezultatu), ale "Białą Gwiazdę" dopiero teraz czeka decydujące o sile zespołu starcie. Z Węgierkami z MiZo Wisła wygrywała w grupie dwukrotnie (85:78 u siebie i 74:71 na wyjeździe), ale nie były to łatwe mecze. MiZo Pecs to niezwykle waleczna drużyna, a najgroźniejszą jej bronią pozostaje niezmiennie znakomita Anna Vajda. To jednak nie jedyna wartościowa, grająca na wysokim poziomie zawodniczka w tym zespole. Wygląda na to, że kibiców - zarówno tych w Krakowie jak i w Pecsu - czeka prawdziwa koszykarska uczta, zapewne z mnóstwem emocji, być może znów do ostatnich sekund. Czy rywalizację uda się zakończyć już po dwóch spotkaniach? Żeby tak się stało, na parkiet musi wyjść skoncentrowana, waleczna Wisła, jaką oglądaliśmy w najlepszych momentach spotkań z Halconem Avenida czy Familą Schio. Przeciwko MiZo kilka chwil dekoncentracji może bowiem sporo kosztować (przynajmniej konieczność rozgrywania trzeciego, decydującego meczu w Krakowie). This is it Wszystko w rękach i nogach zawodniczek "Białej Gwiazdy". Dziewięć zwycięstw i zaledwie jedna porażka w grupie. Mnóstwo sił pozostawionych na parkiecie. Wiele celnych rzutów, udanych zbiórek, dokładnych podań i ogromna motywacja do walki o każdą piłkę. Taką Wisłę oglądaliśmy przez kilka ostatnich miesięcy w europejskich rozgrywkach. Teraz nie wolno zmarnować tego kapitału. Umiejętności są. Potrzebny jest tylko spokój i determinacja większa niż ta, którą wykażą się Węgierki. A jeśli ręce krakowiankom nie zadrżą... Na Wasze opinie, pytania, pomysły czekam pod adresem mailowym damian.juszczyk@interia.pl