,

Lista aktualności

Gdyby tak w Eurolidze...

W sezonie 2006/2007 nie ma silnych na mistrza Polski. W ósmej kolejce Ford Germaz Ekstraklasy Wisła Can-Pack Kraków odniosła ósme zwycięstwo. Tym razem łupem krakowskiej drużyny padły zawodniczki AZS-u PWSZ Sowood Gorzów Wlkp., które w "jaskini wawelskiego smoka" przegrały 70:85. Można tylko żałować, że Wisła nie prezentuje się tak dobrze na europejskich parkietach...

,

Być może sytuacja ta zmieni się już w najbliższą środę, ale nie uprzedzajmy - miejmy nadzieję - radosnych faktów. Dziś krakowianki praktycznie bez problemu poradziły sobie z drużyną z Gorzowa. Pomimo dobrego widowiska, widać, że zawodniczki Wisły Can-Pack nie grają na 100% swoich możliwości w meczach ligowych. Może tu tkwi problem przed meczami na parkietach europejskich? Powyższe pytanie mogła skreślić postawa krakowianek w pierwszej kwarcie. Już po 52 sekundach trener AZS Gorzów poprosił o czas. - Co się dzieje? Co się stało? Ani w obronie, ani w ataku nie gracie! - krzyczał Dariusz Maciejewski. Do takiej mocnej reprymendy wystarczyły jedynie cztery punkty zdobyte przez Vilipić i Wielebnowską. Mimo upomnienia, sytuacja na parkiecie nie zmieniała się. Po chwili na tablicy widniał wynik 9-2 po akcji 2+1 Jeleny Skerović. Krakowianki praktycznie zamknęły wtedy rywalki na ich połowie. Rzucały i zbierały piłki, bez większych problemów. Jeszcze większe prowadzenie 14-2 dała Dominique Canty po przechwycie piłki. Resztki honoru ratowała Justyna Żurowska, która zniwelowała przewagę. - Myślałem, że to będzie dużo trudniejsze spotkanie - mówił szkoleniowiec Wisły Can-Pack Elmedin Omanić. - Dziewczyny zagotowały się od pierwszej minuty, a Wisła skutecznie to wykorzystała - powtarzał trener Maciejewski. Nie ma się co dziwić, gdy przegrywa się kwartę 20-8. Przerwa pomogła jednak Gorzowiankom, bo po wznowieniu gry zaczęły wreszcie skuteczniej rzucać. Żurowska i Kodroń rozpoczęły, a po chwili… swój show rozpoczęła Jelena Skerović. Serbka w ciągu całej kwarty oddała trzy rzuty za trzy i wszystkie były skuteczne. - Ile razy przyjeżdżam do Krakowa, to przegrywamy - mówił ze smutkiem sympatyczny kibic z Gorzowa. Nie było jednak aż tak źle, bo drużyna gości zdobyła aż 23 punkty w tej części gry, co na pewno nie spodobało się trenerowi Wisły Can-Pack, który w każdym momencie gry oczekuje więcej niż dają jego zawodniczki. Zdecydowanie więcej z siebie dała w drugiej odsłonie Chinka Guan Xin. Dużo gorzej zagrała, zagubiona w tym meczu jej rodaczka. Mao Wenjing. - Akurat jestem zadowolony z ich gry. Mają spory potencjał. Będzie z nich dużo pociechy - mówił szkoleniowiec AZS Gorzów. Wtórował mu Elmedin Omanić - To ciekawe zawodniczki. Podobała mi się ich gra, choć Mao wyglądała dziś na trochę przestraszoną. Xin zdobyła kilka punktów i pokazała, że nie straszne jej bardziej utytułowane zawodniczki Wisły Can-Pack. To właśnie jej gra pozwoliła odrobić kilka punktów. Atak został jednak szybko odparty i na tablicy widniał rezultat 65-46. Do końca tej części gry nie wiele się zmieniło. W kolejnej zespół gospodyń chciał utrzymać przewagę jak najmniejszym nakładem sił, a gorzowianki chciały zniwelować stratę. Ostateczne zdobycie 70 punktów, to i tak bardzo dobry rezultat, jak na pojedynek w jaskini wawelskiego smoka. A gdy dodamy do tego fakt, że … zagrałyśmy dziś słabe spotkanie - co stwierdziła Joanna Czarnecka, wypożyczona z Wisły do Gorzowa, trudno się dziwić. - Udało nam się zatrzymać kontratak zespołu gości i to chyba był powód naszego sukcesu - mówiła z kolei Monika Krawiec, która w każdym meczu pokazuje swoją wysoką wartość. Jedynym prawdziwym minusem dzisiejszej konfrontacji była … transmisja telewizyjna. Miejscowym kibicom nie podobało się, że mecze piłkarzy i koszykarek Wisły odbywają się jeden po drugim ze względu na transmisje telewizyjne. Wielu z krakowskich fanów wybrało dziś wyjazd do Łodzi na mecz piłki nożnej. - Czasem jest tak, że rozum chce czegoś innego niż serce. Mam nadzieję, że takie sytuacje nie będą się powtarzać. Bardzo chcemy grać dla naszych wszystkich fanów i mam nadzieję, że kibice Wisły będą mogli zobaczyć wszystkie nasze spotkania - skomentował zaistniałą sytuację Elmedin Omanić. Statystyki